Spór w rodzinie

Działacze obozu narodowego krytykowali w latach 30. metody walki z komunistami w Polsce.
 
     Narodowcy niejednokrotnie sanacji nie tylko nieudolne prowadzenie walki z komunistami, ale także tolerowanie w swoim kręgu zwolenników komunizmu. Przykładem tego były dzieje grupy „Odrodzenia” z Wilna z Edwardem Dembińskim na czele, historia z „bolszewickim” numerem „Płomyka” (25 numer z 1936 roku) – pisma, które było przeznaczone dla młodzieży i prenumerowane przez szkoły państwowe, a także udział Wincentego Rzymowskiego (członka Akademii Literatury) w Kongresie Pracowników Kultury we Lwowie, który był zorganizowany przez środowisko komunistyczne.
 
     Zarzuty o uleganiu wpływom komunistycznym w środowisku piłsudczykowskim kierowano także w stronę organizacji młodzieżowych (szczególnie Legionu Młodych i Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej). O tym, że nie były one pozbawione podstaw świadczyć może chociażby przykład Janusza Kowalewskiego, członka  ZPMD, który wstąpił w szeregi KPP.
 
     Wbrew tym oskarżeniom obóz rządzący miał zdecydowanie wrogi stosunek do komunizmu. Od początku swych rządów Józef Piłsudski i jego współpracownicy podkreślali niebezpieczeństwo jakie dla państwa polskiego nadchodziło ze strony komunistów. KPP została potraktowana przez piłsudczyków jako organizacja totalitarna, działająca w interesie obcego mocarstwa.
 
     Krytyczny stosunek do ideologii komunistycznej  widoczny był także w deklaracjach Obozu Zjednoczenia Narodowego. Wynikał on przede wszystkim z faktu, iż  KPP miała swój ośrodek decyzyjny poza granicami kraju oraz traktowania komunizmu jako „obcej duchowi polskiemu” utopii.
 
     Te działania obozu piłsudczykowskiego nie zmieniły oceny narodowców, którzy nie wierzyli w zapewnienia piłsudczyków o konieczności prowadzenia akcji antykomunistycznej. I tak, np. nie zaproszono przedstawicieli obozu narodowego na spotkanie  w kaliskim ratuszu w lipcu 1936 roku, w trakcie którego przyjęto deklarację o zwalczaniu ruchu komunistycznego w Polsce. Wedle redakcji Warszawskiego Dziennika Narodowego „panowie organizatorzy chcą zwalczać komunę przy pomocy Żydów i socjalistów (czyli wypędzać djabła przysłowiowym belzebubem)”. Gdy mjr Zbyszewski – delegat  Polskiej Macierzy Szkolnej, zwrócił uwagę na sporą ilość Żydów, pytając: „co znaczy taka liczna reprezentacja starozakonnych, gdy jemu dobrze wiadomo, że Żydzi tak w r. 1920, jak i dzisiaj są awangardą komunizmu”, doszło do konfuzji wśród organizatorów, co jednak nie zapobiegło wyborowi przedstawiciela mniejszości żydowskiej do lokalnego komitetu walki z komunizmem.
 
     Wbrew publicystom obozu narodowego starostowie powołując komitety do walki z komunizmem, zapraszali do udziału działaczy narodowych. W liście do prezesa Stronnictwa Narodowego w powiecie jarocińskim tamtejszy starosta podkreślił,  iż  „szerzące się od pewnego czasu prądy destrukcyjne w polskim społeczeństwie, oraz nowe metody szerzenia haseł i agitacji komunistycznej, wymagają już nie tylko akcji policyjno-represyjnej, ale wspólnego działania całego uświadomionego społeczeństwa”.
 
     Ze swej strony jarocińscy narodowcy uznali, iż tylko oni mogą przeciwstawić się skutecznie wpływom komunistycznym w kraju. Wyrazili też przekonanie, iż władze utrudniają im taką działalność, gdy w popieranych organizacjach „szerzy się agitacja wywrotowa”.  „Dopóki takie warunki – stwierdzali w piśmie – istnieją w Polsce, dopóki członkowie Stronnictwa Narodowego są obywatelami drugiej klasy i Stronnictwo Narodowe jest traktowane o wiele gorzej aniżeli organizacje niemieckie, żydowskie i ruskie, Stronnictwo Narodowe nie może się łączyć w żadnej akcji z czynnikami, od których ten stan zależy”.
 
