O tym jak red. Strzyczkowski i "Trójka" chcą zmieniać prawo

   Wczoraj słuchając radiowej Trójki i prowadzącego popołudniową audycję redaktora Kuby Strzyczkowskiego byłem świadkiem, jak prowadzący, przy udziale słuchaczy i przy pomocy dr. Kłosińskiej, znawczyni języka, postanowili zmienić obowiązujące w Polsce prawo. Zaczęło się od tego, że nadano wypowiedź słuchacza oburzonego, że jego żona, która dostała od lekarza zwolnienie z pracy z nakazem leżenia, czyli zobowiązujące ją do przebywania w trakcie tegoż zwolnienia w domu, nie może iść na wybory. Później przytoczono wypowiedź urzędniczki ZUS, która potwierdziła rzecz moim zdaniem oczywistą. Jak ktoś ma w druku ZUS ZLA zaznaczone, że ma leżeć, a nie zostałby zastany w domu przez kontrolera z ZUS, to zwolnienie zostanie mu odebrane. No i się zaczęło. Najpierw zadzwonił słuchacz, który zaczął wykpiwać panią z ZUS twierdząc, że w języku polskim istnieje różnice, pomiędzy zaleceniem, a poleceniem, w czym - podobno - zaraz przyklasnęła mu obecna w studiu językoznawczyni, pani doktor Kłosińska, znana z świetnego skądinąd programu: Co w mowie piszczy. Następnie dołączył się redaktor Strzyczkowski, na wyścigi wymyślając inne uzasadnienia dla opuszczenia przez chorego na zwolnieniu miejsca zamieszkania.

Otóż, Szanowny Panie Redaktorze, Szanowny Słuchaczu!

   O ile istotnie, to co lekarz mówi pacjentce, na temat jej leczenia, jest zaleceniem, to odpowiedni wpis w druku ZUS ZLA jest poleceniem. Jest tak dlatego, że wyżej wymieniony druk jest formą czeku. Na podstawie tego czeku, wypłaca się choremu pieniądze i to tylko pod warunkiem, że spełni on zawarte w druku warunki i polecenia, między innymi to o leżeniu. I zarówno lekarze jak i pacjenci muszą przestrzegać odpowiednich przepisów regulujących wypłacanie zasiłków chorobowych, wypełnienie i kontrolę druków.
Robienie wyjątków, nawet dla sprawy tak istotnej jak wybory, jest niebezpieczne. Rodzi pole do nadużyć. Lepiej unikać wszelkich zbędnych wyjątków. Ludzie, którzy zachorują krótko przed wyborami i nie zdążą już ustanowić pełnomocników do głosowania, po prostu nie mogą głosować. Podobnie ma to miejsce w przypadku chorych, którzy tuż przed wyborami wylądowali w szpitalach. O ile dla pacjentów już leżących w szpitalu, w ostatni dzień roboczy sporządza się odpowiednie listy i wysyła je do komisji wyborczych, które wykreślają tych ludzi ze spisu wyborców w ich macierzystych okręgach, pozwalając tym samym na wpisanie ich na listę komisji szpitalnej i na legalne głosowanie w komisjach stworzonych w szpitalach, to dla osób, które zostaną przyjęte dziś, takiej możliwości nie ma.

Dura lex sed lex!

z pozdrowieniami

Lech "Losek" Mucha