Tajny układ Lenin-Piłsudski

Piotrowi Zychowiczowi dedykuję, aby napisał z tego książkę, jako prequel do "Paktu Ribbentrop-Beck".

Pochód wojsk sowieckich na Warszawę zastopował tow. Lenin, jak dowiedział się, że tow. Wiktor kieruje armią... Ale chłopaki się nie dogadali. Tow. Wiktor myślał, że wreszcie wyzwoli lud roboczy Warszawy, dlatego rzucał przeciw niezwyciężonej armii robotniczo-chłopskiej przyszłą inteligencję (gimnazjalistów i harcerzy) i dodatkowo księży. Ażeby się lepiej dogadywał, co do warunków zawieszenia broni, zdymisjonował eNDeka i wystawił przywódcę chłopskiego - Witosa, a sam usunął się pod pierzynę swej chorej żony do Bobowej. Trzeba zauważyć, że Budionny ociągał się z ofensywą na południu, bo był dogowor z tow. Wiktorem, że on jako agent niemiecko-austriacki przechwyci z powrotem Galicję i tam zacznie robotę komunistyczną, a miało być zajęte tylko Królestwo Polskie. (Mirowaja rewalucja to tylko taka zachęta, aby otumanionych wódą i rabunkiem ruskich kmiotków posłać pod lufy karabinów maszynowych). Tymczasem nad Wieprzem mitrężyły najlepsze polskie oddziały wycofane z frontu, który osłabiony miał się pod Warszawą załamać. Z Puław tow. Wiktor nawiązał kontakt z tow. Jackiem (Dzierżyński), który wtedy siedział w Wyszkowie na plebanii i nie mógł się dogadać z Konem i Unszlichtem, którzy ciągle szwargotali w jidysz. Wysłał iskrówkę do tow. Wiktora, że on tu z Marchlewskim chce polskiej republiki rad, jak wcześniej się jeszcze dogadali z Ziukiem w cytadeli, w Warszawie, bębniąc w rurę przez ścianę, tylko że politrucy to Żydzi i wszystkich mają na muszce naganów. Wtedy tow. Wiktor powiedział: "Felek, zabieraj moje oddziały znad Wieprza, one ci do tego Wyszkowa z odsieczą przyjdą, a ja zjeżdżam do Bobowej na seans spirytystyczno-spirytualistyczno-kabalistyczny (przy pasjansie)". Tow. Jacek od razu odpowiedział, że on je tu ciupasem ściągnie, bo po drodze nie ma prawie żadnych wojsk, a grupa mozyrska słaba, więc wejdą jak w masło i w try miga się uwiną z żydowską agenturą. 17 sierpnia ich sobie weźmie bo Tuchaczewski będzie pod Płockiem Wisłę przekraczał, a wtedy politrucy pojadą do Płońska, do rodziny Ben Guriona, furaż dla wojska załatwiać. To szybciej się z gudłajami uwinie. Tymczasem Rozwadowski na strychu sztabu generalnego znalazł stare mapy Weyganda i dawaj rozkaz pisać do wojsk nad Wieprzem, aby ciupasem na skróty do Warszawy szły, najlepiej na 16 sierpnia. Tymczasem z Puław nadeszła iskrówka, że mają 17 iść na Wyszków, bo tak jest ustalone. Rozwadowski niewiele co myśląc stwierdził, że to dobry kierunek, ale 17 to za późno bo już, więc niech o dzień przyspieszą akcję, bo tu już Witos montuje rząd chłopski i wysyła podwody na drogę brzeską z chlebem i solą, żeby sowietów witać. Więc niewiele co myśląc ofensywa znad Wieprza ruszyła. Tymczasem na plebanii w Wyszkowie, jak się Kon z Unszlichtem dowiedzieli, że wyjazdu do Płońska nie będzie i dodatkowo od Mińska Mazowieckiego jakieś wojsko na skroś posuwa, to, niewiele co myśląc, Felka i Julka na fury załadowali i czym prędzej do Białegostoku zwieli. Tymczasem z Białegostoku Tow. Jacek do tow. Wiktora iskrówkę puścił, że Rozwadowski ofensywę przyspieszył i z kraju rad nici. Toteż tow. Wiktor wyskoczył jak oparzony spod pierzyny chorej żony i paląc skręta, za skrętem, zaczął zemstę obmyślać, jak na idiotę się zasadzić. Do Warszawy pospiesznym z Bobowej (przez Tarnów, Kraków i Częstochowę wrócił) i jął Tadka opieprzać, dlaczego dzień wcześniej akcję zaczął. Ten mu, że już Witos z gorzałką do ruskich pędził, więc musiał uprzedzić fakty, bo by mu sowieci pół Pragi zajęli. Wtedy tow. Wiktor wycedził: "Ja ci tego nie daruję..." A Rozwadowski odpowiedział: "No szefie, przecież nie powiem, że to ja, powiemy, że to pan"... Ale mściwa natura tow. Wiktora po latach nie przepuściła okazji, aby Tadka wykończyć.