     Władze były jednak świadome przenikania wpływów komunistycznych do różnych organizacji, czego dowodem był okólnik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w którym ostrzegano działaczy Legionu Młodych, Strzelca oraz związków zawodowych przed infiltracją ze strony komunistów.
 
     Stawianie problemu na ostrzu noża i pretendowanie do miana najważniejszej siły antykomunistycznej sprawiło, iż współpraca narodowców z przedstawicielami obozu rządzącego w walce z komunistami było mocno utrudniona.
 
    Obóz narodowy nawet pomimo dostrzegania szczerych chęci ze strony obozu piłsudczykowskiego działania na tym polu ( tym organizowania przez starostów ww. obywatelskich komitetów walki z komunizmem, powołania przez Federację Polskich Związków Obrońców Ojczyzny organizacji antykomunistycznej „Samoobrona”, czy też ożywienia działalności Instytutu Naukowego Badania Komunizmu), powątpiewał w metody, jakimi rządzący chcieli walczyć z zagrożeniem komunistycznym. Zdaniem endeków, poczynania te nie mogły przynieść oczekiwanego skutku, gdyż „cała ta «walka» sanacyjnych organizacyj społecznych ogranicza się do zebrań zarządów oraz mniej lub więcej rzeczowych mów i mów antykomunistycznych”.
 
     Tymczasem obóz narodowy postulował „pozytywny” program walki z komunizmem, w ramach którego postulowano „usuwać  z życia polskiego to wszystko, co agentom Kominternu ułatwia ich zadanie, a więc w pierwszym rzędzie niesprawiedliwość społeczną. Trzeba także dążyć do takiej przebudowy ustroju gospodarczego, który odsunie od naszego chłopa i robotnika widmo nędzy i zapewni mu dobrobyt. Trzeba osłabiać wpływy Żydów, którzy nie tylko, że są najgorliwszymi siewcami marksizmu, ale tamując chłopu polskiemu dostęp do handlu i rzemiosła, czynią wieś naszą podatnym terenem propagandy wywrotowej”.
 
     Zdaniem Romana Rybarskiego, wybitnego ekonomisty, związanego z obozem narodowym, „wielu ludziom wydaje się np., że sprawa walki z komunizmem, to sprawa wyłącznie tylko represyj, tylko »silnej ręki«. Oczywiście, że w stosunku do organizacji, która działa na gruncie ustalonych zasad prawnych, która posługuje się w razie potrzeby terrorem, represje są potrzebne. Ale byłoby fatalnym złudzeniem, gdyby się przypuszczało, że wystarczą te tylko środki działania. Komunizm jest ideą. Ideą wrogą naszej cywilizacji, sprzeczną z tradycją narodu, z naszą religią i naszym poglądem na świat. Ale nie mniej jest ideą – a idei trzeba przeciwstawić ideę, zdolną poruszać masy, budzić w nich wiarę, entuzjazm i gotowość do poświęceń. Gdyby tej idei brakło, walka byłaby bardzo trudna, choćby się aparat represyjny doprowadziło do doskonałości”.
 
    Powyższy program miał udowodnić, iż jedynie obóz narodowy był w stanie wygrać bój z komunistami. Patrząc z tej perspektywy praktycznie każda inicjatywa rządowa nie miała sensu, gdyż nie rządzili ci, którzy tę walkę winni prowadzić, czyli narodowcy.
 
     Ze swej strony przedstawiciele administracji państwowej niejednokrotnie utrudniali organizację wieców przez narodowców. I tak, np. gdy w październiku 1936 roku członkowie SN chcieli zorganizować w Wieluniu wiec pod hasłem „walki z komuną”, tamtejszy starosta na dwa dni przed terminem odmówił zezwolenia. Gdy w dniu wcześniej zaplanowanego wiecu  kilkudziesięciu sympatyków obozu narodowego zebrało się na rynku,  policja podjęła interwencję. W jej wyniku rannych zostało 6 osób.
 
     W Nowym Mieście Lubawskim starostwo nie zezwoliło na zebranie w dniu 1 maja na rynku, gdzie miał zostać wygłoszony referat o niebezpieczeństwie komunistycznym.
Narodowcy odmowę skomentowali następująco: „W na wskroś narodowym i katolickim mieście, jakim jest Nowe Miasto Lub., jak zresztą i cała ziemia Lubawska, odmowa ta wywołała, bardzo przykre wrażenie, zwłaszcza, że obchód socjalistyczny odbył się bez przeszkód”.
 
