Jeśli na pogrzeb to tylko w stringach.

Niewiele osób zainteresowałem miotanymi ostrzeżeniami przed konsekwencjami zwycięstw  odnoszonych przez Jana Hartmana  nad przesądem i zabobonem. Dlatego, a może mimo to, podnoszę raz jeszcze:
nie tylko „problemy”, które porusza Hartman, ale również, a może nade wszystko, sposób argumentacji uzasadniający niezbędność niektórych tematów w przestrzeni publicznej, doprowadzi do tego, że niezadługo obudzimy się w świecie dobrze znanym czytelnikom 120 dni Sodomy markiza de Sade.
Obecnie czas biegnie szybko, o wiele szybciej niż kiedyś, stąd wypowiedziane  dziś, w czasach przesyconych gramszyzmem-cohnbenditizmem, słowa, jutro się mogą urzeczywistnić. Tym pewniej, im bardziej są absurdalne. Pamiętacie Państwo, był kiedyś taki wic: jaki jest szczyt optymizmu? – Gdy dwóch pedałów kupuje dziecięcy wózek.
Jeszcze kilka lat temu to był dowcip, z gatunku „abstrakcyjnych”. A dziś: „czy to jawa, czy sen”?  A w dodatku za  opowiadanie tego typu historii  można mieć nieprzyjemności jak w czasach komuny za żarty z Gomułki (Szpotański) czy wątpliwości odnośnie do sojuszu ze Związkiem Radzieckim (KPN).
Gdybyśmy potraktowali wypowiedź pana Hartmana na temat kazirodztwa  jak każdą inną, a argumenty na rzecz  depenalizacji incestu byłyby do społecznego zaakceptowania, to co miałoby nam przeszkodzić w postawieniu na forum publicznym, dajmy na to: sprawy kanibalizmu? Nie, nie żeby zaraz domagać się np. członka w tomacie dostępnego w każdej Biedronce („skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie/chcecie postępu, no to go macie”) . Na to jeszcze za wcześnie. Ale dlaczego nie zastanowić się nad społeczną akceptacją dla pomysłu, aby można było podczas stypy spożyć, ku czci zmarłego, po kawałku któregoś z jego organów? Serduszko, jako najbardziej czyste, a nawet uduchowione (niezależnie co w tej sytuacji słowo to miałoby znaczyć) wzniosłymi symbolami, narzuca się z całą swą tkliwą oczywistością.  Rzecz jasna pod warunkiem, wyrażenia przez dawcę stosownej woli  przed śmiercią. Jesteśmy przecież ludźmi cywilizowanymi.
Czy umierający mąż nie mógłby przekazać żonie spreparowanej męskości – niech sobie zwisa z szyi bogdanki nanizany na równie spreparowanym jelicie męża, przypominając jej dawne, trochę już zapomniane (dziad w międzyczasie spierniczał),  chwile rozkoszy. Niech sobie dynda, niech wyzwala  z jej oczu serdeczną łzę pamięci o zmarłym. W świetle wynurzeń (wynaturzeń) pracownika z UJ, co miałoby stać na przeszkodzie temu, aby w dobrym tonie było pojawić się na pogrzebie przyjaciela sodomity w stringach? Pytam się? - Co!? I stanowczo domagam się odpowiedzi!
A przecież to byłby dopiero początek. Resztę dopowiedzcie sobie Państwo sami. Również z pozorów cenzuralnych muszę zdać się na wyobraźnię (chorą?) czytelnika.
Tak oto, niespostrzeżenie, przy cudownych dźwiękach  syreniego śpiewu o zwycięstwie nad opresją tabu, otwierają się wrota piekła. Wrota do rzeczywistości, przy której to co zgotował Putin swoim poddanym to raj, a prawa panujące w Państwie Islamskim, to  najwyżej drobne niedogodności.
W świecie Gułagu kanibalizm był przejawem rozpaczy umierających z głodu ludzi i mimo wszystko, tzn. mimo nieludzkości systemu, był karany (pisał o tym Sołżenicyn w Archipelagu Gułag). W świecie, o którym mówimy byłby w dobrym tonie. Byłby przejawem sublimacji uczuć, smaku i gustu.  Podobnie jak inne, zatrważające nas dziś, patologie i wynaturzenia.
Dlatego podnoszenie bredni pana Hartmana do godności poglądów, zwłaszcza przez umysły wybitne, musi zatrważać. Bo jeśli są to poglądy to możemy z nimi dyskutować, a dyskutując zakładamy możliwość zrewidowania własnych a przyjęcia interlokutora.
Nie z każdymi słowami można dyskutować. Nasza cywilizacja jest cywilizacją dialogu, ale w ramach wartości. Gdyby Odyseusz podjął dysputę z syrenim śpiewem, Penelopa do dziś trudziłaby się nad szatą, w jałowym znoju. Pan Jezus też nie podjął dysputy nad szaloną propozycją, tylko powiedział: „przecz ode mnie szatanie”.
