Ukraina czy Ziemie zachodnie

Ukraina czy Ziemie Zachodnie?

Szum medialny w sprawie aktualnych wydarzeń na Ukrainie wydaje się zbyt mętny i jednostronny. Statystycznemu odbiorcy trudno dociec o co chodzi w tej grze. Nie podaje się też mapy politycznej konfliktu. Więcej, swoje zainteresowania przenosimy poza granicę wschodnią i nie zauważamy, nie słyszymy echa, jakim odbija się ono na polskiej płaszczyźnie. Może więc warto pokusić się o interpretację polskich zachowań? A jeżeli tak, to w tym względzie można wyróżnić przynajmniej trzy płaszczyzny:
- jagiellońsko-piastowską,
- kulturowo-polityczną
- ewentualna scenariusze. 

Płaszczyzna jagiellońsko-piastowska

Płaszczyzna jagiellońska pokazuje jak w Polsce silne są jeszcze resentymenty i słabość do kresów. Ta słabość z jednej strony ma korzenie jagiellońskie. Korzenie jagiellońskie to polskie dziedzictwo kulturowe najwyższej próby, z którym, zgoda, musimy coś zrobić. Ale musimy też pamiętać, że to samo dziedzictwo dla Ukraińców, Litwinów i, w mniejszym stopniu, Białorusinów ma wymiar negatywny. Nie możemy też zapomnieć, że ten wymiar negatywnego odczucia powołał tam do życia antypolskie diabły, które, jak dotąd, są w uśpieniu. Rosjanie i Niemcy mogą próbować je zbudzić, ale tak naprawdę zbudzić mogą je swoim zachowaniem jedynie Polacy. I to jest jednak strona medalu.

Drugą, jest strach przed Rosją. I tu posiadamy wystarczającą ilość doświadczeń na jego uzasadnienie. Jeżeli dojdzie do podporządkowania całej Ukrainy Rosji to tak czy owak będzie oznaczać formalną polsko-rosyjską granicę – a więc coś, czego nie chcemy (granica unijna ma tu mniejsze znaczenie). Z geopolitycznego punktu widzenia to nic innego jak odwrócenie historycznej sytuacji z zachodu Polski na wschód. Okręg Kaliningradzki jawi się jako dawne Prusy Wschodnie, a Ukraina to wyjście na Polskę od Południa (dawniej Czechy). Oczywiście nie chodzi tu o Polskę, lecz o Europę. Zaporowe porozumienie rosyjsko-niemieckie oznacza wstrzymanie na jakiś czas ekspansji Rosji, ale decyduje o podział Ukrainy.
Pozostaje pytanie, jaką rolę w tym konflikcie pełni Polska? Polska jako państwo, którego chyba większość obywateli nie posiada poczucia państwa, a część z nich także mocnej świadomości narodowej, nie przedstawia żadnej strategicznej wartości. Bardzo to przykre, ale Polska nie jest partnerem dla nikogo. A skoro Polska nie jest partnerem dla nikogo, to dla wielu partnerem może być Zachodnia Ukraina, która w coraz większym stopniu zaczyna odwoływać się do własnej siły budowanej na UON-UPA. Dla strategów europejskich nie ma znaczenia punkt odniesienia. Dla nich liczy się tylko siła i mogą ją wykorzystać na wiele sposobów. Natomiast dla Ukraińców powoływanie się na ideologię Doncowa i praktykę bandery to nic innego, jak werbalne działania zaporowe pozwalające zachować efekty dokonanej czystki etnicznej, a także wyraźny sygnał, że jeżeli tu wrócicie, czeka was to samo.

Rzecz w tym, że to nie Polska jest podmiotem rozgrywającym na Ukrainie. Rozgrywającymi są Rosja, Chiny, USA i próbują Niemcy. Polska ze swoją gospodarką i pozycją w UE nie ma nic do powiedzenia. W takiej sytuacji możemy spełniać jedynie rolę chłopców na posyłki, których wykorzystuje się, a potem porzuca.

