Psy Gawłowa i inne przypadki

    Po weekendowym przeglądzie medialnej publicystyki telewizyjnej [http://naszeblogi.pl/50457-weekend-z-publicystyka] na dokładkę zostawiłem sobie prześledzenie treści zamieszczanej na wybranych portalach niekiedy udających informacyjne, a ostatnim czasem coraz śmielej zajmujących się ewidentną dezinformacją zwaną nowocześnie postprawdą, względnie tworzeniem i powielaniem fejkniusów. Tradycyjnie padło tym razem na łonet, gdzie przy niedzieli ukazał się tekst epatujący niewymowną grozą, w obliczu opisanego w nim faktu traktowania świętego krowiszcza z zasobów nadzwyczajnej kasty, w postaci ex-prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie, jak zwykłego osadzonego śmiertelnika(!). No to przecież jest czystej krwi (o ile wzorem straight-edge’owego hasła z ubiegłorocznego Marszu Niepodległości nie zostanie to poczytane za sformułowanie rasistowskie) skandal. Rzekłbym więcej – alarm! Zbyt to wszystko podobne aby spać spokojnie! I pewnie nie wszyscy śpią…
   Najpierw zwinęli pana sekretarza generalnego i nawet Smutny Roman wsparty całą, z niebywałą troską pochylającą się nad ciężką dolą zatrzymanego, węglarczykową trzódką ze wspomnianego portalu (którego personel ostatnim czasem zwany jest przez niepoprawnych złośliwców tak jak to zostało ujęte w tytule) nijak nie dali rady pomóc, a na światło dzienne co i rusz wychodzą kolejne kolorowe kwiatki. Następnie był jeden ex-wice, później drugi ex-wice… W kolejce oczekuje trzeci, tyle że ten jeszcze może się poszczycić posiadaniem - póki co nie wygaszonego - immunitetu. Ale co się odwlecze, to nie uciecze i istnieje poważna szansa, że nawet wysykiwanie odmienianego przez wszystkie przypadki wrażego akronimu nazwy znienawidzonej partii, nie zdoła przeszkodzić, aby różnej maści przyboczne Niutki, regularnie goszczące w przeróżnych sejmowo-kawowych ławach, zaczęły gościć w zupełnie innych ławach niestety, a mianowicie sądowych, zamienianych naprzemiennie na prycze. Tylko patrzeć aż po szefach klubu dobiorą się i do byłych ministrów. W tym tłoku w kolejce za kraty pozostaje mieć nadzieję, że i o senatorze Kogucie nikt tym razem nie zapomni. I wtedy się okaże kto i jakim głosem zapieje. Ku przestrodze innym drobnym załatwiaczom, których póki co niestety nigdzie nie brak…
   Jednak przedstawiona w kolejnym „łonetowskim reportażu” (cudzysłów bierze się stąd, że ostatnim czasem za sprawą przeróżnych żemł wraz z ichnimi stażystami-naśladowcami odnoszę nieodparte wrażenie, iż oto narodził nam się na owym portalu jakowyś nowatorski gatunek literacki) prawdziwa trauma umęczonego nagłą odsiadką mości pana prezesa to jeszcze nie wszystko, co mogło mnie w końcówce ubiegłego tygodnia zaskoczyć. Oto pewna absolutnie nieskompromitowana, choć swego czasu nieco zagubiona na berlińskich dywanach „polityczka”, specjalistka od jakości opalenizny i pachnącego kotlecika zachęca przy okazji „Marszu Wolności” aby „ramię w ramię walczyć o to co najistotniejsze”, najpewniej tak samo jak ramię w ramię polscy patomorfolodzy ze swoimi rosyjskimi kolegami przystępowali swego czasu (wedle spiżowych słów tej samej Yjwy wygłoszonych z trybuny parlamentarnej) do wytężonej pracy, której to efekty możemy dziś obserwować przy okazji kolejnych oprotestowywanych ekshumacji.
