SEAWOLF O POLITYCE ( a moze o schizofrenii ukladu )

 Po „Alfabecie”  Seawolfa dostaliśmy drugą książkę słynnego blogera, wydaną pośmiertnie dzięki staraniom Artura Dmochowskiego, który zebrał rozproszone teksty Tomasza Mierzwińskiego i opatrzył je wstępem. Istotną cegiełką w tej edycji jest i przedmowa Lecha Makowieckiego, autora ważnych wierszy „Pro publico bono”, oraz dwa jego utwory – „Pożegnanie Seawolfa” i „Patriotyzm” . Pierwszy z nich kończy się puentą : „...Alfabet Sewolfa będzie nam busolą!”  i z tym należy się zgodzić, jednak z korektą, że busolą będzie dla tych, którzy czują się Polakami i czują więź z naszą tradycją i historią. Natomiast tzw. „naród” peerelczyków prawdopodobnie zignoruje cenną lekcję Seawolfa, ponieważ z polskością łączą go tylko powierzchowne rysy jak  schabowy lub czysta. Ale idzie nowe pokolenie, dla którego dzieje przodków nie są jeszcze martwą literą.
Tytuł nowej książki – „Seawolf o polityce” ( W-wa, Wyd.Słowa i Myśli, 2013) – można  wyobrazić sobie inaczej – np. Seawolf o chorobie IIIRP albo o schizofrenii układu post-komunistycznego ( o cechach mafijnych), która przenika i zaraża państwo wraz z jego instytucjami. I rzeczywiście analizy i oceny Seawolfa w zasadzie ilustrują niesłychaną zapaść naszego kraju i to w wielu dziedzinach: życia publicznego więc polityki, praworządności, gospodarki, mediów, kultury czy edukacji. We wszystkich tych dziedzinach panuje głęboka degradacja, a zdaniem wielu już komentatorów – także Seawolfa! - sięgająca dna. Polityka wraz z mediami przypomina „wolnoamerykankę” – wszystkie chwyty i epitety dozwolone, polityki nie tworzą racjonalne programy ( a jeśli takowy lansuje PiS, jest natychmiast wyszydzany), lecz prymitywne obelgi i kpiny.  Praworządność nie istnieje, mamy za to państwo bezprawia. Gospodarka jest ruiną i straszy pustostanami po stoczniach, kopalniach i wielu zlikwidowanych zakładach, napędzając olbrzymie bezrobocie. Upadają szpitale. Media, które w początkach IIIRP cechował jaki taki pluralizm, dziś są prawie zupełnie zawłaszczone przez układ post-komuny. Kultura jest w ostrym impasie, czego by nie tknąć – wystawom od lat towarzyszą skandale jak ostatnia profanacja krzyża, a dzieje się to z  poparciem ministrów...kultury! W teatrach zdarzają się tendencyjne adaptacje klasyków, które mają niewiele wspólnego z dobrym smakiem jak pokazano to w krakowskim teatrze w inscenizacji Strindberga. Muzykę zepsuć trudniej, natomiast literackie „klejnoty” naszych czasów jak dzieła Masłowskiej, Kuczoka lub Shuty’ego  dowodzą szczególnego upadku, który jest wyraźnie sterowany kontrowersyjnymi nagrodami Nike, hojnie rozdawanymi przez Michnika.  Edukacja sięga też dna, cięcia w programach nauczania historii czy literatury polskiej obliczone są z całą perfidią na wychowanie pokoleń maturzystów, dla których dzieje przodków staną się powoli białą plamą, a ich świadomość wyprana z polskości. Dobrze ujął to też Krzysztof Ligęza: „władza chciałaby odgrodzić Polaków od polskości” (TP,4.5.2011), a działa tu na zlecenie obcych agentur czyli obecny rząd PO-PSL jest ekipą najmitów realizujących  antypolskie interesy łącznie z pełzającą zagładą państwa. Polska przypomina oblężoną Troję, lecz w granice kraju przedostał się już koń trojański, a w nim urzęduje gabinet najemników. Te obce agentury znalazły w Tusku idealnego wykonawcę swych instrukcji, a zapowiadała to jego wrogość wobec naszej tradycji i historii, jego obłąkany werdykt, że „polskość to nienormalność”.
Tusk ogłosił swoje paranoiczne sądy w r.1987 ( „Znak”, nr.11/12), trudno więc zrozumieć dlaczego Polacy w r.2007 wybrali go premierem ? Jedynym wytłumaczeniem jest to, że wygrał dzięki głosom „peerelczyków” przy absencji polskich wyborców.
