Migawki z teraźniejszości czyli kto tu z kogo robi idiotę?

   W okolicach ostatniego weekendu uważny obserwator miał okazję nacieszyć się dostawą różnorakich rozrywek wynikających z bieżących wydarzeń politycznych tudzież doniesień medialnych, które oceniłbym raczej jako drugo- lub trzecioplanowe, co jednak nie skłaniałoby mnie do tego, by całkowicie bagatelizować ich znaczenie dla widzianego w ujęciu całościowym stanu jakościowego polityki uprawianej na naszym krajowym poletku.
   Dowiedzieliśmy się np. z Izby Wyższej Parlamentu, że, owszem, aferzystów ścigać może i należy, ale jak przychodzi co do czego, to przecież temu naszemu koledze tak dobrze z oczu patrzy… Przypomniała mi nieco ta postawa zaprezentowana przez siwogłowych senatorów , wybranych na swoje stolce w ramach Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (cóż na to jakże gniewny, bo raczej już niemłody, za to bezkompromisowo cięty na „partyjniactwo” pan piosenkarz i jego coraz mniej licznie zasiadający w ławach sejmowych woJOWnicy?), obronę, prześladowanej przez kaczystowski reżym w osobie niejakiego pana Jakiego, miss Jaruzelskiej uskutecznioną na szpaltach którejś z gazet przez znanego i cenionego publicystę RAZ-a, na którą rzecz jasna najmniejszego wpływu nie miała, zgodnie z zapewnieniami samego defensora, znajomość z generałówną zadzierzgnięta ponoć jeszcze w czasach młodzieńczych.
   Moim skromnym zdaniem jednak porównanie starego Kisiela (nie mając tu na myśli wojewody kijowskiego piastującego ten urząd u schyłku świetności I Rzeczpospolitej) do jegomościa, który 13 grudnia 1981 nieudolnie próbował udawać Janka Suzina w wersji mundurowej, bo taką właśnie paralelę zastosował rzeczony publicysta, na milę pachnie popełnionym z premedytacją nadużyciem. Żarty żartami, ale uważam, że popełniając podobny tekst należy znać proporcje. Zwłaszcza gdy te proporcje po jednej z porównywanych stron bądź co bądź wyznaczała ofiara krwi.
   Sprawa strzału w kolano państwa senatorstwa obok innych funkcji spełniła także rolę burzyciela z uporem maniaka wpajanej nam od miesięcy i lat narracji o wszechmocy despotycznego Kaczora nad jego pretorjanami (to o państwie senatorstwie głosującym zgodnie z „nakazem sumienia”) i pretorianami (to o pozostałych). Wynika z tego, że obecnie bardziej eksploatowana będzie wersja o gryzących się pod dywanem buldogach.
   Narodził nam się za to nowy charyzmatyczny lider. Do tego jak wiemy również młody, nieprzeciętnie rzutki, choć chyba już niestety średnio perspektywiczny. Na konwencji tzw. ludowców pewien lekarz nie-rezydent, któremu tylko jakimś cudem udało się przy tej okazji, wzorem sławetnej posłanki Sawickiej, nie rozpłakać, zawodził piskliwym głosikiem, wygrażając przy tym piąstką tym wszystkim, którzy chcieliby zepchnąć ze sceny politycznej odbudowywane przez niego pieczołowicie latami jakże znamienite ugrupowanie, złożone z członków powszechnie znanych z uczciwości, ideowości i braku koniunkturalizmu, poprzez pozamiatanie tegoż jego własnymi metodami.
   Partia, która w poprzedniej kadencji zagarniała zagubione sieroty po filozofie z Biłgoraja, teraz dla odmiany ratuje się popłuczynami po ZChN-ie. Jednak obawiam się, że tutaj żadne machanie gałązkami i robienie groteskowych min nie pomoże. Ocalić ludowców od samorządowego i parlamentarnego niebytu mogą jedynie kolejne, jeszcze bardziej drastyczne i utrudniające rolnikom i nie-rolnikom codzienną egzystencję, posunięcia koalicji rządzącej.
