~~Dwadzieścia dwa lata temu wstecz, byłem świadkiem i współuczestnikiem wydarzeń, o których po kolei chcę opowiedzieć.
Marzec 1992r. 33-letni spawacz PMEiUP „Energomontaż – Zachód” Witold B., pracujący na kontrakcie w RFN, ulega zasłabnięciu i z budowy zostaje przewieziony do kliniki. Rozpoznanie niemieckich lekarzy – kardiomiopatia – powiększenie mięśnia sercowego i zarazem rozstęp włókien tej pompy krwi, z zasady nie do zastąpienia. Operacja i leczenie w RFN nie wchodzą w rachubę, warszawska centrala kontraktowa kalkuluje koszty, więc młody spawacz zostaje dowieziony do polskiej granicy, do Zgorzelca, w stanie nazwijmy to – ciężkiej choroby. Stąd taksówką dojeżdża do Wrocławia, gdzie dzięki natychmiastowej pomocy znajomych i specjalistów – lekarzy oddziału kardiologicznego Szpitala im.J.Babińskiego udaje się pacjenta odtruć, gdyż wskutek niewydolności pracy serca, zatruwa się cały organizm. Szpitalna wyrocznia, przemiła pani docent Czarnomys oświadcza, że stan jest tragiczny, organizm wprawdzie na jakiś czas odtruty, ale w rachubę według jej rozeznania i sugestii lekarzy niemieckich, wchodzi tylko zabieg transplantacji serca.
I tu zaczyna się istotna improwizacja. Dyrektor Energomontażu daje swojego służbowego Volkswagena do dyspozycji i ruszamy do Zabrza. Zupełnie w ciemno...
Zabrze to ponure miasto, pośród pyłów, dymów z wszelakich kominów, odrapanych familioków, śród rachitycznej zieleni kilka zupełnie niepozornych budynko – baraków z czerwonej cegły. To sławetna już klinika – królestwo profesora Religi. Aż trudno wprost uwierzyć, że jest to miejsce chirurgicznych cudów.
Profesora Religi nie zastajemy, jest w Warszawie. Jego „prawa ręka” - docent Zembala, przegląda dokumentację, zapoznaje się ze stanem chorego i ...dzwoni do profesora. Przyjmie pacjenta w Warszawie nazajutrz. Ruszamy do Warszawy. Koniecznym jest wykonanie specjalistycznych badań, jak pomiar ciśnienia w komorach przez cewnikowanie etc. Profesor kieruje chorego do Instytutu Kardiologicznego w Aninie, gdzie spotykamy na korytarzu w roli pacjenta Mieczysława Rakowskiego. Po wykonaniu istotnych badań i kilkunastodniowym pobycie w klinice w Aninie – wypis do domu i... oczekiwanie na serce.
3-go czerwca (1992r.) - do niewielkiego podlaskiego miasteczka przylatuje helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. 3-go czerwca w Szczecinie zginął w wypadku 25-letni motocyklista i rodzina zgodziła się przekazać jego serce do dyspozycji profesora Zbigniewa Religi. Serce to leci też specjalnym samolotem do Zabrza. Wieczorem 3-go czerwca profesor Religa wszczepia to serce.
Po paru godzinach następuje odrzucenie. Zbyt słaby metabolizm organizmu, może też trzeciorzędne cechy krwi – tłumaczy post factum – docent Zembala.
Okazuje się, że jest jeszcze deska ratunku w zabrzańskiej klinice - sztuczne serce produkcji belgijskiej. Jakiś pacjent przymierzany doń, niestety nie doczekał.Profesor, który nie wychodził po pierwszej operacji w nocy wszczepia te komory.
Wynik nie dotyczy już Czytelników.
„Dziennik Bałtycki” z 3.02.1993r. Na czele tzw. tabeli zaufania (25 osób predystynowanych przez czytelników) – profesor Zbigniew Religa. 3,97 pkt.i bezkonkurencyjnie I-sze miejsce.
Tu nawiążę do tytułu zwycięskiego filmu z ostatniego Festiwalu w Gdyni – bo bywał Bogiem...
Tadeusz Buraczewski 10.10.2014
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2603