Jak pokonać Moskwę?

Cały wysiłek rosyjskiej propagandy idzie w tym kierunku, aby w polskiej debacie publicznej nie pojawiło się nigdy zagadnienie „jak pokonać Moskwę?”.
Opublikowany niedawno fragment pamiętników Kennana(1) powinien być lekturą obowiązkową dla wszystkich ogłupiałych dyplomatów świata zachodniego. Ba, powinien być, może nawet jest – ale czy budzi jakiekolwiek refleksje? Czy tego rodzaju „perełki pragmatyzmu” z ust świadka historii mogą również przekonać moich rodaków? To dobre pytanie, bo ów rosyjski świat wartości, który tak lakonicznie przedstawił amerykański dyplomata, ma się do naszego świata wartości jak pięść do nosa. Jeżeli wziąć pod uwagę tylko te wartości, które katolickie dzieciaki wchłaniają w procesie katechizacji, czyli – krótko mówiąc - „miłuj bliźniego swego jak siebie samego”, to uświadomienie ziomali o tym, że jest taki kraj, gdzie zamiast wartości są antywartości, gdzie krzyż jest symbolem tyranii, a grupa Femen do niedawna reprezentowała szeroko rozumiany „świat demokracji” może być szokiem śmiertelnym.
Po ostatnim oświadczeniu prezydenta Turczynowa, że armia Ukrainy nie będzie interweniować na Krymie, postanowiłem więcej nie pisać o sytuacji Ukrainy i popełnianych przez rząd ukraiński błędach, aby nie dokładać cegiełki do ogólnego szumu informacyjnego tworzonego przez putinowskie web-brygady. Świadomość polityczna ukraińskiego przywództwa wydaje się być jednak przykładem, że pytanie „jak pokonać Rosję?” odnosi się w rzeczywistości do nas samych, do naszych ogłupiałych umysłów. Nie pokonamy Rosji w realu, jeśli wprzódy nie pokonamy jej w naszej wyobraźni.
Że relacja Kennana jest prawdziwa w każdym calu, tego na tym portalu nie muszę udowadniać. Pytanie, jak przekonać do tego nasz zastraszony i skłócony naród?
Wszyscy, którzy kiedykolwiek zastanawiali się, jak zaatakować Rosję, to znaczy wszyscy dwaj – Napoleon i Hitler – robili to metodą najbardziej prymitywną z możliwych. Próbowali mianowicie przetworzyć swoje społeczeństwo na wzór rosyjski i zmusić je do takiego wysiłku, do jakiego potrafią zmusić swoich niewolników władcy na Kremlu. Napoleon wykorzystał falę totalitarnej rewolucji i pchnął masy ludzkie na rzeź tyleż wielką, co bezsensowną. Rosję należało bowiem zdobyć po kawałku, najpierw odtworzyć Pierwszą Rzeczpospolitą, przeczekać zimę, a potem dopiero zdecydować co dalej. Napoleon uwierzył, że zdobycie Moskwy zakończy wojnę. Drugi z tyranów – Hitler – postanowił przetworzyć Niemców na wzór sowiecki i poprzez maksymalny wysiłek zrównoważyć przewagę wroga. Ale Saruman nie pokonał Saurona.
Obie te budzące wstręt postacie historyczne dowodziły siłami zjednoczonej Europy, a przecież wojnę przegrały. Dodajmy jeszcze, że ani Niemcy, ani Francja nie graniczyły bezpośrednio z Rosją, zatem nie miały doświadczenia wielowiekowego „sąsiedztwa” z tym upiorem. Doświadczenia takie miała natomiast Litwa i (w mniejszym stopniu) Polska. Nieprzypadkowo to Litwini pod wodzą księcia Olgierda nękali Moskowian pod murami Moskwy. Nieprzypadkowo to obywatele zjednoczonej Rzeczypospolitej jako jedyny naród w historii zdobyli Moskwę trzykrotnie (1605, 1610, 1812). Nieprzypadkowo Moskowianie stale obawiają się polskich spisków i knowań, ponieważ zawsze są u nas tacy, których nie da się łatwo oszukać.
Zresztą nawet wielu z tych naiwnych i łatwowiernych tylko udaje naiwność i łatwowierność (ot choćby taki Miller Leszek). Cały wysiłek rosyjskiej machiny propagandowej idzie więc w tym kierunku, aby ogół polskiego społeczeństwa utrzymać w stanie permanentnego łgarstwa, aby Polacy nigdy nie przestali łgać i by snuli idiotyczne rojenia o pokojowym współżyciu z „słowiańską”, rzekomo „bratnią” Moskwą. Chodzi o to, by tlący się w nas duch Olgierda nie zaczął przypadkiem rządzić polską debatą publiczną, by nie stał się jawnym.
Jest to więc podstawowy warunek wyjścia z niewoli: najpierw pokonaj wroga we własnej wyobraźni, a potem w wyobraźni zbiorowej. Trzeba nasze umysły przyzwyczaić do myśli, że Moskowię trzeba i można pokonać, i że KAŻDY musi szukać na to sposobów. Jak pisał Kaden-Bandrowski, „należy być ustawicznym fakirem Rzeczywistości i w splocie jej najcodzienniejszym nie widzieć jej, nie pamiętać, nie znać – tak jak to umie Piłsudski – to znów najcodzienniejszymi szczegółami mającą się stać rzeczywistość uprzedzać i istotę jej wywoływać z nicości... Powiedziałem wyżej – niebezpieczeństwo prawdy...”.

Jakub Brodacki

---------------------
1George Frost Kennan, Stany Zjednoczone i Rosja. Fragment (zima 1946), w: „Arcana” nr 4-5/2013.