Niosła Go Polska - ale jaka?

Chciał być suwerennym prezydentem niesuwerennego kraju. W tym pragnieniu tkwi sprzeczność. Ale Jego Głos przemówił do innego narodu.
Po obejrzeniu pierwszej i drugiej części filmu „Niosła Go Polska” poświęconego postaci ś. p. Lecha Kaczyńskiego zastanawiam się, jaki wizerunek człowieka on przedstawia? Oczywista rzecz, każdy widzi go innymi oczami. Recenzent z ulicy Czerskiej zapewne napisałby, że jest to PiS-owska, propagandowa agitka, której nie można brać poważnie. Moim jednak zdaniem jest wręcz na odwrót. Film ukazuje wielowątkowść postaci Lecha Kaczyńskiego i właśnie dlatego zasługuje na poważną recenzję. Jak jawi się Lech Kaczyński w moich oczach?

Część pierwsza filmu
Po pierwsze, przed stanem wojennym jest to w dobrym tego słowa znaczeniu wybitny ekspert prawa pracy. Jednak po doświadczeniach stanu wojennego Lech Kaczyński z konieczności przekwalifikowuje się z „oficera sztabowego” Solidarności w „oficera frontowego” i bierze aktywny udział w aktualnej rozgrywce politycznej. Uczestniczy w rozmowach w Magdalence. Pokazany jest kadr, gdy Kaczyński wysiada z autobusu i wraz z innymi na powitanie podaje rękę rozpromienionemu Kiszczakowi. Ale – jak zgodnie twierdzą jego przyjaciele – nie traktuje Magdalenki poważnie i nie chce brać publicznego udziału w Okrągłym Stole. A jednak jeden kadr w tym filmie jest niezwykle znamienny: Joanna Duda-Gwiazda mówi wyraźnie, że podczas rozmów w Magdalence Leszek wszedł w układ. Kilkadziesiąt minut dalej powiada jednak, jak bardzo cieszyła się ze zwycięstwa Lecha w wyborach prezydenckich w 2005 roku. To dość interesujący dysonans, który powinien obudzić naszą czujność.
Po drugie, film pokazuje Lecha Kaczyńskiego jako zdolnego administratora i dygnitarza. Za wyjątkiem pracy w BBN, Lech Kaczyński osiąga sukcesy na miarę możliwości. Sprawdza się na stanowisku szefa Solidarności, prezesa NIK, ministra sprawiedliwości, prezydenta Warszawy. Ma oczywiście swoich przeciwników, ale w zasadzie chyba nie aż tak wielu jak jego brat, Jarosław, który dzielnie mu sekunduje. Przechodzi cały ten cursus honorum III RP – jeśli tak to można nazwać.
Po trzecie, film pokazuje Lecha Kaczyńskiego jako człowieka o niezachwianym patriotyźmie. Jego polityka historyczna prowadzi do odnowienia pamięci o Armii Krajowej, o krzywdach poniesionych przez Warszawę w czasie II wojny, do odrodzenia się dumy z własnej historii. Muzeum Powstania Warszawskiego oraz Muzeum Żydów Polskich to najbardziej udane projekty Kaczyńskiego. Inne – jak choćby Muzeum Historii Polski - niestety nie weszły w fazę realizacji...

Część druga
Film pokazuje celne polityczne inicjatywy w zakresie polityki zagranicznej i obronności, sukcesy podczas negocjowania traktatu lizbońskiego, dywersyfikacji dostaw energii, pokazuje działania na rzecz stworzenia europejskiej koalicji Europy Środkowej i zaskakujący manewr w sprawie Gruzji. Z drugiej strony pokazuje narastającą bezradność Lecha Kaczyńskiego wobec przejęcia władzy przez rząd Platformy Obywatelskiej i jej koncepcji silnego wejścia w sojusz z Niemcami, wobec długotrwałej nagonki medialnej, bezradność wobec resetu Obamy, bezradność wobec sojuszu niemiecko-rosyjskiego, bezradność wreszcie wobec recydywy postkomunistycznego establishmentu w Polsce. I tu znów pojawia się wątek budzący pewne zaskoczenie. Maciej Łopiński wyraźnie stwierdza, że Kaczyński nie był politykiem antyrosyjskim, ale że chciał uzyskać z Rosją relacje partnerskie. Z kontekstu wynika jednak, że na śmierci Prezydenta skorzystały przede wszystkim Niemcy i Rosja. Innymi słowy pojawia się kolejna sprzeczność, której autorzy filmu nawet nie próbują wyjaśnić.
W sumie część druga wydaje się mniej ciekawa od części pierwszej, w której prawie wszystko zostało powiedziane. Część druga uzupełnia życiorys bohatera o ostatnie lata Jego życia.

