Skandalista Janowicz a wróżka Tuska

Polska nadzieja tenisa, wielki wzrostem i siłą półfinalista Wimbledonu, Jerzy Janowicz, popsuł dziś sobie troszkę opinię wśród polskich dziennikarzy. Po sportowo kompromitujących porażkach w przegranym z Chorwacją meczu Pucharu Davisa na pomeczowej konferencji puściły mu lekko nerwy. Torwar nie okazał się zatem miejscem przyjaznym, choć trzeba uczciwie przyznać - czy faktycznie skandaliczne słowa awanturującego się Janowicza są niczym nieusprawiedliwione?

Nie przepadam za stylem gry i buńczucznym zachowaniem naszego tenisisty. Analizując histerię mediów na jego punkcie (w kontekście jednoczesnego pomijania i arogancji wobec Agnieszki Radwańskiej) pisałem po jego paryskim sukcesie: "Porównywanie Janowicza do jej (Agi) sukcesów jest nieporozumieniem, co więcej – przedwczesne zachłystywanie się jego sukcesami prowadzi do skutków odwrotnych od zamierzonych – jak często widać, tenisista nie dojrzał jeszcze do bycia gwiazdą w sporcie, gdzie nie tylko gra, ale także klasa i zachowanie są miarodajnymi wyznacznikami siły zawodnika." 

Nie mogę jednak nie docenić ogromu jego pracy oraz sportowego sukcesu, w tak trudnej i popularnej dyscyplinie jak tenis. Co więcej uważam, że jego talent oraz siła, przy dobrym dniu oraz sprzyjających okolicznościach sprawiają, że może ograć każdego ze światowej czołówki. Braki w technice oraz charakter (brak cierpliwości) jednakże raczej stałego miejsca w tej czołówce Janowiczowi nie zapewnią.

Co tak skandalicznego ośmielił się zatem powiedzieć pan Jerzy? Jesteśmy generalnie absolutnie krajem, który nie ma jakiejkolwiek perspektywy w sporcie, biznesie czy w życiu prywatnym dla nikogo. Studenci uczą się tylko po to, aby móc wyjechać. Trenujemy gdzieś po szopach i to nie tylko w tenisie. Zbigniew Bródka musi ćwiczyć za granicą. Więc dlaczego macie wobec nas jakieś oczekiwania? Może sami wyjdźcie na kort, przepracujcie całe życie w ten sposób, a dopiero potem miejcie oczekiwania. To mnie już śmieszy. Każdy ma jakieś oczekiwania. Przeżyjcie generalnie to, co przeżywają sportowcy. - Nie ma żadnej pomocy, w żadnym sporcie czy zawodzie. Każdy musi orać, wyrywać w sobie, żeby coś osiągnąć. 

Żebyśmy mieli jasność - oburzanie się na to, że łaska polskich dziennikarzy na lemingowym ośle jeździ i rzucanie mikrofonem, bo ktoś naszej pracy i wysiłku nie docenia w polskich realiach uznaję za lekką przesadę, delikatnie rzecz ujmując. Wspomniana tutaj Radwańska na każdej konferencji prasowej musiałaby rzucać krzesłami w polskich pismaków, żeby oddać proporcje. Dziewczyna ma klasę, której Jerzykowi brakuje, ale to inne charaktery, więc nie ma się co nad tym dłużej rozwodzić. Trudno jednak Janowiczowi odmówić racji. Co więcej, odczuwam swoistego rodzaju gorzką satysfakcję, że ktoś ośmielił się w prostych, prawdziwych słowach ocenić rzeczywistość medialną (i nie tylko). Przekaz z jednej strony osłabiają okoliczności, z drugiej wzmacnia uwielbiana do tej pory postać naszego tenisisty.

Ciekawie brzmią w świetle tych gorzkich słów deklaracje naszego premiera, Donalda Tuska. Nie mam pojęcia, czy jego wróżka Zenobia trzyma się kurczowo swojego najlepszego klienta, czy może jej magiczna kula za dużo razy spadła na podłogę. Prognozy, którymi raczy nas lider rządzących od paru ładnych latek Platformy, na przemian budzą we mnie zdumienie, wesołość i odruch wymiotny. (...) ale gonimy Europę. Sądzę, że dogonimy ich za 7-9 lat. Wtedy - sądzę, że dogonimy średnią europejską - mówił premier i podsumował, że jego zdaniem do Polski już wkrótce będą przyjeżdżali za pracą ludzie z mniej rozwiniętych krajów.

Do tego wziął przykład ze swojej sprytnej minister Bieńkowskiej (bezrobocie wśród młodych Polaków jest dlatego, że im się leniom wstrętnym pracować nie chce) i w swoim aroganckim stylu zażartował (?), odpowiadając na pytanie zagubionego maturzysty, że "nikt młodych ludzi z odpowiedzialności za wybór drogi życiowej, drogi kształcenia, nie zwolni (...) samo wykształcenie szlachetnym nie czyni (...) Jak się robi dobrze, to się zarobi". Faktycznie, wystarczy spojrzeć na kariery jego wybitnie uzdolnionych dzieci oraz elit polskiej polityki i dziennikarstwa. Brać przykład, a nie narzekać!

Więc rodzi się zatem naturalne pytanie, kto ma więcej racji? Podirytowany porażką Janowicz, który z żalem wykrzykuje, iż w Polsce możesz liczyć tylko na siebie, a kraj rzuca ci więcej (nie tylko sportowcom) kłód pod nogi, niż pomaga? Czy może premier, analityk, rządzący, który na podstawie własnych doświadczeń oraz wyborczych nadziei po raz kolejny obiecuje więcej, niż jarmarczna wróżka podpitemu chłopu na wiejskiej imprezie?

Może jednak Ci sportowcy to wcale nie tacy źli kandydaci do europejskiego parlamentu? Buńczuczny Janowicz ciągle ma trzeźwiejszy obraz rzeczywistości niż mąż stanu Tusk. A może temu po prostu potrzebna jest nowa wróżka?

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika macho

07-04-2014 [00:11] - macho | Link:

Płemiełł mężem stanu? Ciekawa, oryginalna i odkrywcza myśl - a wszak APRIL-FOOL-DAY był we wtorek, 1 kwietnia zresztą...

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

07-04-2014 [15:21] - NASZ_HENRY | Link:

Janowicz prawdę POwiedział na wizji a Tusk na wizji zawsze łże ;-)