Kelnerzy i piłkarzyki

Jestem pewna, że wcześniej za aferę podsłuchową wezmą się kabarety, niż nasze służby do tego powołane, bo jak na razie polują na wróble, a utuczone słonie chodzą wolno po wybiegu, chlubiąc się długością własnych trąb. Bo tylko głupiec i kanalia lekceważy genitalia, jak pisał Lem. O rozum nikt nikogo nie pyta, czego byliśmy świadkami, a profesjonalizm najlepiej oddaje dowcip o rolniku, który tak się spieszył na pole, że zapomniał traktora. Ale na licytację go nie wystawił. Trwa najdłuższy mecz trzeciego świata: kelnerzy kontra piłkarzyki, w którym na razie prowadzą ci pierwsi, bo piłkarzykom stępiły się korki, POtopili się na własnym stadionie, zaryli nosem w trawę i przypuszczalnie może to być trawa cytrynowa. Kapitan reprezentacji państwa, które istnieje teoretycznie, znalazł się na pozycji spalonej, więc naczelny selekcjoner kraju myśli o przeniesieniu go na ławkę rezerwowych, wcześniej POdstawiając mu nogę albo zbrojąc w pluskwę nogę od stołu.  Chcecie poznać Państwo nazwisko selekcjonera? Na razie to tajemnica, ale „na mieście” typują wszystkich. Rodzimych i obcych: SB i WSI, GRU Putina i Stasi Angeli, CIA Obamy, MOSAD, policje tajne, widne i dwupłciowe, Żydów, cyklistów, a przede wszystkim prezesa. Więc najlepiej odsunąć PiS od władzy. I bądź tu człowieku mądry i wytypuj sprawcę, który  jednocześnie jest tak okrutny, że zgotował rządowi tak powolną i niehumanitarną  śmierć, kawałkując go planowo i w odcinkach, jak w paradokumentalnym serialu TVN „Zdrady”, choć tam występują profesjonaliści. Od reżyserki i nagrywania. A tu chałupnictwo, „taka murzyńskość”, jak mówi szef  POlskiej dyplomacji. I dodaje, że „„można zaj…ć PiS komisją ws. Macierewicza!”, A sam się zaj...ł i to własnym językiem. 

 A więc mamy Mundial. I tylko dwie drużyny: rządzący, czyli piłkarzyki konta reszta świata, na trybunach zdradzeni i oszukani kibice,  i gra, która toczy się o wszystko.   Do czasu  decyzji  „selekcjonera”,  „samobójów” może być dużo więcej, bowiem trwa obróbka dalszych taśm, interes się więc kręci, a co zdolniejsi w tworzeniu narracji dziennikarze, nawet nie czekając na publikacje, dopisują własne. „Przegniły batonik” ustępuje miejsca zdegenerowanej i przegniłej III RP, a miarą pozycji dziennikarzy i ich organów (oraz Krzysztofa Rutkowskiego – jedynego organu samego w sobie), jest przyznanie się, że diler taśm, zapukał również do ich drzwi. Taka nobilitacja.

Z trybuny padają ostre słowa do drużyny, sędziów a nawet prokuratora, że ustawia mecz, choć ma świadomość, że wkrótce może być posadzony i tylko 32 fanów z  PSL próbuje jeszcze podawać im piłki,  reszta stadionu gwiżdże i ani myśli o dopingu czy zamianie swojej koszulki na spoconą, choć obywatelską. Bo jak najdalej od  takiej drużyny i takiej popularności, rejestrowanej przez  obraz i dźwięk, a nawet sam dźwięk albo sam obraz, dosyć zagrywek poniżej pasa, kiksów i dryblingów.  Premier usuwa się z boiska, boi się nieopatrznie nagrać jak prokurator Seremet i choć już wiemy, że Gośka to szefowa skarbówki, nadal nie identyfikujemy Miecia. Choć mówią, że każdy swojego Miecia ma.  Dlatego polityczne debaty przeniosły się do knajp, bo jak wiadomo, wszystko to „kamieni kupa”, niby-państwo, niby-ministrowie, niby-rząd, więc bez wódki nie razbieriosz. Tylko premier mało rozrywkowy, boi się nawet pozować do zdjęć z obcymi, by nie okazało się, że to kolejny Marcin P. czy sądzia Milewski, swoim gościom każe zostawiać telefony w sekretariacie KPRM  i woli mielone Małgosi niż ugotowaną ośmiornicę sous-vide z przegrzebkiem u Sowy, bo sam czuje się jak ugotowany. Dlatego szybko zwiewa, ile dała fabryka. Coś około 200 km/h, ale radary oszukał. Zresztą, jak wszystkich Polaków.

