Przedkampania Rafała Trzaskowskiego

  Obaj główni kandydaci na prezydenta Warszawy prowadzą już od kilku tygodni kampanię przed wyborami samorządowymi.  Ponieważ nie jest to formalnie dozwolone, to będę nazywać te działania "przedkampanią".  Patryk Jaki zachowuje się w sposób przewidywalny - spotyka się z warszawiakami i rozmawia z nimi o problemach miasta obiecując np. budowę dróg i mostów.  Co innego Rafał Trzaskowski.

  Najpierw biegał po Warszawie z niebieską ławeczką, na której miał rozmawiać z potencjalnymi wyborcami.  Szybko okazało się jednak, iż nie potrafi poradzić sobie z ludźmi o odmiennych od niego poglądach i zaczął ich z tej ławeczki wyrzucać {TUTAJ}.  Trudno to uznać za sukces, więc Trzaskowski postanowił uderzyć z grubej rury i postraszyć Polaków UE. W poniedziałek, 18 czerwca 2018, oświadczył:

  "Mówię jasno: panowie, wycofajcie się z najbardziej rażących przykładów łamania praworządności, to te pieniądze nie będą mrożone. Na szczęście dzięki naszym staraniom te pieniądze nie przepadają, tylko będą mrożone. W związku z tym jak my wygramy kolejne wybory, to te pieniądze zostaną odmrożone i Warszawa skorzysta wtedy z olbrzymich pieniędzy na inwestycje. Natomiast jak dalej będzie rządził PIS, przez kolejne lata, i dalej będzie łamał Konstytucję, to wszyscy w Polsce muszą sobie zdawać sprawę z konsekwencji takich, że nie będzie pieniędzy na inwestycje przez tych awanturników." {TUTAJ}.

  Stanowisko Trzaskowskiego poparł Grzegorz Schetyna:

  "Zdaniem Grzegorza Schetyny, pieniądze przyznane Polsce w unijnym budżecie „zostaną zamrożone, ze względy na łamanie praworządności”, a ich odblokowanie nastąpi o wyborczym zwycięstwie Platformy. (...) 
  Zdumiewa pewność siebie, z jaką politycy Platformy szkicują ten scenariusz. Nawet nie ukrywają, że oni o nim wiedzą! To nie jest żadna analiza, żadna spekulacja - to pewność tego, co się wydarzy.
Znane jest narzędzie, które ma posłużyć Platformie i Unii do zamrożenia pieniędzy dla Polski: to tzw. rozporządzenie dotyczące praworządności. Ma ono pozwolić Komisji Europejskiej na wstrzymywanie projektów w razie wykrycia korupcji (czemu Polska się nie sprzeciwia), ale także w razie dostrzeżenia bliżej nie określonego zagrożenia dla praworządności.
Przyjęcie tego dokumentu, przedłożonego równolegle z budżetem, oznaczałoby zgodę na przyznanie Brukseli potężnej, właściwie nieograniczonej władzy dyscyplinowania poszczególnych państw. Dlatego Polska już wcześniej nieoficjalnie sygnalizowała, że na taki kształt kontrowersyjnego dokumentu się nie zgodzi." {TUTAJ}.

  Stanisław Janecki wykpił to w artykule "Płonne nadzieje Trzaskowskiego: Komisja nie będzie w stanie niczego zamrozić, a PO niczego odmrozić" {TUTAJ}.  Stwierdził w nim m.in:

  "Faktycznie w relacjach Polski z Komisją Europejską jest tak, że zrobiliśmy swoje, a nawet więcej i teraz oczekujemy na zaprzestanie urządzania cyrku zamiast realnych rozmów. Frans Timmermans musi przecież zdawać sobie sprawę z tego, że skoro Komisja uruchomiła wobec Polski procedurę z artykułu 7 traktatu europejskiego, to właściwie jej rola się skończyła, i to już kilka miesięcy temu. Teraz wszystko jest w rękach Rady Unii Europejskiej, a ostatecznie Rady Europejskiej, zaś rozmowy polskiego rządu z Komisją Europejską są tylko wyrazem dobrej woli po naszej stronie. (...) Jest właściwie pewne, że ani Komisja Europejska Jeana-Claude’a Junckera, ani obecny europarlament nie zakończą prac nad budżetem UE na lata 2021-2027, więc mocno przedwczesne jest dzielenie skóry na niedźwiedziu w wykonaniu PO. Przedwczesne są przechwałki Rafała Trzaskowskiego (podobnie jak wcześniejsze Grzegorza Schetyny), iż PO dogadała się w obecną Komisją w kwestii zamrożenia i odmrożenia jakichś środków dla Polski. Obecna KE może nie być w stanie niczego zamrozić, bo wcześniej jej nie będzie w ogóle, zaś PO niczego odmrozić, bo nie wróci do władzy. ".

  We wtorek 19 czerwca 2018 Trzaskowski zwołał konferencję prasową, na której przedstawił tzw. "plan Trzaskowskiego" {TUTAJ}.  Zawierał on dokładnie te same postulaty, których wypełnienia domagał się w poniedziałek Frans Timmermans.  Jak wiec widać - Trzaskowski jest po prostu tubą tego ostatniego.  Do poleceń KE dodał on swoją własną megalomanię i skutek widzimy.  Nie ma sensu dyskutować z psem - trzeba się zwracać do jego pana.