Druga płaszczyzna – piastowska, a więc ziemia, po której chodzimy od prawie 70 lat nakazuje nam pilnowanie ziem zachodnich, bo dziś granica na Odrze i Nysie jest tak samo niestabilna, jak niegdyś granica wschodnia. Więcej, los granicy wschodniej zależy od losu granicy zachodniej. A zatem los całego terytorium Polski, i nas samych, zależy od zachowania nienaruszalności linii Odra-Nysa Łużycka, a więc w dalszym ciągu od ustaleń układu poczdamskiego.

W świetle dzisiejszej propagandy, to trudny argument do przyjęcia. Ale z geopolitycznego punktu widzenia i perspektywy dalszego rozwoju kraju, historia Piastów jest ważniejsza niż historia Jagiellonów, bo ta pierwsza pokazuje wszystkie uwarunkowania polityczne i geopolityczne po 1945 r. Uruchamia i unaocznia wszystkie mechanizmy pogranicza polsko-niemieckiego. Natomiast polityczny problem Polski polega na tym, że jagiellońskość nie podoba się Rosji, a piastowskość Niemcom. I to jest element stały, który spajał i nadal spaja interes naszych byłych zaborców. Polska jest pomiędzy i w tym położeniu musi odnaleźć swoją siłę, musi odnaleźć siebie. Nasi politycy, zamiast budować siłę Polski, jak w II RP, zaczynają powielać kalkulacje z okresu zaborów: z kim iść?

Tradycja piastowsko-jagiellońska jest naszym dziedzictwem, ale swojej siły powinniśmy szukać miedzy Odrą a Bugiem. Piastowskość wskazuje nam miejsce na ziemi, a jagiellońskość daje nam najwyższe notowania na forum demokratycznym i kulturową mądrość. Pomiędzy tym obszarem jest Polska i polskość. Poza nim nie ma nic.

 
Płaszczyzna kulturowo-polityczna

Ukraina nie jest szarą strefą, jak to można wyczytać w niektórych mediach. Ukraina jest państwem w pełni niepodległym. A to zasadnicza różnica. Jej niepodległość dziś jest mocniejsza niż obecna niepodległość Polski. Strategia obronna Ukrainy podlega innym parametrom niż taka sama strategia obronna Polski. Istnieją sprawy, które nas łączą, ale też są takie, które nas dzielą. Co kiedy przeważy, zależeć będzie od przywódców obu narodów. Prawda jest jednak najpewniejszym korzeniem na przyszłość.

Nie możemy tracić z oczu faktu, że na wschód spoglądają też Niemcy. Stosunek Polski do Ukrainy, to test na stosunek Polaków do ziem zachodnich. Z tego testu wnioski wyciągają politycy i naukowcy niemieccy. Najciekawsza dla nich będzie odpowiedź na pytanie, czy resentyment do kresów jest większy niż poczucie przynależności ziem zachodnich do Polski? Warto zdać sobie sprawę, że poczucie własności ziem odzyskanych zaczęło znikać dopiero w III RP. (Co oczywiście nie oznacza to pochwały dla PRL).

Fundamentem stosunków polsko-ukraińskich są więc różnice kulturowe. Warto to zauważyć, bo tego faktu już nikt nie odwróci. I tu porównanie: na całym obszarze kresów nie lubią panów (polskich panów), a więc szlachty, choć sami do niej podświadomie nawiązują. Na Ukrainie Zachodniej pojęcie „Lach” ma porównywalne zabarwienie, jak w Polsce niestety pojecie „szlachcic”. Ukraińcom Lach i Polakom, wychowanym w komunizmie, szlachcic, kojarzy się z tym samym – z wyzyskiem. Mimo to w tym podobnym skojarzeniu, dla Polaka szlachcic to ten, który tworzył wyższą kulturę polską, a dla Ukraińca (dziś też Litwina), ten sam szlachcic to już „instytucja” zupełnie obca. Więcej, Polak broniący się przed „polskim panem”, a więc przed twórcą wyższej kultury jest albo proletariuszem albo zwykłym ignorantem. Ukrainiec natomiast już nie, bo posiada swoje niezależne państwo, swoje cele i kultywuje własne wzorce, do których ma prawo. Tej podstawowej różnicy nie pokonamy już nigdy. Komuna skończyła się i powinien skończyć się równy stosunek do „pana”. I trzeba to przyjąć do wiadomości. Natomiast my, jako sąsiad i państwo, też mamy prawo do oceny i stosownego zachowania wobec wydarzeń za wschodnią granicą.