Ja oczywiście nie podejrzewam prof. Andrzeja Nowaka, że miałby ochotę na przyjęcie choć cząstki z „poglądów” kolegi z pracy, a krakowskiego filozofa o diaboliczność (jeszcze czego!), ale dziwi mnie, że tak pryncypialny wobec chamskich wypowiedzi Hartmana nie chce dostrzec, że są one skutkiem właśnie jego „poglądów”. Nie są wszak pochodną złego wychowania krakowskiego akademika – myśleć coś takiego o człowieku nie dość, że o tak szlachetnych korzeniach, to jeszcze udzielającego się w wielce charytatywnej i edukacyjnej organizacji w charakterze jej wiceprezesa, byłoby dowodem daleko posuniętej …. hmm… ksenofobii. I to w stanie czystym. Zachowania pana Hartmana są pochodną, złego, w sensie etycznym, myślenia. A może nawet, niemyślenia, które może być równie złe, jak złe mogą być ludzkie-nieludzki intencje.
Profesor Nowak w wywiadzie dla GPC mówił: „ wypowiadając się kilkakrotnie na jego [Hartmana] temat, robiłem to wyłącznie w kontekście wyjątkowej wulgarności i chamstwa występujących w jego wypowiedziach”. Głowa do góry panie profesorze. Już niedługo nie będzie z tym problemu, bowiem w świecie zbudowanym na „poglądach”  Jana Hartmana kwestia wulgarności czy tym bardziej chamstwa w ogóle zniknie, a w każdym razie diametralnie zmieni swe dawne znaczenie. Bowiem, jak mówił barokowy poeta: „gdy występków nie karzą /Grzeszyłby, kto by dobrze czynił”.  Wulgarnością będzie czystość, chamstwem – delikatność.
Piszę o tym wszystkim z niechęcią, bo dużo prof. Andrzejowi Nowakowi zawdzięczam: przede wszystkim jako Autorowi dzieł wybitnych, z których w miarę swych skromnych możliwości staram się czerpać jak najwięcej ku wzbogaceniu warsztatu historyka. Dzięki Profesorowi  miałem zaszczyt współpracować z jednym z najbardziej prestiżowych wydawnictw nie tylko w Krakowie, ale kraju.
Uważam jednak, że ponad delikatność wobec osoby Profesora, ważniejsza jest inna kwestia: zwycięstwo w kraju normalności. A nie dojdzie do tego, i tu następuje clou mojego zarzutu, jeśli nawet tak prawe osoby jak prof. Nowak będą czuły się bardziej zobowiązane w stosunku do korporacji (sitwy – po prostu) niż wspólnoty zamieszkującej obszar między Bugiem a Odrą. Bo tym tłumaczę sobie gorliwość Pana Profesora w odcinaniu się od „krucjat”, w zapewnieniach, że ja nigdy, za żadne skarby i w ogóle,  i w szczególe, i pod każdym innym względem. Tym wyjaśniam zapamiętałość w podnoszeniu bredni kolegi z roboty do godności poglądów.
Fakt, że wielu z naszych-nienaszych trapi wyżej wymieniona przypadłość: nie tylko akademików, ale członków innych korporacji również, jest jednym z  powodów dla których nie wygramy wyborów. Tych, ani przyszłych, ani żadnych.
I to jest powodem, dla którego podniosłem sprawę deklaracji prof. Nowaka, a nie – jak insynuowała pani red. Bochwic – zamiłowanie do kreciej roboty. Ładnie to tak Pani Redaktor rzucić mięsem insynuacji, a później się już nie odezwać, choć aż po dwakroć odpowiedziałem Pani?
O innych powodach tego, że PO nie ubywa, a nam nie rośnie, w następnym wpisie. Aby umilić sobie czas oczekiwania na kolejną porcję mych zbawiennych uwag, proponuję nucić piosenkę „Wesoło było na moim pogrzebie”, albo inną, równie skoczną i radosną.
 
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Vinitrol

24-10-2014 [14:49] - Vinitrol | Link:

Pozwolę sobie skomentować za pomocą lekko przerobionego cytatu z ... nie właśnie skąd ? ;)

"... Vinitrol wystąpił z kolei na środek izby i rzekł ostentacyjnie :
Panie Kościelny, daj mi twą rękę. Pan jesteś szlachcic i uczciwy człowiek!
Co to jest? co to znaczy? - ryknął POstępowiec zrywając się z siedzenia.
-POstępowcu- rzekł zimno Vinitrol- pozwalam sobie mniemać, że pan Kościelny jest uczciwym człowiekiem, i sądzę, że nie masz w tym nic przeciwnego POprawności POlitycznej?...."

ps. piosenki wyżej wymienionej nie znam więc nuce sobie zaproponowany swego czasu przez T. Drozdę szlagier "Czekamy na wyrok".

Obrazek użytkownika Robert Kościelny

24-10-2014 [21:02] - Robert Kościelny | Link:

Bardzo dziekuję za komentarz i piosenkę:)

Kłaniam się