Wielki Bul

Od kilku już miesięcy muss mędia katują Polaków wielce ekscytującym „pojedynkiem” Tuska i Gowina. Wciąż i zewsząd słychać: Gowin to, Gowin tamto a Tusk na to... A wszystko to kolejna, wielka ściema. Kolejny cyrk na użytek usłużnych pisarczyków, „komentatorów”, „autorytetów” i różnej maści ekspertów. A tak naprawdę mamy tu do czynienia z wielką hucpą.

Błogosławiony Gowin namaszczany przez tak wielu niemalże na bohatera, kreatora nowej polityki, męża opatrznościowego „umiarkowanej prawicy” w istocie jest cyniczną marionetką. Marionetką ciągniętą za sznureczki przez otoczenie Grzesia Schetyny, czyli zaplecze bezpieczniackie Wielkiego Bula, inspirowane niezmiennie przez wschodnich „przyjaciół”. Im podległe i na ich usługach pozostające.

Gowin ma, rzecz jasna, zaszkodzić Tuskowi. Ale nie dlatego by był jakąkolwiek alternatywą, tylko dlatego, że kiedy Ryżemu jego Zachodni protektorzy pokazali wała, stał się ciężarem dla tych kręgów rządzącej nomenklatury, która oceniła, że przy Bulu można trwać dużo bezpieczniej niż przy Tusku i, że to właśnie Bul a nie Tusk, jest gwarantem ich spokoju. W tym nietykalności.

Tak, czy siak Tusk jest już skończony i dlatego coraz bardziej niebezpieczny. Ale, w istocie, nie ma już żadnej w miarę bezpiecznej metody by jego koniec nie był końcem haniebnym. Owszem taki właśnie będzie.

Wielki Bul, jak sądzę, ma plana. Byłoby mu bardzo na rękę gdyby w Polsce polała się krew. A, że jego otoczenie, że się tak eufemistycznie wyrażę, jest zdolne do absolutnie każdego draństwa, świństwa i zbrodni, to i przed krwawą jatką się nie cofnie. Jeśli tylko Kreml uzna, że dany czas i dany moment są odpowiednie, zrobi to. Bez skrupułów.

Bo wówczas upiecze co najmniej dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze, spektakularnie wykończy Ryżego. A po drugie, znacznie ważniejsze, stanie się zbawcą narodu i opatrznościowym mężem „nowego rozdania”. Republika Okrągłego Stołu będzie trwać nadal.

Bo tak właśnie ma być.

Jest tylko jedna, mała zagwozdka: Kaczyński.