***
Jadwiga Chmielowska, która ma niezwykłe zasługi w walce na Wschodzie, w wywiadzie dla ostatnich „Arkanów” mówi że Ukraińcy porównują ofiary mordów (kilkaset tysięcy) na Wołyniu z ofiarami trzech głodów (ok. 11 mil.), że oni mają tylko wybór pomiędzy Rosją lub UE a „potrzebując bohaterów chwycili się za kult UPA” bo w zasadzie nie wiedzą co działo się na Wołyniu. Podkreśla też, że Ukrainę musimy wspierać dla dobra Polski, bo Rosja bez niej nie będzie mocarstwem. Podobne stanowisko prezentował Jerzy Targalski (Józef Darski), kolejna legenda solidarnościowego podziemia (Arkanach z 24.10.12). Zakładając portal mediawest.info dla Ukraińców chcących współpracować z Polakami zastrzega się, że portal podejmie współpracę „nie z retoryką bogoojczyźnianą, nie z nostalgią za kresami czy dawną Rzeczpospolitą lub utajonym <kochajmy się> ale z podkreśleniem [własnych] interesów”. Zauważa, że rozpad Ukrainy, to wariant gorszy niż jej akces do UE, bo Zachodnia Ukraina kusiłaby Polaków swoją pamięcią historyczną. Warto dodać, że konflikt ten korzystny byłby głównie dla Niemiec. Diagnoza ta wydaje się być ciągle aktualną.

Odmiennego zdania jest Lucyna Kulińska (Nasz Dziennik z ), wybitna znawczyni spraw ukraińskich, przypomina o przedwojennym i wojennym sojuszu banderowców z Niemcami oraz zwraca uwagę na straty, jakie ponieśliśmy za poparcie „pomarańczowej rewolucji” i bezpośrednio samego Juszczenki. Wymienia też, że główne siły działające na Majdanie: odwołująca się do OUN-UPA Swoboda, Batkiwszczyzna Julii Timoszenko, której retoryka zbliżona jest do retoryki nacjonalistów i Udar W. Kliczki. Ostatnio partie te zjednoczyły się w „Ogólnonarodowe Zjednoczenie Majdan”. Dla pełniejszego obrazu warto tu też przytoczyć słowa Leona Popka, który w rozmowie prywatnejpowiedział, że Ukraińcy szanują tych polskich historyków, którzy cenią prawdę. Walczą z nimi, ale szanują. Warto podkreślić, że taki stosunek do rzetelności zdarza się nie tylko na Ukrainie, ale jest normą chyba na całym świecie. Kulińska zauważa też, że „obóz Piłsudskiego […] nie przewidział, że wspierając czynniki nie mające w konfrontacji ze stalinowskim aparatem przemocy żadnych szans, wzmocnił wyłącznie siły, które […] później… [przyczyniły się – R.S.] do fizycznego wyniszczenia ludności polskiej”.

Gdy jednak spojrzymy na historię ostatnich 20 lat, to z łatwością zauważymy, że państwa koalicji hitlerowskiej są bardziej nagradzane, niż państwa antyhitlerowskiej. Pytanie, czy to, co dzieje się na Ukrainie, to gra na podział tego państwa, jak przedtem Czechosłowacji i Jugosławii? A jeżeli tak, to czy manewr ten jest uzgodniony z Stanami Zjednoczonymi, może z Niemcami? A może Ukraina została sprzedana Rosji za Iran? Pytań jest oczywiście więcej. Jedno jest pewne, że rozwój sytuacji na Ukrainie zadecyduje o nowym Breton Woods.
 
Ewentualne scenariusze

Scenariuszy rozwoju sytuacji na Ukrainie może być wiele. Podajmy kilka:
1. Ukraina zostaje podporządkowana Rosji. Gdy ten scenariusz spełni się, mamy nowego/starego sąsiada na wschodniej granicy. W wymiarze wewnętrznym część Ukraińców ucieknie na Zachód, w tym część do Polski. Wschodnia Ukraina podporządkuje się, a Zachodnia podejmie walkę o samostijną, zwracając się o pomoc do Polaków. Ta pomoc zostanie udzielona i prawdopodobnie posłuży jako jeden z pretekstów do całkowitego podporządkowania sobie Polski. Ale nie wykluczone, że Polska podda się sama, zanim zażąda tego Rosja. Opanowanie Polski będzie wstępem do opanowania całej Europy. Niemcy zostaną połknięte, tak samo, jak Polska.