Ale kiedyś odwaga go nie opuszczała. Po aferze z taśmami Renaty Beger, we wrześniu 2006 roku, ujawnionej w programie „Teraz my!” T.Sekielskiego i A.Morozowskiego w TVN,  premier Tusk mówił, że jest poruszony ich zawartością i dziękował dziennikarzom „za wspieranie demokracji poprzez ujawnienie kompromitującego przypadku skandalicznej korupcji politycznej jakiej dopuścił się PiS”. Bo, jak uzasadniał, miliony Polaków mogły poznać dzięki nim kulisy kuchni politycznej kompromitującej rząd Prawa i Sprawiedliwości. Nie bulwersował się jednak, gdy podczas tajnej narady ws. Smoleńska, płk Edmund Klich, akredytowany przy rosyjskim MAK‑u – potajemnie nagrał spotkanie z szefem MON, Bogdanem Klichem i choć do  prokuratury trafiły powiadomienia o popełnieniu przestępstwa, postępowanie umorzono. Teraz uważa, jak Blumsztajn, że „wolność słowa zagraża państwu” i zmienia zdanie. Jak Napoleon z „Folwarku zwierzęcego” ustala nowe Siedem Przykazań, według których rząd może wpływać na niezależne instytucje, tolerować korupcję, niszczyć przedsiębiorców, nasyłać służby na dziennikarzy, fałszować sondaże, nagrywać opozycję i w odróżnieniu od ruskich kopii ze Smoleńska, wymagać tylko oryginałów nagrań kolesi, którzy w składzie: najgorszy bankier Europy, były sekretarz PZPR i TW „Belch” w jednym, razem z szefem swego gabinetu, S.Cytryckim, - TW „Ritmo” oraz z frywolnym szefem BOR i Agencji Bez Walizki, który lepiej zna się na trunkach niż na podsłuchach, w dwie godziny popili i pojedli za średnią emeryturę. Podsłuch wliczony w koszt rachunku. Notabene, jak powiedział dy­rek­tor de­par­ta­men­tu ko­mu­ni­ka­cji i pro­mo­cji NBP Mar­cin Ka­szu­ba, było to spotkanie służbowe, zainicjowane przez szefa gabinetu prezesa NBP, więc rozmowa także dotyczyła spraw służbowych, a rachunek został uregulowany służbową kartą kredytową. A więc pili na służbie, co nie jest żadną nowością, bo policjanci z komendy stołecznej też pili zamiast ochraniać prezydenta Obamę.  Widać, taki klimat.

Tylko raz byłam u Sowy i jego bliżej nieznanych „przyjaciół”. Przerost formy nad treścią dla nuworyszowskich buców i dyplomatołów, prymitywów i zdemoralizowanych cwaniaczków finansowanych z budżetu, pełnych pogardy dla Polski i Polaków. Porcje wielkości dań w przedszkolu, przegrzebki gumowate, kieliszek wina, nalewanego na zapleczu – 30zł. Tak jakbym zjadła w barze mlecznym, a otrzymała rachunek z Mariotta. Z rachunku zaś macherów twierdzących, że za kasę NBP można zmanipulować demokrację w Polsce wynika, że może być potrzebna kolejna „Gośka”, tym razem ze skarbówki stołecznej. Bo co się okazuje? Że jedyna firma „Sowa i Przyjaciele” Sp. z o.o istnieje tylko na szyldzie lub w krs pod zupełnie innym adresem: ul. Grzybowska 2/108, a więc działalność gospodarczą prowadzi „Gentleman Roku”  poza siedzibą firmy, która, zamiast pieczątki własnej, posługuje się pieczątką dawnej knajpy gangu mokotowskiego – „Karczmy Słupskiej” - jak wyznał „Masa”, niewyrejestrowanej z krs, z adresem identycznym, Gagarina 2.  Niektórzy nazywają to rebrandingiem, inni, bardziej dociekliwi powinni podejrzewać machlojki podatkowe, a NPB bez zastanowienia przelała kwotę za „usługę gastronomiczną” innemu sprzedawcy owych usług. Bez względu na to, kto rzeczywiście gra w tym meczu: kelnerzy sami, czy z „przyjaciółmi”, przedmiotem przestępstwa nie są taśmy, tylko urządzenia użyte do podsłuchu. Taśmy zaś, są skutkiem użycia owego corpusu delicti, tak jak denat jest konsekwencją użycia narzędzi zabójstwa. Przy, oczywiście, małym zastrzeżeniu. Że to rządzący zafundowali nam ten żenujący mecz i przy okazji sami i na własne życzenie się dorżnęli. A kelnerzy, jeśli nawet zejdą z boiska w kajdankach, a dziennikarze bedą musieli nosić kagańce, mecz, wcześniej czy później i tak wygrają Polacy. Bo prawda o patologii politycznej Platformy Obywatelskiej jest warta każdych poświęceń. A posłowie PO, którzy mają jeszcze odrobinę honoru, powinni postąpić tak, jak Gustaw Holoubek, gdy do „Spatifu” przyszedł Himilsbach i wrzasnął na całą sale: „Inteligencja wypierdalać!”. Holoubek dostojnie wstał i przemówił: „Nie wiem jak Państwo, ale ja wypierdalam”.
 
Opublikowano w "Warszawskiej Gazecie"

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

28-06-2014 [09:08] - NASZ_HENRY | Link:

Kelnerom, patriotom mimo woli, POstawimy POmnik POpaprańca ;-)