   Objawili się nam również w końcu długo wyczekiwani w pewnych kręgach nacyści (wersja nazewnictwa ze starych przekładów). I to nie ci mityczni zza zachodniej granicy, których narodowości dotąd nie wszystkim badaczom udało się ustalić, ale prawdziwi, nasi, krajowi, chciałoby się rzec, swojscy. To nic, że ichnie mocno folklorystycznie zabarwione, uskuteczniane w leśnej kniei obrzędy przypominają bal przebierańców dla umęczonych długotrwałą kuracją psychotropową wykolejeńców, a bardziej kumatym przywodzą raczej na myśl wątek RAS-istowskiej prowokacji (nie kojarzyć z RAZ-em ani tym bardziej z rasistami pisanymi małą literą). Może i frekwencją owa egzotycznie się prezentująca trzódka na uwiecznionym ognisku zapoznawczym nie powaliła, ale jej przedstawiciele są z pewnością równie mężni, prężni i potężni jak rozdygotany Kosiniak-Kamysz (zwany ponoć w zaufanych, choć nieco przerzedzających się ostatnim czasem chłopskich szeregach Kosą na Kamień), nie wspominając o tym, że w pełni zdeterminowani i gotowi na niezwłoczny podbój Europy i Azji na dodatek.
   Dochodzą do tego jeszcze popisy panów żurnalistów w coniedzielnej audycji nadawanej w ramach „całej prawdy całą dobę”. Pierwszy nabrzmiał oburzeniem, że w następstwie faktów ujawnionych w ramach innej znakomitej audycji tychże „prawd i dób”, a traktującej wieczorną porą o uczestnikach groteskowego pikniku z akapitu powyżej, organa predestynowane do ścigania sprawców podobnych ekscesów nie zareagowały natychmiast po nadawanym wieczorną porą demaskatorskim materiale, zakuwając wszystkich ich uczestników wraz z rodzinami w dyby w połączeniu z wystawieniem na widok publiczny, nadto ministrowie stojący na czele resortów kontrolujących owe organa przez całą noc woleli nienawistnie milczeć jako domniemani współsprawcy zamiast niezwłocznie się odciąć, potępić, dać odpór i przyobiecać podjęcie stosownych kroków i przedsięwzięć mających na celu wyplenienie wrażych reakcyjnych… to jest, chciałem rzec, naziolskich band z korzeniami.
Drugi dla odmiany nie rozgłaszając tym razem wszem i wobec, że chwilowo odstąpiły go skurcze porodowe, za to przecząc każdorazowo, przy okazji swoich publicznych wystąpień, teoriom, że reprezentowana przezeń nacja posiada szczególne inklinacje do wyłaniania spośród siebie jednostek zasadniczo przynajmniej ponadprzeciętnie rozumnych, raczył wyznać, że informacji o ostatnim teczkowo-taczkowym spisku złowrogiego Antoniego skierowanym tym razem w ramach sprawowanego urzędu ministerialnego w samego premiera, redakcja reprezentowanej przez „pana redachtora” gadzinówki zasięgnęła nie skądinąd, tylko właśnie spośród grona tworzącego kolegium redakcyjne tejże, najprawdopodobniej metodą „burzy bezmózgów”, jak chyba wolno nam w tym przypadku domniemywać.
   Wszystkie te wydarzenia zebrane razem do nomen omen kupy mimo, że stosunkowo łatwo mogą wywołać pusty śmiech u widza/czytelnika/potencjalnego wyborcy, niekoniecznie winny nastrajać optymistycznie, jeśli przyjąć je za przyczynek do refleksji nad poziomem prezentowanym przez nasze elity różnorakiego autoramentu, co nieodmiennie musi się łączyć ze sposobem traktowania przezeń właśnie tegoż potencjalnego odbiorcy/wyborcy. A mniej bezpośrednio również ze spodziewaną oceną jego ilorazu inteligencji wystawioną właśnie przez owe elity. Najpewniej w tym przypadku zwykły one sądzić po sobie.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika ruisdael