2. Ukraina zostaje podzielona. Wówczas mogą rozwinąć się dwa scenariusze: a) Zachodnia część w akcie unijnego politycznego współczucia może zostać przyłączona do UE, a granice wschodnie Unii przesuną się na wschodnią granicę II RP (o takich projektach słychać już było w latach 90-ych XX w.). Koszty poniesie Polska, zyski wyciągną Rosja i Niemcy, b) ze względu na niestabilność kulturową i gospodarczą Zachodniej Ukrainy, pozostanie ona niepodległa, jak obecnie, i może zostać wykorzystana np. do upokorzenia Polaków. Sądząc po ogólnoświatowej nagonce na Polskę, która, jak podkreśla Leszek Żebrowski, trwa od lat 1960-ych (polskie obozy koncentracyjne, polski antysemityzm itd.), tego wariantu wykluczyć nie można. Za plecami będzie miała potęgę rosyjską, a przed sobą słabą Polskę i poparcie Niemiec.Oczywiście, dla Rosji i Niemiec wygodny byłby podział tego państwa. Rosja zyskując Ukrainę Wschodnią, zyskuje spokój i przemysł ciężki, Niemcy podporządkowując sobie Ukrainę Zachodnią uzyskują rynki, dostęp do surowców i wpływ na Polaków. Podział Ukrainy wprowadza porządek w stosunkach niemiecko-rosyjskich. Układ ten ze względu na brak konfliktu zaakceptują Stany Zjednoczone. I w tym wypadku Targalski ma rację twierdząc, że „Bruksela póki co daje trwałość prorosyjskiemu systemowi oligarchicznemu.

3. Dochodzi do skutku sojusz Rosji z Unią Europejską, który oznacza podporządkowanie całej Europy i Ukrainy interesom Rosji. Pytanie czy się udławi? Ona nie potrzebuje Europy do trawienia, lecz wzmocnienia swojej siły wobec Chin lub USA. NATO zostanie natychmiast rozwiązane, a siły zbrojne podporządkowane strategii moskiewskiej. Główny kurek do gazu i ropy pozostaje na terytorium rosyjskim. Dywersyfikacja to marzenie, bo pozostałe źródła energii zostaną przejęte bez sprzeciwu.

4. Scenariusz czwarty, najbardziej prawdopodobny, dotyczy roli Chin, które są głównym rozgrywającym w Azji i stabilizatorem jednocześnie – podobnym, jak niegdyś I RP. Wizyta w Janukowycza w Pekinie była posunięciem logicznym – jedynym, który mógł zatrzymać Rosję. Podpisał umowę z Pekinem o przyjaźni i współpracy z możliwością pogłębienia strategicznego partnerstwa. Chińskie inwestycje dotyczyć będą energetyki, przemysłu stoczniowego (kilka portów na Krymie) służby zdrowia i infrastruktury. Ponadto Ukraina zobowiązała się sprzedawać Chinom cztery miliony ton kukurydzy rocznie oraz  ogromne ilości soi. To wszystko nie będzie liczone w dolarach, lecz w juanach. Mamy więc do czynienia z wejściem juana na rynek europejski. Rzecz w tym jednak, że Janukowycz mógł pojechać do Chin, tak samo, jak mógł odmówić podpisania umowy stowarzyszeniowej UE – bo jest prezydentem niezależnego państwa. Polakom układać się z Chinami nie wolno.I teraz jakie korzyści z tego będzie miała Ukraina, a jakie Polska? Na krótką metę skierowanie eksportu rolnego na wschód uratuje polskie rolnictwo przed konkurencją ukraińską. Na dłuższą, będzie inaczej. Korzystna wymiana pozwoli ukraińskiemu rolnictwu odbudować się i poprzez Chiny, w przyszłości, może mieć sposobność opanowania rynków zachodnich. Porozumienie ukraińsko-chińskie wzmacnia i Ukrainę i Chiny jednocześnie. Ale to nie koniec. Na ostatnim chińskim zjeździe zadecydowano, że chiński rolnik będzie mógł nabyć ziemię na własność, a przeciętnemu Chińczykowi podniesiona zostanie przeciętna pensja. Oznacza to, że komuna w państwie środka kończy się. Zaczyna się budowanie twardych podstaw potęgi chińskiej.