     Bywały przypadki, że przedstawiciele władz przerywali wystąpienia endeków, gdy ci poruszali drażliwe kwestie, związane ze sprawą żydowską. Tak było na zebraniu Ligi Morskiej i Kolonialnej w Tłumaczu, podczas którego nie pozwolono dokończyć odczytu dotyczącego kwestii żydowskiej w komunizmie. Spotkało się ze zdziwieniem prelegenta, który spytał się:  „Czy w Polsce nie wolno już nawet słownie zwalczać komunizmu i wskazywać na jego twórców i organizatorów?”
 
      W tym miejscu warto przytoczyć fragment przemowy sejmowej (z 17 lutego 1936 roku) Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego, który zaznaczył, że „jesteśmy świadkami chęci wyzyskiwania ciężkiej sytuacji gospodarczej szerokich mas społeczeństwa przez czynniki antypaństwowe, destrukcyjne, ślepo naśladujące wzory obce. Z jednej strony działają tu eksponenci 3-ej międzynarodówki przez wysuwanie swoich demagogicznych i wywrotowych haseł socjalnych, z drugiej strony sytuację tą wyzyskują czynniki naszego rodzimego, lecz ciasnego nacjonalizmu przez nawoływanie do czynnych wystąpień antysemickich z pogwałceniem obowiązującego porządku prawnego i z podważeniem podstaw wewnętrznego ładu państwa. Jednych i drugich zwalczać będziemy z całą surowością prawa”.
 
     Zestawienie obok siebie komunistów oraz narodowych demokratów jako sił destrukcyjnych było wypominane sanacji przez endeków bardzo długo, którzy wskazywali , iż w Polsce nie było żadnego szowinizmu, lecz „obudzony nacjonalizm, który chociaż wolno, niemniej jednak systematycznie opanowuje umysły i serca polskiego społeczeństwa”.
 
     Innym przykładem stosunku obozu rządowego  do antykomunistycznej działalności endecji był proces Adama Doboszyńskiego, dotyczący jego słynnej „wyprawy myślenickiej”, która odbyła się w nocy z 22 na 23 czerwca 1936 roku. Doboszyński w swoich zeznaniach wskazywał na trudności jakie napotykał w swojej działalności. Mówił o szeregu wieców, które nie mogły się odbyć z powodu braku zezwolenia władz. Wskazywał, iż pomimo znacznych sukcesów działaczy narodowych w walce z komunizmem. Władze nie przestały prześladować endeków.
 
     Z kolei adwokat oskarżonego, znany działacz SN Zbigniew Stypułkowski przywołał przykład syna chłopa – niejakiego Stokłosy, który miał być prowadzony 7 km zakuty w kajdany za kolportowanie „Orędownika” oraz redaktora Edwarda Zajączka z Bielska-Białej, który napotykał wiele problemów w swojej działalności, w tym także wymierzonej w komunizm – miał 167 spraw i 14 razy siedział w areszcie.
 
     Odnosząc się do metod walki sanacji z komunizmem, podkreślał, że „Pan prokurator powiedział, że zapadały wyroki na komunistów. Czy to jednak wszystko? Czy to jest jedyna droga prowadząca do zgniecenia fali komunizmu? Nie zatwierdzono narodowych związków zawodowych, zmuszając robotników do należenia do związków klasowych. Zażalenia zaś pozostawały bez odpowiedzi. Na zażalenia zaś odpowiadano sprawami karnymi”.
 
    Ostatecznie Doboszyński został przez sąd uniewinniony.
 
     Wymieniony wyżej szereg trudności ze strony władz, wymierzony w antykomunistyczną działalność endecji był – jak się wydaje – konsekwencją zdecydowanie opozycyjnego stosunku obozu narodowego do sanacji. Zapewne sama aktywność wymierzona w komunizm – ideologię wrogą także obozowi rządzącemu – nie była głównym powodem represji wobec narodowców.
 
    Niewątpliwie z tej rywalizacji narodowo-piłsudczykowskiej zadowoleni byli komuniści. Zamiast skupiać się za eliminacji wpływów komunistycznych w Polsce, przedstawiciele obu obozów patriotycznych toczyli bezsensowną walkę w rodzinie.
 
 
 
Wybrana literatura:
 
K. Borecki – Stosunki między endecją a sanacją w kontekście komunizmu w latach 1935-1938 na podstawie „Warszawskiego Dziennika Narodowego”
 
K. Kawalec -  Spadkobiercy niepokornych, Dzieje polskiej myśli politycznej 1918–1939
 
W. Paruch - Myśl polityczna obozu piłsudczykowskiego 1926–1939
G. Zackiewicz - Polska myśl polityczna wobec systemu radzieckiego 1918–1939