Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Rozdziobią nas kruki, wrony...
Wysłane przez zbigniew girzyński w 27-07-2008 [00:30]
Rozdziobią nas kruki, wrony…
Gdy słucham co niektórych pomysłów dotyczących ochrony przyrody zaczynam się zastanawiać czy człowiek w opinii autorów tych pomysłów jest też jej częścią? W odróżnieniu od ogromnej ilości „zawodowych” obrońców przyrody zarówno tych z Brukseli jak i tych z naszego rodzimego podwórka dzieciństwo i młodości spędziłem na polskiej wsi obcując z przyrodą na każdym kroku. Naszą przyrodę i polską wieś kocham bo z nich po prostu wyrosłem, a jak pisał Adam Mickiewicz w Epilogu do „Pana Tadeusza”: „Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie święty i czysty, jak pierwsze kochanie”. Niestety wiele pomysłów z zakresu ochrony przyrody jest po prostu niedorzecznych. A nawet mogą obrócić się i w dalekiej perspektywie równowadze w przyrodzie zaszkodzić.
Przyroda lubi proste rozwiązania. Najgorsze jest zawsze nadmierne kombinowanie wypływające z jakichś dziwacznych pomysłów. Niedawno się dowiedziałem, że bardzo gwałtownie wzrosła u nas populacja tzw. gap zdaje się, że poprawnie te ptaki powinno się nazywać gawronami. Ponieważ rozpleniło się tego dużo, a są one objęte ochroną ktoś wpadł na pomysł, że zamiast nieco to towarzystwo przetrzebić należy tym ptakom podawać środki antykoncepcyjne bo inaczej to będzie niehumanitarne. Jak powiedział to ostatnio swojemu teściowi i szwagrowi gdy wracałem z sejmu i zatrzymałem się u nich na wsi to o mało nie umarli ze śmiechu. Niestety jak widać zaczynamy dochodzić do rozwiązań absurdalnych.
Pewnie mnie jacyś Zieloni uznają za skończonego bandytę. Trudno jakoś to przeżyję. Dla ochrony przyrody więcej robią myśliwi i wędkarze niż całe to towarzystwo niby obrońców przyrody składające się najczęściej z wielu bardzo poczciwych choć naiwnych nieco ludzi manipulowanych przez grupę cwanych liderów spod znaku ekoterroryzmu. Wcale nie żartuję z tymi myśliwymi i wędkarzami. Właściciel sklepiku spożywczego w którym robię zakupy na mojej ulicy jest zapalonym myśliwym. Czapki z głów przed wysiłkiem jego i wielu kół łowieckich w Polsce, które znajdując satysfakcję z polowania przy tej okazji czynią wiele dobrego i dzięki nim populacja zwierząt wcale nie maleje, ale wręcz przeciwnie rośnie. Z wędkarzami, zarybiającymi wiele naszych rzek i jezior jest podobnie. Oczywiście mam tu na myśli przede wszystkim szeregowych członków zarówno związków łowieckiego i wędkarskiego, a nie władze tych organizacji co do których najlepszej opinii nie mam, ale to odrębny temat (analogia między członkami a zarządami spółdzielni mieszkaniowych czy ogródków działkowych, wtajemniczonym wyjaśni wszystko).
Pamiętam jak będąc kiedyś w Londynie na kwerendzie archiwalnej w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego zwróciłem uwagę, że w pięknych londyńskich parkach jest mnóstwo wiewiórek, ale takich dziwnych bo szarych. Później się dowiedziałem, że te szare wiewiórki sprowadzono do Anglii w XIX w. ze Stanów Zjednoczonych. Ponieważ okazały się sprytniejsze od rodzimych, zamieszkujących od wieków Anglię wiewiórek rudych, rozpanoszyły się tak, że obecnie tych szarych jest ok. 3 mln. i mnożną się dalej, a rudych zaledwie 160 tys. Tam też „fachowcy” od praw zwierząt nie pozwalają dokonać przetrzebienia gigantycznej populacji wiewiórek szarych tylko będą teraz w ramach pilotażowego programu biegać ze strzykawkami aby wstrzykiwać im środki antykoncepcyjne. Zapewne producenci tych farmaceutyków nigdy w życiu nie wpłacili ani funta na konta obrońców zwierząt... ;)
Absurdów z tego zakresu można by podawać wiele. Jakiś czas temu pisałem na blogu tekst o gordyjskim węźle autostradowym sugerując żeby przestać się przejmować tego typu fatalnymi pomysłami i budować autostrady nie zważając na kłody rzucane przez tzw. obrońców przyrody. Tekst był oczywiście nieco przerysowany po to aby pobudzić do refleksji. Jego myśl przewodnia jednak jest jak najbardziej aktualna ponieważ jeśli czegoś z tym problemem nie zrobimy to niczym u Żeromskiego, „rozdziobią nas kruki, wrony…”
Jakiś czas temu pisałem na blogu tekst o gordyjskim węźle autostradowym sugerując żeby przestać się przejmować tego typu fatalnymi pomysłami i budować autostrady nie zważając na kłody rzucane przez tzw. obrońców przyrody. Tekst był oczywiście nieco przerysowany po to aby pobudzić do refleksji. Jego myśl przewodnia jednak jest jak najbardziej aktualna ponieważ jeśli czegoś z tym problemem nie zrobimy to niczym u Żeromskiego, „rozdziobią nas kruki, wrony…”