A co dzieje się w Polsce na ziemiach zachodnich? Polscy rolnicy dalej sądzą się tam z polską władzą o zwrot zagarniętego niegdyś majątku. Żaden z polskich rządów nie przeprowadził do końca procesu zamiany prawa użytkowania wieczystego na prawo własności. Nie sposób więc wyjaśnić procesu myślowego wszystkich posolidarnościowych rządów.

 
Majdan

Takiej zwyczajowej instytucji, jak majdan w Polsce nie ma. Podobieństw można by szukać gdzieś w odwołaniach do korzeni ludowych lub chłopskich, ale takie odwołanie w polskim przypadku miało zawsze charakter odgórny. Jeżeli na Ukrainie respektowany jest głos ludu, to tak czy owak mamy do czynienia z demokracją. Oczywiście, dziś jest łatwa do manipulacji, ale jest. Swoje źródła ma w tradycji kozackiej i chłopskiej, ale też z okresu I RP. Gdyby taka instytucja istniała w Polsce (co niestety jest niemożliwe), inaczej wyglądałyby nasze elity, nasz przeciętny poziom mentalnościowy i widoki naszego państwa. Majdan jest symbolem ukraińskiej siły, ale obecnymi wydarzeniami może zostać skompromitowany – o co będą zabiegać główni gracze. Polacy, niestety, swojego ośrodka siły nie posiadają.

Zakończenie

Zamiast ulegać złudnej misji na Ukrainie, warto wreszcie zwrócić uwagę na ziemie zachodnie, jako podstawę naszej siły. Może polskie elity dostrzegą wreszcie ile tam domów publicznych, ile eurosierot, jak wygląda stopa życiowa w małych miasteczkach i jaki jest sposób myślenia tamtejszych ludzi. Niech przejadą przez polskie uczelnie i określą ich wartość. Janukowycz, jak się wydaje, poprzez kontakt z Chinami mocniej wbił ukraińskie słupy graniczne i wiele wskazuje na to, że zdoła utrzymać jedność Ukrainy, bez naszego udziału. Gdyby Janukowycz był pachołkiem Moskwy, ni pojechałby do Chin. Nie wiadomo jeszcze co, w zamian za obniżkę ceny gazu, prezydent obiecał Rosji i co z niepodległości pozostało, ale premier ogłosił, że Ukraina na tym nie ucierpiała. Kto ma więc rację Chmielowska i Targalski czy Kulińska? Chmielowska i Targalski sugerują, że nieobecność Polski na Ukrainie to zgoda na budowanie tego państwa w opozycji do Polski, jej obecność natomiast mechanizm ten skierowuje w stronę Rosji. Ale w tej kalkulacji dużą rolę mogą też ogrywać osobiste przyjaźnie z okresu walki, a które mogą teraz, ale nie muszą się sprawdzać. Mieszkając w Lublinie odbieram sygnały bardziej negatywne, niż pozytywne.

Kulińska proponuje postawienie warunku – rozliczenie się z przeszłością, albo nie ma o czym mówić, bo nie ma z kim rozmawiać. Interesy nasze i Ukrainy są odmienne. Piłsudski popełnił błąd, którego dziś nie możemy powielać. Trudno jednak nie zauważyć, że sytuacja na Ukrainie od czasów odradzającej się Polski diametralnie zmieniła się. Z drugiej strony trudno nie zauważyć stabilizującej roli Chin w tym regionie, która dla Polski jest najbardziej korzystna, bowiem tam gdzie Niemcy zaczynają prowadzić swoją politykę najczęściej leje się krew. Ale kilka rzeczy już dziś jest jasne: 1. z drugiej wyprawy na pomarańczową rewolucję pozostanie nam policzenie strat za rosyjskie i prawdopodobnie ukraińskie embargo, 2. decyzja pomocy jest bardzo szlachetna, ale w momencie wzrastającej potęgi Rosji wymaga innych środków, 3. Sposób udzielenia pomocy wskazuje na brak polskiej polityki wschodniej, 4. Swoim zachowaniem nie zbudziliśmy ukraińskich diabłów, ale dla Rosji okazaliśmy się ta samą wrogą wichrzycielska cywilizacją polską, a dla Niemiec nadzieją na wskrzeszenie idei pruskiej.

