W przeddzień "Marca" - o martyrologii bez ofiar

   W pewnej, skierowanej rzecz jasna wyłącznie do megainteligenckiego i niezmiernie wyrobionego widza, sobotniej audycji telewizyjnej, prowadzonej zwyczajowo w formie arcykoszernego posiłku dla starannie wyselekcjonowanych, spośród elitarnych środowisk warszawki i krakówka przez znanego ex-agenturalnego resortowego synalka, wielce wytwornych gości, pewien modny i ceniony pisarzyna, który odznaczył się był tym, że swego czasu występując z pozycji pomylonego pseudoślązakowca (wywodząc swoje drzewo genealogiczne przynajmniej od II-giej połowy XVIII wieku, w którym to czasookresie moi przodkowie, tak po mieczu, jak po kądzieli, grasowali na obszarze pomiędzy Bielskiem a Opolem, nieskromnie śmiem twierdzić, że wiem o czym mówię) kazał się w nagłym przypływie twórczej egzaltacji naszemu krajowi pi…..ić, występując tym razem w towarzystwie dwóch krasnali ogrodowych, zgrywających wybitnych "panów artystów""tworzących dzieła sceniczne skierowane rzecz jasna do niezmiernie wysublimowanej publiczności, i, robiącej za wątpliwej wartości estetycznej ozdobnik, panieneczki, doszedł w toku zajadłej dyskusji do daleko posuniętych wniosków, że cała ostatni rejwach z judeopozytywnymi w roli głównej został wywołany przez rządzących na zlecenie Rosji. Czyli wnioski wywiódł zgoła podobne jak co niektórzy piszących na łamach GP, odwrócone zostały jedynie co nieco wektory. W jego narracji to nie różnymi szemranymi fundacjami kręcą mityczne „ruskie”, a raczej wywijają oni wprost i bezpośrednio polskim rządem. A ja tymczasem w swoim małym absolutnie niegeopolitycznym rozumku, kombinuję sobie tak, że obie te wersje do poważnej rozmowy o polityce nadają się mniej więcej tak samo, mając tyle wspólnego z rzeczywistością co bajki z mchu i paproci usiłujące zamazywać rzeczywistych inspiratorów i beneficjentów.
   Zbliża nam się oto okrągła rocznica „wydarzeń” marca 68 i o ile przytoczony w cudzysłowie eufemizm nijak nie pasował nam do chociażby rocznic naszych polskich grudniów, tudzież „powstania wielkopolskiego” odbywającego się w czerwcu Roku Pańskiego 1956, choćby ze względu na ilość bądź co bądź ofiar śmiertelnych stanowiących krwawe żniwo tychże walk ulicznych, to w przypadku zbliżających się obchodów szykowane nam już od jakiegoś czasu wzmożenie martyrologiczne nijak nie ma się do rzeczywistego przebiegu owych „wydarzeń” i w odniesieniu doń owa nazwa pozostaje jak najbardziej adekwatna. Bo i były to po prostu wydarzenia bez tragicznego podłoża, nikt z tego co nam dziś wiadomo ofiary krwi w nich nie złożył, a stanowiły one w swej istocie nic innego, jak efekt ostrej walki frakcyjnej w ramach macierzystej Partii. Oczywiście młodzież jak to młodzież, nawet ta resortowa, nie musiała sobie wcale z powyżej przytoczonych okoliczności zdawać sprawy, mając gorące głowy pełne porywających idei: wolności, równości, braterstwa i tym podobnych chwytliwych haseł rewolucyjnych. Spójrzmy jednak na efekty owego usilnego marcowania się naszej rodzimej młodzieży studenckiej.
   Do opuszczenia wielu intratnych stanowisk zostało przymuszone pewne grono ludzi, legitymujące się jedynie słusznym pochodzeniem, a wywodzące w powalającej większości przypadków swój polityczny rodowód z samej mrocznej głębi stalinowskiego Kraju Rad, a w niemałej części również ze środowiska przedwojennych kolaborantów z KPP. Przyjrzyjmy się zatem krzywdzie jaka tych nieszczęśników spotkała. Otóż, proszę sobie wyobrazić, zostali oni zmuszeni do emigracji z ojczyzny, którą przecież ukochali do tego stopnia, że z wyraźnie rysującym się na twarzach obrzydzeniem do samych siebie tudzież do podejmowanych przez siebie działań, przez wiele lat pracowali na rzecz tejże ojczyzny na wiele różnych sposobów: w ubeckich kazamatach przetrzymując, być może w mało humanitarnych warunkach, wszelaki chłam czarnosecinny, wydając i wykonując niezwłocznie stosowne, jakże sprawiedliwe, wyroki, wreszcie prozaicznie przytrzaskując szufladą palce różnym naszym krajowym faszystom, sadzając ich wygodnie na nogach od stołków, polewając świeżą wodą dla otrzeźwienia itp.