   Notabene taniec na grobach, który przy tej okazji urządzają w towarzystwie przeróżnych mocno skrzywionych dziwolągów politycy w rodzaju marszałka Borusewicza (że o przesławnym Januszu biznesu, który do tej pory jakimś dziwnym trafem nie zdążył beknąć za firmowanie swą znakomitą osobą procesu tzw. prywatyzacji, przez delikatność nie wspomnę), w sytuacji gdy wielokrotnie już stwierdzone zostały „posekcyjne” nieprawidłowości przy pochówkach, włącznie z zamianą ciał, w związku z czym nawet jeśli czyjaś rodzina „nie wyraża zgody na ekshumację” pozostaje wielce prawdopodobne, że przy tej okazji chciałaby ona decydować o losie zwłok, które niekoniecznie należą do ich krewnego, otóż tego rodzaju harce pozostają czymś tak żenującym, że brak doprawdy w słowniku ludzi cywilizowanych słów aby to należycie podsumować. W kontrze do tychże brewerii ciekawostką, będącą zarazem pokłosiem niedzielnej rejterady ze studia TVP trzech „uznanych polityków” naszej totalniackiej opozycji, może stanowić konferencja trojga rzeczników partyjnych w postaci Malowanej Lali Grabca wraz ze swoimi wiernymi przyplecznikami, a mianowicie niejakim Szłapką (tym od „z góry załóżmy, że nie spełnimy żadnych postulatów”) oraz trzecim pajacem o nieschodzącym mu z facjaty drwiąco-głupkowatym uśmieszku, stanowiącym – mimo stosunkowo młodego wieku oraz niebywale wręcz ostrej konkurencji - najbardziej chyba odrażającą postać w szeregach #nowegoZSL-u. Trzej muszkieterowie czy raczej świnki trzy (choć do tej roli zdecydowanie bardziej pasowałaby niejaka Airbusowa Kierwa) ni z tego ni z owego zażądali dymisji dla dziennikarza zadającego w swym programie politykom zbyt niewygodne i wcześniej nieustalone pytania (w myśl zasady, że niech się wstydzi nie ten co robi, lecz ten co widzi, a co gorsza pyta o to co widzi), co może ewidentnie stanowić wyznacznik nowych opozycyjnych standardów w ramach walki o #wolnemedia.
   Wracając jednak do treści obecnych na portalach w dniu wczorajszym, za charakterystyczne można było uznać łonetowe zestawienie tekstów donoszących o kolejnych aktach krwawej jatki na bynajmniej nieuzbrojonych Palestyńczykach w Strefie Gazy z ckliwą opowiastką o ocaleńcu z Sobiboru, który rzecz jasna uratował się całkowicie samodzielnie bez znaczącej pomocy ze strony ludności tubylczej, odnosząc przy tym dojmujące wrażenie, że napotkani Polacy nieustannie czyhają na jego życie, zamierzając go niechybnie wydać anonimowym nazistom. Dodając do tego odgrzebywane z czeluści internetu gorzkie żale naszego eksportowo-importowego „pana rezysera”, określanego mianem „polskiego”, a tak naprawdę wywodzącego się nieodmiennie z tego samego chowu co wszystkie Hollandy, Skolimowskie, Polańskie, Bogajewicze i inne „polskie ambasadory” (taki żarcik) w Hollywoodzie wraz z przyległościami (w tym towarzystwie jakimś dziwnym trafem nie znajdziecie ni jednego wyjątku), można zdobyć się na pewnego rodzaju ogląd całości sposobu opisywania zagadnienia tzw. stosunków polsko-żydowskich, z którego płynie nieodmiennie wniosek, że kampania tworzenia i zamieszczania tekstów na ściśle określone zamówienie także i na owym portalu ruszyła pełną parą.
   Jednak swego rodzaju nowość stanowią wyczyny różnej maści „panów redaktorów”, przekazujących w świat informacje o - na tan przykład - ewakuacji pacjentów z WIM-u na Szaserów ze względu na wizytę „Naczelnika”, który nie życzy sobie przebywać w jednym budynku z plebsem, a następnie zamiast dementi i przeprosin, brnięcie w to coś (cisną się na klawiaturę mocne słowa), doprawione heheszkami w temacie tego, jak to się przeróżne środowiska promowaniem podobnego fakenewsa spieniły. Nie jest to pierwszy casus tego rodzaju sposobu postępowania – przy tejże okazji odnotowanego w przypadku jednego z rzekomych tuzów nocnikarstwa (bo trudno tutaj raczej mówić o dziennikarstwie) ze stajni hajdarowskiej Rzepy – jednak jak widać pomału wchodzi to na stałe do codziennych standardów u poszczególnych panów żurnalistów, czego wyrazem są też wspomniane w akapicie powyżej łonetowe wykopaliska, firmowane przez zarządzającego owym portalem prosiaczka w sam raz - i to nie jedynie ze względu na zewnętrzne podobieństwo - nadającego się do kompanii wspomnianej Airbusowej Kierwy. No i należy przy tym przyznać, że mają rozmach sk… O pardon, miałem napisać - synowie gawłowskich lokatorek.
