Pretendentów do korony tak wielu, a tron tylko jeden. Chętnych do dzierżenia berła zawsze uwiera konieczność czekania w kolejce. Problem jednak prawdziwy zaczyna się, jeżeli czekać trzeba zbyt długo. Obecnie miłościwie nam panujący car zasiada na tronie, w różnych jego formach, już od 15 lat. Przez ten czas znacznie wydłużyła się kolejka oczekujących na zwolnienie królewskich komnat, a cierpliwość stojących w ogonku od dawna, wyraźnie się kończy.
Świadczy o tym wiele znaków na niebie i ziemi. W zeszłym tygodniu The Economist, tygodnik zazwyczaj bardzo przychylnie nastawiony do obecnego porządku międzynarodowego, nagle dostał czkawki i winą za tragiczne wydarzenia w Kijowie obarczył Putina. Nie może być! Warto zauważyć, że podobne kręgi nie miały wielkich pretensji o masakrę przez lata dokonywaną w Czeczeni. Również w przypadku Smoleńska chętne były wierzyć w gęstość mgły zalegającej nad lotniskiem.
A tu nagle buch! – wszystkiemu, co dzieje się na Ukrainie winny jest Władimir Władimirowicz. Kto by pomyślał? Myślał nad tym pewnie wiele wysłannik Putina na negocjacje w Kijowie, który tak bardzo niepewny był przyszłości i po czyjej stronie jest bezpieczniej stanąć, że na wszelki wypadek tylko pokręcił nosem i wyjechał nie podpisując żadnych dokumentów, mimo, że jedyny podpis, o jaki go poproszono to poświadczenie bycia świadkiem negocjacji.
Tego samego dnia w Moskwie ktoś odważył się protestować przeciwko miłościwie panującemu carowi. To już zupełnie się w głowie nie mieści i, co ważniejsze, zastanawia, jak to się dzieje, że powszechnie kochany władca, tak nagle zaczyna być krytykowany. Nawet Słońce Peru, wspomniał coś o przestarzałym sposobie uprawiania polityki przez mocarnego hegemona ze wschodu. Była to pierwsza zanotowana w kronikach negatywna wypowiedz wasala o swoim wschodnim protektorze.
W ciąg tych wydarzeń wpisuje się krążące po intrenecie zdjęcie śmiertelnie zmartwionego Władimira po porażce rosyjskich hokeistów. Media bliższe Moskwie podkreślały jednak, że zdjęcie zdołowanego przywódcy, zostało zrobione kilka dni przed laniem, jakie rosyjska drużyna dostała od Finów. Jeśli więc to nie klęska olimpijska jest przyczyna „doła” przywódcy, ciekawe, co doprowadziło do depresji władcę? Czyżby stojący w ogonku do berła kolejkowicze stali się niecierpliwi i zaczęli głośniej dobijać się do zamkniętej bramy?
Im głośniej w nią tłuką tym lepiej dla nas. Odwrócić to może uwagę Władimira Władimirowicza od naszych spraw, w które nie powinien pchać swoich czerwonych łap. W imię maksymy „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”, pojawia się szansa na wzięcie tych spraw swoje ręce. Na walce o władze w reżimach, zazwyczaj społeczeństwo zyskuje pewne korzyści. Już sam fakt, że lokalni poplecznicy cara nieco stracili poczucie kierunku i orientację w terenie, stwarza korzystną sytuację. Sprzyjać ona może korzystnym wynikom następnych wyborów parlamentarnych.
Skończyć się może różnie.
Zainteresowania następcy tronu niekoniecznie muszą być skierowane w tą samą stronę gdzie dążyły ambicje poprzednika. To oznaczałoby wielką szanse dla Polski. Niewykluczony jest jednak też inny scenariusz. Następny car może okazać się mniej miłościwy i nie mieć tyle cierpliwości na pobłażanie Ukraińcom i Polakom, co obecnie panujący. Przynoszenie opon na Majdan może być niemożliwie, tak samo jak prace archeologiczne w Smoleńsku.
Zanim jednak dojdzie do zmiany, bez względu, w jaką stronę ta zmiana skieruje nasze rejon geopolityczny, i zanim nowy car zrobi swoje prządki, możemy mieć trochę czasu na wzięcie spraw, przynajmniej niektórych, w swoje ręce. To zaś oznacza szanse na odzyskanie przynajmniej części Polski. I to jest dobra wiadomość. Nadszedł moment na odważną ofensywę polityczną.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3516
"Nawet Słońce Peru, wspomniał coś o przestarzałym sposobie uprawiania polityki przez mocarnego hegemona ze wschodu."
Co to będzie kiedy zajdzie nasze słonko...
Co to będzie kiedy zajdzie za daleko..
Laskowik dziwnie aktualny