Z wymieniony wyżej czterech punktów wynika, że i tym razem nie ma dla Polski dobrego rozwiązania. Ale dziś świat rozszerzył się i swoich sojuszników musimy szukać poza strefą dawnej I RP.

Ile jeszcze musi upłynąć czasu i jakie ofiary nasz kraj musi ponieść, aby polskie społeczeństwo, a przede wszystkim jego elity, zrozumiały, że Polska leży pomiędzy Bałtykiem a Karpatami oraz miedzy Odrą i Nysą Łużycka a Bugiem i obecną granicą wschodnio-północną? Że na tym obszarze ma budować swoje szczęście i swoją przyszłość oraz że poza tym obszarem nie ma dla nas miejsca na ziemi. Na pytanie co robić, można odpowiedzieć: przede wszystkim wzmocnić własną świadomość historyczna i polityczną oraz nauczyć się ziem zachodnich. Bez tych umiejętności we własnym kraju będziemy V Kolumną.

I na koniec przypowieść. Chłop, chcąc przypodobać się Żydowi, nie ściągnął czapki przed krzyżem. Żyd zobaczył to i zerwał z nim umowę mówiąc, że jeżeli nie potrafi uszanować swoich obyczajów, nie poszanuje i jego. Ten sam problem dotyczy wielu przedstawicieli polskich powojennych elit. Ukraińcy bardzo chcą utrzymać swoje państwo, u Polaków jakoś tego nie widać.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Kenneth

27-12-2013 [22:04] - Kenneth | Link:

.. precyzyjny, realistyczny artykul !

.. nareszcie bez ogladania sie do tylu ..

.. teraz, trzeba by znalezc naszego polskiego Orbana i przede wszystkim,

uleczyc jakos "zaczadzonych" Polakow ..

Obrazek użytkownika misio

28-12-2013 [00:00] - misio | Link:

- dobrze, że ktoś to wreszcie zauważył.
Ze wszystkich sił kibicujemy i popieramy Kliczkę jakbyśmy zupełnie nie zdawali sobie sprawy, że to wcale nie jest nasz pionek tylko niemiecki. A Niemcy w tej partii, która się dzisiaj toczy na Ukrainie obstawili praktycznie wszystko - od Kliczki przez banderowców aż po oszalałe Femeny finansowane również via Berlin.
Czy ktokolwiek potrafi wskazać istniejącą dzisiaj na Ukrainie jakąś propolską siłę?
Takiej po prostu nie ma, przez 20 lat niczego nie stworzyliśmy, a popierając teraz Majdan jesteśmy jako ten właśnie naiwny chłopaczek na niemieckie posyłki - nie Warszawa byłaby partnerem dla tej Ukrainy tylko Berlin. Jest to wszystko tym bardziej absurdalne i niemądre, że póki co nie potrafimy nawet odzyskać własnego państwa.
Dzisiaj na Ukrainie nie możemy zyskać absolutnie niczego i jedyne co nam pozostaje zgodne z polską racją stanu na granie na utrzymanie status quo, czyli Ukrainę dalej zawieszoną między Rosją i UE - do czasu aż będziemy chociaż cokolwiek znaczyć.

Obrazek użytkownika misio

28-12-2013 [00:22] - misio | Link:

- Piłsudski miał na Ukrainie partnera w osobie Petlury.
Kogo my tam dzisiaj mamy? Nikogo.
W tej sytuacji bezrefleksyjne kopiowanie polityki Marszałka w dzisiejszą rzeczywistość świadczy niestety o tym, że w kwestii ukraińskiej nie wykonaliśmy absolutnie żadnej pracy myślowej i próbujemy jak gdyby nigdy nic jechać na receptach sprzed blisko 100 lat. Szkoda słów.