23-01-2018 [07:51] - ruisdael | Link:

Rozumiem potępienie zgromadzenia młodych faszystów w lesie, choć może mniej, gorąca i natychmiastowa "samokrytyka" wszystkich najwyższych władz. Ale przy okazji, jak wygląda  proces delegalizacji komunistycznej partii w Polsce, czy jawne wytyczne obalenia rządu RP przez niejakiego Kramka z Ludmiłą? Czy równie szybko i stanowczo zadziałali?

Obrazek użytkownika Stoczniowiec

23-01-2018 [08:37] - Stoczniowiec | Link:

Zaś wg Gadowskiego gen.Dukaczewski objeżdża jednostki wojskowe i na spotkaniach z oficerami nawołuje do buntu.  Ale rząd PiS, jak i poprzednicy, to mocny jest w gębie i posypywaniu się popiołem. Silna jest też propaganda, czy choćby nagłaśnianie sprawy niewygodnego senatora. Po niepomyślnym głosowaniu będziemy mieli ekspresową zmianę regulaminu senatu.

Obrazek użytkownika OLI

23-01-2018 [10:42] - OLI | Link:

Nie mogę milczeć! – stanowisko profesora Janusza Kaweckiego w sprawie senatora Stanisława Koguta
http://www.radiomaryja.pl/info...

Sprawa senatora Koguta jest nieomylnym znakiem, że PiS przeszedł w fazę konwulsji. Oddał większość instrumentów służących do sprawowania rzeczywistej władzy i teraz odpala fajerwerki, co ma utrzymywać publiczność w przeświadczeniu, że wszystko jest jeszcze bardziej, niż było.
Za I-wszego PiS-u mieliśmy to samo, utratę władzy znamionowały afery we własnych szeregach, rozbełtywane na coraz częściej zwoływanych konferencjach prasowych, mniej więcej z częstotliwością jak przy dyzenterii.
Dodajmy do tego  te wszystkie akcje z potępianiem i wyrzekaniem się wszystkiego i czegokolwiek - jak przysłowiowa żaba przysłowiowego błota. Był czas na to, żeby wypracować system komunikacji z mediami i wyselekcjonować ludzi odpowiedzialnych za to. Tego czasu w tej chwili już nie ma, i przy każdym odpalanym skandalu wychodzi ten brak "dziurawym na piętę". Achillesową.
A sprawa senatora Koguta, biorąc pod uwagę, kto ją rozdmuchał, kiedy odpalił i jak ją rozgrywa - jest pokazówką i niczym więcej. Brakło odwagi, determinacji i zapewne instrumentów, żeby osuszyć aferalne bagno po platformie - no to zorganizujemy własne polowanie na lisa, przepraszam, chciałam rzec - na Koguta - ze sforą psów, partyjnych i medialnych.
Albo się w PiS-ie uspokoją, i dadzą sobie szansę na złapanie równowagi, albo będzie powtórka z 2007 roku.

Obrazek użytkownika zbieracz śmieci

23-01-2018 [18:54] - zbieracz śmieci | Link:

Proszę nie łącz lat 2005 -2007 bo to dwie inne bajki chociaż postacie wtedy i dziś prawie w komplecie.Wtedy nie miało prawa się uda nawet gdyby nie afera leppera to koniu by rozbił koalicję.Od lipca zeszłego roku rolę konia odgrywa dudaczewski i gdyby nie upokarzające wędrówki Prezesa do Belwederu on by nigdy nie podpisał dwóch najważniejszych ustaw zmieniających ustrój Polski.To jak zrealizowano jego żądania to już zasługa gównozjadów i agentury z otoczenia Prezesa.

Obrazek użytkownika xena2012

23-01-2018 [16:19] - xena2012 | Link:

Ta ,,burza mózgów'' to chyba wynik posiedzenia może nawet nocnego jak onegdaj wzmocniona niejednym kielichem i lekturą dzieła niejakiego Piątka nazywajacego siebie pisarzem.Trzeba przyznać ,że przedsiewzięcie nader sie udalo sądząc z komentarzy na Onecie WP, czy Fakcie więc mozna przypuszczać,że intryga wyszła własnie z tych ze środowisk.