Made in Poland - Frankenstein...

~~Nie wiem dlaczego, po co i komu,
ale naszła mnie dziś chętka taka -
(łyk anatomii mistrza da Vinci)
- aby do kupy złożyć – Polaka.

Cóż? Umiem dratwą, trotylem, pointą...
Znam numeryczne patriotów dane:
jak fastrygować część niemal świętą
ze szczerym niczym Kiszczak – Urbanem...

Oo – profesor – tak o nim szepczą,
już ducha odeń – doń – wionę -
- chłop po maturze – spirit  to juże
acz prof. (ba!) – skończył Siorbonę!

Niczym Witkacy – mordogrymasy
przestawiam jak kostkę Rubika.
Wypada zawżdy dać w twarz – ryt prawdy
rżnę fraktal gonady  Michnika.

Nieco się waham – Millera łut & ciut Kwacha..?
Skalpel w dłoń (alleluja!) – w bebechy...
Za i przeciw - zszyć mogę - temu, co to lewą nogę
wzmocnił – w łubki wziął „grubej krechy”.

Trupa też tu przyniosą – niby tur cięty kosą
z niego siła & zawziętość – upartość...
Z czaszki brona mu sterczy – chłopo-król Lepper I-szy...
Skalp i twarz opaloną mu zdarto....

Nad Wiejską księżyc – jak ascetyczna twarz Wałęsy
trwa noc – by  przekląć ją – Historią
orzeł i prawie pięćset sępów...
Buzują światła niczym w prosektorium.
............................................................................................

Pieją koguty i prorocy – (punkt G – Europy!..)
przepuszczam prądy Tesli – w członkach...
Sukces! Już wstało ciało – dres ubiera....
Do kancelarii rusza tak znanym truchtem Donka.