   Na koniec wypada jeszcze zajrzeć do blogosfery, gdzie toczy się kolejny front upupiania mniej wartościowego narodu tubylczego, tym razem za pomocą gry w złego i dobrego Żyda. Pełniący rolę tego ostatniego człowieczyna występujący w imieniu tworu określającego siebie samego jako „Forum Żydów Polskich” przekonuje nas oto, że nie warto, nie można, a wręcz nie godzi się łączyć sprawy wypłat wyimaginowanych odszkodowań w ramach zapisów ust. 447 (choć nie tylko) z kwestią odpowiedzialności za holocaust. Poradziłbym dla odmiany owemu Wujkowi Dobra Rada, aby zwrócił się może jednak z podobnym postulatem do swoich starszych bądź młodszych – to już jak tam kto woli – braci w wierze. I nie zawracał gitary kolejnymi próbami wpierania Polakom w brzuch razem z kąpielą (zgodnie z nomenklaturą jednej z uwzględnionych poniżej tejże notki joanek), że oto winni oni łożyć na kolejne słomiane jewrejskie inwestycje pod postacią wszelkiej maści festiwali, muzeów, kirkutów, teatrów, instytutów, akademii czy innych odczytów ku czci, nie wspominając już o goszczeniu u siebie i niczym nieuzasadnionym tolerowaniu wyjątkowego statusu wszelkich możliwych wycieczek pod specjalnym nadzorem z obradami Knesetu na Wawelu włącznie. Naprawdę było już tego aż nadto, a każdy następny tego rodzaju wyskok w obliczu podejścia do nas prezentowanego przez stronę przeciwną (bo tak właśnie po wszelkich forsowanych za oceanem ustawach należy ją określać, a nie - jak do tej pory to było w powszechnym medialnym użyciu - jako „przyjaciół” czy broń Boże „braci”), wypada traktować jako zdradę stanu, nie inaczej. Tak więc panu blogerowi, czy też raczej blagierowi, serdecznie już za jego rady i porady dziękujemy.
 
 
A oto i na deser obiecana w poprzednim tekście encyklopedyczna definicja:
*joanka – synonim nie posiadającej niczego mądrego do powiedzenia politycznej paprotki, której ów fakt nijak nie przeszkadza w formułowaniu swoich myślątek na forum debaty publicznej, co jest nadzwyczaj chętnie wykorzystywane przez jakże usłużnych żurnalistów, prócz tego, wbrew własnemu całkowicie mylnemu (podsycanemu w niektórych przypadkach przez wszelkiego rodzaju i typu mocno zdesperowanych amatorów kwaśnych jabłek, dawno oślepłych, a do tego ogłuchłych przynajmniej na jedno ucho, których opinie muszą wzbudzać poważną refleksję nad zmysłem ichniej do cna wykrzywionej estetyki) mniemaniu, nijak pod żadnym kątem nie grzeszącej urodą. Opcja polityczna nieistotna, toteż nieważnym jest czy będzie to przewodnicząca fan-clubu Madonny tudzież znawczyni trzecich lig hokeja na jednym lodzie zwana Ministrą  w Mucholocie, bądź też Sławetna Maderska Dziewica czy może Joanka z Wielkim Pypciem, robiąca niegdyś w TVP za nocnikarkę, alboli jednak nowoodkryta, choć mocno już wyliniała, a przy tym niezwykle modnie wygryziona „na szczura” nadzieja kawiorowo-basino-nowackiej lewicy w postaci niejakiej Szajbus-Bajbus odznaczającej się urodą tudzież inteligencją przywołującą z kolei na myśl niejaką Gburię-Furię z ekranizacji "Pierścienia i Róży", co do której potencjalnych admiratorów (o ile tacy śmiałkowie się znajdą) zaczynam podejrzewać, że musieliby nie tylko oślepnąć i ogłuchnąć, ale ktoś musiałby im również założyć przemocą ów pierścień przez głowę na grdykę, aby tym samym odciąć im resztki dopływu tlenu do czegoś, co u zwykłych , nie dotkniętych podobną przypadłością śmiertelników zwykło określać się mianem mózgu.
** łoszkliwy – gwarowo – coś paskudnego, ohydnego, brzydkiego do imentu, za rzeczownik odprzymiotnikowy można by tutaj uznać słowo papudrak, względnie papudrok występujące w innych narzeczach
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-05-2018 [22:27] - Imć Waszeć | Link:

Oto metoda na rozpanoszoną biurwokrację: https://www.youtube.com/watch?...