Dysonanse i sprzeczności
Wymieniłem chyba wszystkie dysonanse i sprzeczności wynikające z tego filmu. Istnieją jednak także inne zagadki w tej biografii, które od dawna nie dają mi spokoju. Przede wszystkim: jak to się stało, że ekspert z zaplecza i profesor akademicki zaszedł aż tak wysoko?
Przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, Kaczyński mógł od czasu do czasu wkraczać do polityki, sygnalizować swoją obecność i... nic poza tym. Wyjątkiem była niewątpliwie prezydentura warszawska, która pozwoliła mu na zaprezentowanie się od najlepszej strony. Prezydentem Warszawy został zresztą na krótko przed akcesją do UE. A jednak partia, którą założył sprawiała wrażenie środowiska ludzi sennych, biernych i nad wyraz flegmatycznych, szczególnie zaś wtedy, gdy Kaczyński pojawiał się w towarzystwie „Budynia” - K. M. Ujazdowskiego. Sprawiała po prostu wrażenie „gorszego establishmentu”, środowiska ludzi, którzy po klęsce AWS w hierarchii prestiżu III RP nie mieli szans na objęcie władzy. Odnosiło się wrażenie, że PiS nigdy nie przekroczy progu 12% poparcia. Skąd zatem wzięło się owe 27%?
A może jest tak, że znaczna część beneficjentów akcesji do UE po prostu wyjechała z kraju? A przecież była to ta grupa młodzieży, która potencjalnie stanowiła najlepsze zaplecze dla Platformy Obywatelskiej. Inaczej mówiąc, śmiem twierdzić, że zwycięstwo PiS i Kaczyńskiego w wyborach w 2005 roku było spowodowane z jednej strony zwiększonym poczuciem bezpieczeństwa (bo przecież jesteśmy w NATO i UE, więc możemy wybrać Kaczyńskiego „i tak wiele nie napsuje”), a z drugiej strony – odpływem wielu tysięcy jego potencjalnych przeciwników do pracy na zmywaku na Zachodzie.
Naturalnie, wszystkie sukcesy Kaczyńskiego można tłumaczyć właśnie w ten sposób. To znaczy, że w gruncie rzeczy zawdzięczał wszystko szczęśliwym zbiegom okoliczności. Tak zresztą niejaki Ireneusz Krzemiński oceniał wyprawę do Gruzji. Bo przecież „wiadomo”, że Gruzję uratował nie Kaczyński, lecz Sarkozy... itd. Niewykluczone więc, że podobnie i ja odmawiam Kaczyńskiemu pewnych cech przywódczych, albo zwyczajnie ich nie dostrzegam. Może nie rozumiem Jego Wielkości?

Relacje partnerskie z... Rosją???
Wróćmy więc do sceny z filmu, w którym Kaczyński podaje rękę Kiszczakowi. Robi to zdawkowo, pośpiesznie. Nie wdzięczy się. Ot, zwykła uprzejmość bez konsekwencji. Na tym etapie widz może wierzyć, że Kaczyński przechytrzył czerwonego. No bo w końcu przecież czerwony go nie załatwił, a Kaczyński nie dość że został prezydentem, to jeszcze rozwiązał WSI i uratował niepodległość Gruzji. W drugiej jednak części otrzymujemy komunikat, że Kaczyński chciał nawiązać z Rosją relacje partnerskie...
W filmie tego nie ma, ale chyba wszyscy pamiętamy nieszczęsną propozycję spotkania z Putinem i odpowiedź Putina, że rozmowa ma się odbyć w białoruskim Mińsku. W tym świetle uściśnięcie dłoni Kiszczaka wskazuje na to, jakim typem polityka był Lech Kaczyński. Był on typem negocjatora. W zachodniej Europie, w Unii Europejskiej, taki polityk może się wykazać wielkimi sukcesami. Co właściwie jednak można wynegocjować w Magdalence? Co można wynegocjować z Putinem?
Odpowiedź jest bolesna. W najlepszym razie można wynegocjować niesuwerenne państwo polskie.