Obraz, jaki wyłania się z  przeglądu tych katastroficznych spraw, nie jest budujący, ale pewną rekompensatą jest styl Seawolfa, pełen sarkastycznej werwy, na pograniczu czarnego humoru. W tej książce, która kontynuuje przemyślenia Seawolfa z „Alfabetu”, prawie wszystko krąży wokół polityki, a więc ogółu spraw państwowych, poczynań rządu i partii. W końcu od Arystotelesa wiemy, że człowiek jest zwierzęciem politycznym ( choć mniej w Polsce zważywszy ogromną absencję wyborczą!), a nawet może stać się polityczną świnią  jak ukazują to portrety pewnych Starców Platformy. Ba, może zostać nawet grabarzem kraju jak premier ( vide str.64). Są to postacie jakby z teatru groteski ( szczególnie Dziurawy Stefan), a jeśli o teatrze mowa to warto przypomnieć co o polityce myślał Beaumarchais, autor „Wesela Figara” : „ Polityka? Ah, to sztuka stwarzania faktów, panowania przez rozgrywanie wydarzeń i ludzi!” . Definicja jakże pasująca do naszej współczesności, ale Seawolf właśnie demaskuje te praktyki, doprowadzone do perfidii za rządów Polskiej Ośmiornicy. Seawolf więc obnaża owe metody gry na tle wydarzeń i protagonistów politycznej sceny. Ujawnia proceder fałszowania faktów, który tworzy  inne fakty i tu dochodzimy do kwestii prawdy i fałszu, a niestety w dziejach IIIRP triumfuje promocja fałszu. Zjawisko to jest tak nagminne, że ktoś proponował nawet wprowadzić termin „fałszyzm”, fonetycznie zbliżony do...faszyzmu, który też cechuje  reżim koalicji PO-PSL. To nie przesada, wystarczy wspomnieć zabójstwa przeciwników politycznych Mussoliniego, wytaczane im procesy, by dostrzec te podobieństwa. A seria tajemniczych samobójstw ( pisze o nich Seawolf na str.102-5) lub mord łódzki ( str.203-5) wspiera w kryminalny sposób rządy Platformy a raczej Polskiej Ośmiornicy o ukrytym faszystowskim obliczu, także długa seria procesów nękających liderów opozycji ( J.Kaczyński, Rymkiewicz, Wyszkowski) lub redakcje pism niezależnych ( vide str.196).  Jednocześnie władza i krąg Michnika tropią z tupetem przejawy faszyzmu po stronie...opozycji! Wreszcie praktyki PO wobec PiS-u przypominają seanse nienawiści stosowane wobec opozycji w państwie totalitarnym opisanym przez Orwella, co trafnie zauważył Seawolf  ( str.197). Zjawisko to rzuca się w oczy, niżej podpisany również dostrzegł to w cyklu felietonów pod tytułem „Jak u Orwella”, publikowanych w Melbourne ( „Tygodnik Polski”, 1.X.2008 – 22.X.2008). Istotnie, w najjaśniejszej IIIRP stan nienawiści postkomunistycznego układu wobec opozycji antymagdalenkowej ( a więc demokratycznej!) trwa już od r.1989, a może przekracza granice orwellowskie ? W powieści „1984” organizowano Tygodnie Nienawiści do działającego w opozycji Bractwa, natomiast w IIIRP nienawiść układu do partii braci Kaczyńskich posiada cechę constans. O naszej demokracji w powijakach raczkującej krytyczne głosy słychać zewsząd, by zacytować zdanie obserwatorki z Anglii, Elżbiety Królikowskiej-Avis: „...nasza ząbkująca demokracja zatrzymała się w pół drogi między Rosją a Zachodem, a wciąż bliżej Dumy niż Westminteru”. Ironia nie pozbawiona sensu. Dotyczy ona nie tylko podstawowych wyróżników demokracji ( jak np. niezawisłe sądy o czym marzyć! ), ale też form jej uprawiania. Oto w angielskiej Izbie Gmin nie wolno obrażać dyskutantów, natomiast w Sejmie słychać nieraz słone epitety jak „bydło”, „karły” czy „mohery” lub drwiące przerywniki. Obok kampanii nienawiści mamy też potok chamstwa, w czym niemały udział ma pewien „profesor”, który utrzymywał, że warto być przyzwoitym. O degradacji języka pisał  już prof. R.Legutko w „Eseju o duszy polskiej” i  spora ilość publicystów, także alarmujących o zagrożeniach dla naszej demokracji, pozostającej in statu nascendi. Wspominam o innych, by nikt nie myślał, że Seawolf przesadza piętnując wady IIIRP czy pisząc, że nasza rzeczywistość trąci tym, czego „ Ionesco, Kafka ani Mrożek nie przewidzieli w swoich najbardziej odjechanych utworach” ( str.63). A z blogerów bliskich Seawolfowi na czoło w krytyce ułomności IIIRP wysuwa się obecnie kokos26, zwany przez autora „Alfabetu” bratnią duszą. To tak jakby w testamencie wyznaczyć swego następcę!
 Niestety, omówienie nowej ksiązki Seawolfa nie zastąpi  jej lektury, degustacji niepowtarzalnego stylu Autora. To muszą odkryć państwo sami, a może zastanowić się czy przypadkiem owa „omerta” ( zmowa milczenia) wokół „trupów na gościńcu” ( str.128) nie jest dodatkowym dowodem na mafijny charakter reżimu Platformy ?