   Moje pytanie brzmi: czy gdyby nie zostali owi strażnicy słusznie minionego systemu zmuszeni do emigracji przez „frakcję partyzancką”, a dajmy na to w zamian zostaliby skazani sprawiedliwymi wyrokami sądów na długoletnie odsiadki i to na stołkach całych, nie zdekompletowanych – czy wtedy nie byłby to dopiero ze strony państwa polskiego zwielokrotniony przykład antysemityzmu? Czy gdyby wydalono ich samych, pozostawiając w kraju rodziny, czy nie stanowiłoby to aktu bezprzykładnego bestialstwa i dowodu na wrodzony Polakom (tym komunizującym i tym komunikującym się co niedzielę) faszyzm? Czy aby zbrodnie sądowe, popełnione wraz z całą swoją otoczką przez niemałą część uciemiężonych marcowych „uchodźców”, zasługiwały na tak surowe potraktowanie polegające na umożliwieniu ich sprawcom osiedlenia się na mitycznym „zachodzie”, z perspektywą na nowe, nieporównywalne jakościowo do wegetacji w demoludach, życie dla nich samych i ich rodzin, o którym większość naszych rodaków mogła jedynie pomarzyć, ale i z zachowaniem prawa do resortowych świadczeń, prócz tego z dodatkowym bonusem w postaci możliwości ustrojenia się w piórka ofiar faszystowsko-komunistycznych prześladowań w kraju pochodzenia (wiele lat później z podobnej możliwości skorzystali nasi rodzimi i nie tylko rodzimi Romowie, organizując sobie nowe życie w okowach rozbuchanego socjale, chociażby na Wyspach Brytyjskich).
   Odpowiedzcie sobie na te wszystkie pytanie drodzy Państwo sami pochylając się z refleksją nad martyrologią „marca”. Czy ktoś policzył ilu ludzi zostało w analogicznych okolicznościach zmuszonych do emigracji po karnawale „Solidarności”, która to praktyka ciągnęła się praktycznie przez całe lata 80-te? Czy ktoś jeszcze pamięta zdjęcia ojca obecnego premiera wpychanego na siłę do samolotu z biletem w jedną stronę, pozbawionego komfortu zabrania ze sobą osób z rodziny? Czy ktoś zna jakieś analogiczne historie tych, którzy w 68 roku jako ideowi komuniści z równą determinacją opierali się wywiezieniu na „zgniły zachód”, a potem przemykali z powrotem przez zieloną granicę do kraju? Nie mają Państwo wrażenia, że znowu przy okazji tej nadchodzącej wielkimi krokami rocznicy, ktoś będzie bardzo usilnie zabiegał, aby w społecznej świadomości wymieszać katów z ofiarami na pomieszanie dobrego i złego?
   Przez lata środowisko, z którym zwyczajowo identyfikuje się towarzystwo wzajemnej adoracji nawiedzające tłumnie audycję wspomnianą w pierwszym nomen omen ustępie załamuje ręce nad tradycyjną polską, niczym zresztą nieusprawiedliwioną i z gruntu niesłuszną, martyrologią. Ukazuje nam się przy tym wyraźnie wszczepiana od lat w świadomość i podświadomość polskiego społeczeństwa idea, zgodnie z którą jedyną martyrologią jaką należałoby nam czcić jest ta, którą symbolizuje nadchodząca wielkimi krokami nomen omen „abrahamowa” rocznica. I myślę, że nie potrzeba nam bardziej ewidentnego przykładu na to w jaki sposób takie czy inne wpływowe środowiska są w stanie zrelatywizować wszystko i wszystkich, tworząc martyrologię tam, gdzie jej w gruncie rzeczy nie było, a potępiając lub wyśmiewając próby uczczenia realnych ofiar poniesionych w okolicznościach, które z samej swej definicji są uznawane za niesłuszne. Brońmy się przed tym tak jak świadomy konsument zwykł czynić przy oklejonych reklamami półkach sklepowych w hipermarketach - nie kupując bezmyślnie i nie przyjmując za dobrą monetę tej fałszywej z gruntu narracji.

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika zbieracz śmieci

27-02-2018 [21:28] - zbieracz śmieci | Link:

Zero empatii ,okrucieństwo aż bije po oczach ,tak jak bito po grzbietach naiwnych za widowisko pt."Dziady" zdjęte  ponoć o zgrozo bo główny bohater zawiesił wymownie głos i jeszcze bardziej wymownie spojrzał w stronę loży gdzie siedział namiestnik Kremla.Za te wymowności i choćby za pochodzenie głos mu z głowy nie spadł a wszystko zebrał Dejmek ,który do śmierci twierdził ,że żadnej prowokacji nie szykował i nie miał najmniejszego zamiaru.
Jedyna prowokacją ale artystyczną było powierzenie roli Konrada aktorowi o szepetlawej wymowie i nie trudnej ale arcy trudnej urodzie.
Gdyby tak policzyć opowieści masochistów którzy dawali się póżniej lać za michnika,blumsztajna i resztę tego towarzystwa ,to okazało by się ,że to przedstawienie oglądało osobiście tak cirka gebałt z 10 tyś osób.Czego ich ojcowie pasem w domu historii nie nauczyli to wujek z ormo pałką zrobił przyspieszony kurs.