Fachowcy. IQ - w dyzmach...

Życie – wynalazek boski…życie cudem jest, że zacytuję refren jednej z mądrzejszych piosenek. Życie jako egzystencja to pasmo trudności, wyrzeczeń, poświęceń, kompromisów, wzlotów, upadków etc… Nad pytaniem – jak żyć – głowi się tak artysta, polityk, student jak i żebrak. O! Student żebrak ale z pomysłem! Odkurzył mi tę opowiastkę z lat młodości onegdaj Janusz Christa – niezrównany facecjonista i twórca kultowych komiksów. Sporo lat temu do ZSRR jeździł „pociąg przyjaźni”, czyli działo się to gdzieś w latach 60-tych. Kiedy ten zatrzymał się (m.in. ze studentami podówczas sopockiej PWSSP) na stacji – Moskwa, zakwaterowano polskich żaków w ekskluzywnym hotelu „Rassieja”. Kiedy kolacja w hotelowej restauracji z braku waluty poczęła tracić wymiar tradycyjnej studenckiej imprezy, jeden z nich, znający wybornie język niemiecki, wdał się w dysputę z ostro balującymi przy sąsiednim stoliku niemieckimi handlowcami. Dobry greps – i ... towarzystwo zsunęło stoliki zussamen, by już razem degustować nie tylko siewierną vodkę pod czarny kawior. Niemcy zamawiali, zachęcali do balangi, pili... i rozrzewnieni płakali. Cały ciężar ekwilibrystyki lingwistyczno - biesiadnej spoczywał na tym jedynym studencie, operującym językiem Goethego i Kanta. – Co ty tym Niemcom naopowiadałeś? – pytali zatem po lukullusowej uczcie – kolegę poliglotę. – Aa – powiedziałem im, że wy jesteście Niemcami powołżańskimi, i już niestety nie znacie ojczystego języka, a ja  studiuję germanistykę. Nikodem Dyzma też sobie poradził na sławetnym raucie. W końcu studiował z Żorżem Ponimirskim na Oxfordzie.(Pono w UElotto stawiają zakłady 27:1 że on i w Brukseli by dał radę). Przewrotność losu pozwala dość często z jakiegoś anonimowego ambicjonariusza wykreować VIP-a, celebrytę a nawet męża stanu. Jak utrzymuje Jean d`Ormesson (autor „Traktatu o szczęściu”) – przypadek to zderzenie dwu konieczności. Dlatego uważam za geniusza pisarza i dziennikarza Tadeusza Dołęgę-Mostowicza. Jego patent literacki – Nikodem Dyzma – jest absolutnie nieśmiertelny. I jako model pełny. Tu apeluję do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, by jakiś pomnik wystawić Nikosiowi.  Mamy taki nadmiar cokołów – to jakiś  Dzierżyński spadnie zeń, to ruski generał, czy jak ostatnio komunista Karol Świerczewski. Cokołów nie trzeba burzyć, wypada je tylko lepiej wtórnie wykorzystać. Kto mógłby dokonać odsłonięcia takiego monumentu? Może zasłużył na to R.Mazurek. On potrafi molestować i emablować i…odsłaniać przed mikrofonem. Po zapytaniu ministra Glińskiego o rolę Polskiej Fundacji Narodowej, kiedy jesteśmy tak bezczelnie zewsząd atakowani, ten poległ niczym ośmiorniczka na talerzu od posła Rabieja, gotowa do konsumpcji w ramach rozliczenia zakładu z bystrym Robertem. Wszystkie tropy dzisiaj prowadzą do Twittera i FB. I znalazłem a jakże tam enuncjację p.Glińskiego o jakimś panu, właścicielu kilku gazet, co to przyszedł po pieniądze do jego PFN. I co? Ano nie dostał, bo „PFN strzeże funduszy publicznych”. A strzeżonego Pan Bóg strzeże - ”No nie możemy tak funkcjonować i mówmy o tym wprost” – konkludował bohatersko, zadowolony z siebie luminarz. Wystarczy być. Tu wypada dodać, że pomysł z Dyzmą  podprowadził T.Dołędze-Mostowiczowi sprytny pisarz Jerzy Kosiński. Splagiatował. Nawet film w USA nakręcono pod wymownym tytułem „Wystarczy być”. Jak to mówi Hamlet – „to be…” – ale z kim? Nie ukrywam – tego odkrycia dokonał kolega po piórze Marcin Hałaś. Zamieścił na Fejsbuku i zanim udostępniłem – sprawdziłem. Otóż Gabinet Polityczny MKiDN RP – to czterech niespełna trzydziestolatków i jeden starszy. Metaloplastyk, o drugim nic nie wiadomo, trzeciego to chyba pierwsza praca, a dwóch pozostałych było związanych z rolnictwem. Kultura agrarna ok.,  ale bank zbożowy już był, jak zasuponował celnie Dyźmie  Kunikowski vel Kunik. Ad rem. My tu gadu gadu, a lada moment zwolni się miejsce na statuę naszego Nikodema, bo jakiś były bohater spadnie z cokołu. Póki co, może by w międzyczasie uczcić go w wymiarze (sic!) światowym? Może by tak IQ począć mierzyć w dyzmach?  I powyżej 150 dyzm wiadomo – geniusz! No!!!