Moda, polityka, okolice...

Z modą sprawa jest banalna, jedni potrafią się ubrać, inni się tylko przyodziewają. Któryś z wielkich haute couture trafnie zauważył, że moda przestaje być modna  gdy…staje się (sic!) modna.  Jako klasyczny przedstawiciel „epoki Beatlesów” kupowałem u szewca sztyblety bitelsówki z metalową klamrą do spodni „dzwonów”, nad którymi królowała koszula w kwiatki. To był na przełomie lat 60/70 absolutnie obowiązujący sznyt. Do tego fryzura a`la Brian Jones i z tła gomułkowskiej szarzyzny „dzieci kwiaty” miały dokonać kolorowej rewolucji. Dobrze widzianym było posiadanie powielaczowej wersji „Skowytu” Allena Ginsberga czy „Rewolucji dla zabawy” Abbie Hoffmana. Na prywatkach królował Dylan.  To jego hitem przekonywał Jimi Hendrix, iż „dawno powinniśmy przejść z wieży z kości słoniowej do wieży kontroli ruchu”… O! Właśnie – to pokolenie, które miało zmienić świat niebawem w większości założyło „niebieskie kołnierzyki”, a najzdolniejsi i najbogatsi dołączyli do elity kontrolerów ruchu. „Kto za młodu nie był hipisem, ten na starość będzie świnią” – a i z tych co nosili kwiaty we włosach, rekrutują się z powodzeniem stadne pobliża koryt. Józefowi Piłsudskiemu jest przypisywane przenikliwe stwierdzenie - "Kto za młodu nie był socjalistą, ten na starość będzie skurwysynem, ale kto na starość socjalistą pozostał, ten jest po prostu głupi." I to nie jest jakaś użytkowa mądrość  etapu, a mądr wybitnie uniwersalny. Dla rozluźnienia myśli przerobię starą fraszkę anonimową ( przynajmniej proces mi nie grozi) –
Zmieniają się czasy i obyczaje
(może i Kaczmarski byłby na banicji)
Car & bismarczyca nas codziennie łaje
A Kordian? Kordian jest szefem policji…
A teraz ad rem. Moda. Oto facio, pół brody siwej i symetria do połowy czarnej, chytre rozbiegane oczęta, całość zwieńczona kapelutkiem chroniącym łysinkę. Pod nią przegrzewają się włókna asocjacyjne, neutrony tłuką się jak Budka z profesor Pawłowicz, co skutkuje natychmiastowym chlustem pomyj. Nazwać przeciwnika „ch*jem”, to publicznie przyznać się do proroczych słów „Autobiografii”  (którą ongiś śpiewał)  -  „Pewnego dnia zrozumiałem, że ja nie umiem nic…” Noo denko.  A wielordzeniowy procesor naszej sceny politycznej – pan Jarosław, jak się nosi? Klasyczna ciemna marynarka plus ten sam czarny znoszony krawat. Obok niego siedzi w ławie sejmicznej hipis z krwi i kości R.Terlecki pseudo Pies. Kumpel hipiski Kory i poety Zbyszka Szymańskiego. Nawet ostatnio zapuścił jasne  kosmyki nad uszami.  Widziałem jak zaśmiewali się obaj oglądając na tablecie gdy Jim Carrey z Bydzi (Bydgoszcz) Jan Rulewski straszył w Senacie polinezyjską maską.  Dla mnie zagadką pozostaje moda na niedogoleńca czyli „mieć szczeć”. Polityk, aktor czy inny celebryś, niech no tylko wybije się na tzw. rozpoznawalność, przestaje się golić. Oto próba zrozumienia – pamflecik Niedogoleńce
Boję się  włączyć telewizorek –
- strach czy obłuda we mnie wzbiera,
że się wywali na  kopę cali
dziób rzezimieszka czy gangstera.
Facio obłóczon w Armaniego
-  z facjaty – nie golony kmieć,
(na brak urody – starczy moda...)
jeży w mordeczce – do mnie – szczeć!
Ba! Ważne to – dziś mieć tę szczeć?!
Ta runna śród VIP-ersów – moda...
(celebryś, aktor czyś - polityk?)
Czuć greps z jasełek -  pysk Heroda...
Nie ma patałach na żyletkę..?..
Może dziadowi jakiś datek?
Po co turzyca mu na licach
kiedy w przegubie złoty Patek?..
Szczerzy się do mnie chluj & niechluj –
- różnosecinna polit-sitwa...
Golarski czy gordyjski lemat?..
Szczerbiec potrzebny tu – czy brzytwa..!?
Goli swój swego...a dlatego
pointa popod gilotynką bredzi...
I nie afera – prawdka szczera –
- jest może tak, noo bo Fryzjer* – siedzi...
* - główny oskarżony w aferze kryminalnej
Kto ten rebus rozwikła – nagroda. I coś budującego na koniec – Epitafium dla Boba Dylana napisane przez Jacka Kaczmarskiego (proroczy fragment):
Mówić będą żeś zbiegł
Ale wyjdą na brzeg
I zdradzieckie ci lampy zapalą
Ale ty patrząc w dal
Płynąć będziesz wśród fal
Aż sam wreszcie staniesz się falą...