Pół roku premiera Tuska

Pół roku premiera Tuska

 

            Mija pół roku od czasu powstania rządu premiera Donalda Tuska. Drugiej Irlandii nie widać za to premier szuka inspiracji w Peru (może u Stana Tymińskiego?). W ramach szukanie budżetowych oszczędności (chyba w budżecie domowym bo raczej nie państwowym) Premier zabrał żonę w „podróż życia”. Nie widać też masowego powrotu Polaków z emigracji zarobkowej, za to na stanowiskach w spółkach Skarbu Państwa wracają różne podejrzane typki, które zasłynęły np. tym że były pracownikami WSI albo doradcami w gabinecie premiera Leszka Millera. Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego zamierza likwidować habilitacje, a doktoraty chce aby były pisane od razu po licencjacie. Pomysł fatalny dla polskiego szkolnictwa wyższego, ale na dobrą sprawę to tylko zasłona dymna (bo wszyscy się na tym skupią) dla szemranych interesików, które minister Kudrycka (zainspirowana pomysłami ex – posłanki PO Beaty Sawickiej, twórczo wcielanymi w życie przez minister zdrowia Ewę Kopacz) ma zamiar (widziałem już przygotowane, na razie poufne, opracowanie) przeprowadzić w polskiej nauce. Zamierza ona skomercjalizować, a następnie przekształcić w spółki prawa handlowego Jednostki Badawczo Rozwojowe (JBR). Jeśli ktokolwiek wie co to są JBR i czym dysponują to zdaje sobie sprawę, że to nic innego jak przez nikogo niezauważalny (taką ma Pani Minister nadzieję) gigantyczny skok na naprawdę dużą kasę!

            Pojawiają się zarzuty, że rząd PO nic nie robi i dryfuje tylko licząc na to, że uda się dopłynąć do wyborów prezydenckich, które miałyby przynieść premierowi Donaldowi Tuskowi prezydenturę. Jak widać (a wymieniła tylko mniej znane wątki) gdzieś pod tym płaszczykiem nieróbstwa i barku pomysłów na rządzenie parę rzeczy się dzieje i to niekoniecznie dobrych, choć z deklaracjami z kampanii wyborczej nie mają one nic wspólnego. Politycy PO już zresztą nawet tego nie kryją. Najbardziej szczery okazał się na pozór lekko zagubiony (w rzeczywistości zimno realizujący pewna strategię) minister skarbu państwa Aleksander Grad, który stwierdził niedawno w „Kontrwywiadzie” na antenie radia RMF FM, że „uważa, że samorządy powinny mieć prawo do prywatyzacji szpitali”. Na pytanie nieco zaskoczonego red. Konrada Piaseckiego, dlaczego PO nie przyznawała się to tego w kampanii wyborczej, odpowiedział: „kampania rządzi się różnymi prawami”.

            Po internecie krąży coraz więcej żartów na temat polityków rządzącej PO, a premier Donald Tuska w szczególności. Chyba właśnie „szczerość” ministra Grada stała się inspiracją dla dowcipu, którzy przesłał mi ktoś niedawno. Dla odprężenie po tych mało optymistycznych spostrzeżeniach, które zamieściłem powyżej pozwolę go sobie zacytować.

„Tusk umarł i dostał możliwość wyboru miedzy Niebem a Piekłem. W Niebie widzi modlących się, grających na harfach, śpiewających. Nuda. Za to w Piekle balanga, popijawy, panienki, wesołe towarzystwo. Wybrał Piekło. Ale jak tam trafił, balangi już nie było, tylko tradycyjnie umieścili go w kotle ze smołą. Tusk POskarżył się diabłu, że nie tak miało być, na co ten odparł: „Sam to wiesz najlepiej. Kampania wyborcza ma swoje prawa”.

Można się niekiedy nawet nieco dla rozrywki pośmiać, problem jednak w tym, że generalnie wcale śmiesznie nie jest. Tam gdzie trzeba rząd się nie spieszy np. samorządy wojewódzkie podejmują właśnie decyzję o zawieszeniu konkursów z Regionalnych Programów Operacyjnych dla małych i średnich firm w związku z niezgodnością polskiego prawa z unijnym (tak jakoś się premierowi Donaldowi Tuskowi o tym zapomniało), a minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski odłożył na później plany wprowadzenia dla więźniów osadzonych za drobne przestępstwa tzw. dozoru elektronicznego. Tam jednak gdzie jest jakaś „kasa do przytulenia” politycy rządzącej PO odzyskują chęć do wzmożonej pracy. Drogo nas będzie ten tzw. liberalny (słusznie politycy z UPR obraziliby się na mnie, że ich nawet w nazwie łączyłbym z tymi pseudoliberałami z PO, specjalizującymi się w prywacie, a nie prywatyzacji) eksperyment kosztował, oj drogo.

 Mija pół roku od czasu powstania rządu premiera Donalda Tuska. Drugiej Irlandii nie widać za to premier szuka inspiracji w Peru (może u Stana Tymińskiego?). W ramach szukanie budżetowych oszczędności (chyba w budżecie domowym bo raczej nie państwowym) Premier zabrał żonę w „podróż życia”. Nie widać też masowego powrotu Polaków z emigracji zarobkowej, za to na stanowiskach w spółkach Skarbu Państwa wracają różne podejrzane typki, które zasłynęły np. tym że były pracownikami WSI albo doradcami w gabinecie premiera Leszka Millera. Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego zamierza likwidować habilitacje, a doktoraty chce aby były pisane od razu po licencjacie. Pomysł fatalny dla polskiego szkolnictwa wyższego, ale na dobrą sprawę to tylko zasłona dymna (bo wszyscy się na tym skupią) dla szemranych interesików, które minister Kudrycka (zainspirowana pomysłami ex – posłanki PO Beaty Sawickiej, twórczo wcielanymi w życie przez minister zdrowia Ewę Kopacz) ma zamiar (widziałem już przygotowane, na razie poufne, opracowanie) przeprowadzić w polskiej nauce. Zamierza ona skomercjalizować, a następnie przekształcić w spółki prawa handlowego Jednostki Badawczo Rozwojowe (JBR). Jeśli ktokolwiek wie co to są JBR i czym dysponują to zdaje sobie sprawę, że to nic innego jak przez nikogo niezauważalny (taką ma Pani Minister nadzieję) gigantyczny skok na naprawdę dużą kasę!