Jedz, pij i popuszczaj pasa

W czasie okołoświątecznych uczt szlachcice zjadali ogromne ilości mięsiwa i wypijali dużo wina i miodu.

          Tłuszcz uważano za zdrowy, nic więc dziwnego, że mięso musiało być tłuste. Do niego jadano chleb, kasze, groch, potrawy mączne. Nie jadano jarzyn – oprócz kapusty – uważając je za paszę dla bydła.

Piewca sarmatyzmu Wacław Potocki z ironią pisał o cudzoziemskich przysmakach:
 
Aż z rzodkwią młode masło przetykane chwastem,
Pierwszym przed mnie gospodarz kładzie antypastem,
Aż niosą zupenwaser, polewkę z pietruszki,
Przyprawny móżdżek z główką i cielęce kruszki
Ślicznym kwieciem upstrzone….
Aż na upstrzonej misie w rozmaite wzory
Dwanaście wróblów niosą nam z kalafiory.
Nastąpią malowane galarety, zatem
Myślę, co dalej czynić mam z tym odrwiświatem.
Czy ja krowa na głąby? Czy koza na kwiatki?
 
         Takie tłuste posiłki były przyczyną różnych dolegliwości i chorób,  spośród których należy wymienić dnę moczanową, czyli podagrę, kamicę nerkową, otyłość i miażdżycę. Na podagrę zmarł król Władysław IV, który w ostatnich latach życia nie mógł już chodzić, ani siedzieć – na  posiedzenia sejmu wnoszono go na łóżku. Na chorobę tę cierpieli także kanclerz wielki litewski Albrycht Stanisław Radziwiłł, Jan III Sobieski oraz Jan Kazimierz.

         W połowie XVII wieku na stołach magnackich pojawiają się cytrusy i bakalie, jednak szlachta często wybrzydzała na nowomodne przysmaki.

        Na ucztach pito ogromne ilości alkoholu. Ulubionym trunkiem szlachty był miód oraz węgierskie wino. Gorzałka pojawiła się dopiero w XVIII wieku.

        Kłopotliwy ceremoniał wznoszenia toastów w trakcie uczt był wielokrotnie opisywany przez cudzoziemców, którym nie odpowiadało uroczyste przepijanie do każdego biesiadnika po kolei, co sprzyjało upijaniu się, ani wstawanie przy każdym toaście.

       Do stołu siadano z nakrytą głową, czapki zdejmowano tylko wtedy, gdy gospodarz lub jakiś dostojny gość zdjął swoją.

Gospodarz u stołu takie prawo daje:
Kto pije, czapki rusza, a pijąc powstaje.
 
      Przy tak suto zakrapianych ucztach często dochodziło do burd. Z błahego powodu kłócono się zapamiętale. „Bili się pięściami – opisywano bójkę dwóch wojewodów – i wyrywali sobie włosy tak zajadle, że poranili się i zostali prawie bez włosów. Dzięki roztropności gospodarza kłótnię tę na miejscu uspokojono i ci, pogodziwszy się, w przyjaźni rozjechali się”. W związku z takimi burdami powstało porzekadło: „Biesiada, bo bies siada na niej”.
 
Życząc czytelnikom niniejszego bloga Szczęśliwego Nowego Roku, przestrzegam przed nadużywaniem tłustego jadła oraz mocnych trunków.