Obrazek użytkownika kryniu

28-12-2013 [17:26] - kryniu | Link:

krew z krwi tych co pozostali na zawsze od Ukrainy,Białorusi po Wilno.Urodziłem się i mieszkam na tzw.Ziemiach Zachodnich i to jest mój kraj ,kraj który nazywa się póki co Polska.Ja się wyzbyłem marzeń o tamtych terenach raz na zawsze,chociaż tam bywam i podziwiam Polaków którzy tam pozostali,bo oni ta cząstkę nazywają w dalszym ciągu Polska i ich los nie jest mi obojętny.Oni tam pozostali z własnej woli i bronią swojego ,oni nic nikomu nie ukradli ,nie zabrali kawałka ziemi tak samo jak Burowie w RPA.To co opowiadają na użytek wewnętrzny rezuny czy niby litwini to można byłoby miedzy bajki włożyć gdyby nie byli tacy niebezpieczni.Ukraina powinna pozostać samodzielnym bytem,zawieszonym pomiędzy Europą a Rosją i brać z tych systemów co dla niej najlepsze,do szału doprowadza mnie takie dopychanie kolanem przez co niektórych naszych polityków jak i dziennikarzy.Okrojona Ukraina Zachodnia u naszych granic ,to realne zagrożenie,nie militarne ale ciągłe kłopoty z ich mniejszością a naprawdę kłopoty by powstały gdyby znalezli się w unii.Szczupłość miejsca jak i rozległość tematu nie pozwala na zajęcie stanowiska w innych poruszonych kwestiach,jedna rada dla wszystkich doradców,polityków,dziennikarzy nie wypowiadajcie się na temat kresów jeśli nie macie tam swoich korzeni lub gruntownej wiedzy historycznej,bo dobrymi radami piekło wybrukowano!Celowo pominąłem Białoruś bo temat sam w sobie jest ciekawy jak i rozległy,tak samo jak temat ściany wschodniej czy Ziem Zachodnich bo to co tam zrobiono to zdrada stanu.

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

29-12-2013 [09:50] - Ryszard Surmacz | Link:

Wyczuwam u Pana jakiś wyraźny dylemat. Jeżeli Pan może, proszę sprecyzować swoją wypowiedź. Wielkopolanin i kresowianin, to bardzo ciekawa symbioza. W Wielkopolsce kresowianie raczej nie cieszą się zbytnim poważaniem, choć wielu wybitnych osób przyjechało tam w właśnie kresów . Moja rodzina też pochodzi z kresów.
Pozdrawiam R.S.

Obrazek użytkownika kryniu

29-12-2013 [11:41] - kryniu | Link:

nie ma dla mnie znaczenia czy ktoś pochodzi z tej czy innej części Polski,jem jak Polak,śpię jak Polak i myślę jak Polak.Nie odmawiam tez nikomu bycia Polakiem jeśli tylko się nim czuje i szanuje swoje miejsce zamieszkania i dba o jej rozwój,bo nie posiadanie obywatelstwa o tym decyduje.Co do Kresów ja nie mam związków emocjonalnych z kresami ponieważ ja nie mam tam punktu zaczepienia ,wszystko to zostało zniszczone ,łącznie z grobami a z wojny z dużego rodu uratowały się cztery osoby ,mój ojciec,jego brat,ich siostra i ich ojciec,siostry ojca jak i dziadka nie dane było mi poznać a reszta no cóż nie ma po nich śladu,od Lwowa po Wilno.Na Dolnym Śląsku żyje czy żyło masa ludzi pochodzących Z Wielkopolski i to oni generalnie byli takim pierwszym rzutem który pojawił się na Ziemiach Zachodnich i jak długo sięga moja pamięć to nie było konfliktów pomiędzy nimi a kresowiakami.Nie napiszę też o jakiejś "małej ojczyznie" bo sformułowanie tak chętnie używanie przez kuca czy buzka niesie za sobą oznaki rozbicia Polski na dzielnice i nic innego za tym się nie kryje..jeśli ma Pan możliwość obejrzenia programu regionalnego TVP Wrocław to tam sie zawsze dużo mówiło i mówi o kresach bez zakłamań,polecam mimo ,że mam negatywną opinie o TVP i tego chłamu nie oglądam.Pozdrowienia.