Patriotyczny dygnitarz
Podsumowując refleksje po obejrzeniu filmu, tak sobie myślę, że w państwie takim jak absolutystyczna Francja Lech Kaczyński byłby może kimś w rodzaju kardynała Richelieu, a w państwie takim jak Cesarstwo Niemieckie, byłby pewnie Bismarckiem. Inaczej mówiąc byłby w dobrym tego słowa znaczeniu patriotycznym biurokratą, znakomitym administratorem. Ale III RP nie ma suwerenności, polityczna „warszawka” przeżarta jest do szpiku kości resortowymi dziećmi, a Lech Kaczyński nawet najlepszą swoją pracą nie mógł doprowadzić do jej odzyskania. Bo Niepodległości nie może wypracować jeden człowiek, nawet najbardziej pracowity. Nie można jej też wynegocjować. Historia po prostu nie zna takich przypadków. Wykupienie się z niewoli nie uwalnia od niewolnictwa. Ukraińcy to rozumieją. My niby też, ale chyba jednak nie do końca.
Lech Kaczyński chciał być suwerennym prezydentem niesuwerennego kraju. W tym pragnieniu tkwi sprzeczność, która ten projekt skazywała na niepowodzenie. O wielkości Kaczyńskiego świadczy jednak coś zupełnie innego. Okazało się, że po 10.04.2010 r. jego głos bardziej niż do nas przemówił do skłóconego z nami narodu ukraińskiego. Lech Kaczyński i jego prezydentura to były pierwsze jaskółki tej wiosny, której z taką nadzieją oczekiwaliśmy i której początki widzimy na Ukrainie.

Jakub Brodacki

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Chatar Leon

27-04-2014 [09:10] - Chatar Leon | Link:

Czołem Waszeci. Pięknie napisane. Rzeczywiście, Lech Kaczyński przemówił do innego narodu.

Obrazek użytkownika alchymista

27-04-2014 [09:28] - alchymista | Link:

Zostawił po sobie Testament do wykonania. Trzeba ten testament wykonać, ile nam sił starczy.

Obrazek użytkownika sąsiad

27-04-2014 [13:47] - sąsiad | Link:

Tak przemówił do innego narodu, który chciał go słuchać , co do prawdy o uratowaniu Gruzji nie zgadzam sie bo Sarkozy sprzedał terroryście z KGB właśnie terytorium zrewoltowane Gruzji przez służby Kremla oddając je dla swiętego spokoju jak to jest w zwyczaju zachodu do dziś przykład Ukraina i działania jakie zachód podjął w obronie integralności Ukrainy. Jeżeli idzie o
"Z drugiej strony pokazuje narastającą bezradność Lecha Kaczyńskiego wobec przejęcia władzy przez rząd Platformy Obywatelskiej i jej koncepcji silnego wejścia w sojusz z Niemcami, wobec długotrwałej nagonki medialnej, bezradność wobec resetu Obamy, bezradność wobec sojuszu niemiecko-rosyjskiego, bezradność wreszcie wobec recydywy postkomunistycznego establishmentu w Polsce" Myślę to w jaki sposób miął zmusić "lud" prokomunistyczny głupi,ogłupiony przez establishment bo ważna była tylko ciepła woda w kranie i święty spokój tych , którzy rozkradali Polskę oraz jazgot wydany przez wybiórcze gówno oczerniające politykę, polityków PIS. Zwarte szeregi TW, KO,każdego umoczonego w PRL i złodzieja oraz konfiednta nawet najmiejszego znaczenia teczki SB i jej agentury doprowadziły do upadku rządu Jana Olszewskiego i ten stan obronny trwał i trwa i będzie trwać bo siła i kapitał jest po stronie komuny i krypto komuny oraz TW,KO i innych popaprańców sierot po PRL>