Dzień w którym świnie przejęły władzę

Tytuł wpisu nawiązuje do orwellowskiego Folwarku. Jakoś nie potrafię powstrzymać się od tego skojarzenia.  Nie wiem dlaczego, ale gdziekolwiek nie spojrzę wciąż widzę  same zwierzątka. Za kasami w hipermarketach siedzą osiołki, które monotonnie, bez refleksji ciągną na taśmie kilogramy. Na ulicach niemal niewidocznie przemykają stada drobiu. Uciekają śpiesznie przed ryczącymi pojazdami.  Pojazdami w których siedzą różowiutkie, spasione i szczęśliwe prosiątka. Ładu na ulicach pilnują, głodne wciąż, różnej maści kundle. Z ekranów szczerzy swoje  zębiska hart afgański. Na imię ma Kuba i jak to u hartów bywa brak rozumu nadrabia szybkością. Pędzi na łeb na szyję by podlizać się władzy. Może spadnie ze stołu jakaś pachnąca kość?...  
Dzisiaj ważny dzień. Dla tych co znają się jeszcze z czasów styropianu, okrągłego stołu koncesjonowanych wyborów czy w końcu z nocnej zmiany. Każdy – od lewa do prawa – spokojnie, z czystym sumieniem może świętować ten szczególny czwarty dzień czerwca. Szczególna koincydencja wydarzeń właśnie w tym dniu ma charakter międzynarodowy. Ba! Między kontynentalny. Dla Chin data 04 czerwca niesie ze sobą pamięć przelanej krwi. Czerwiec jest miesiącem w którym realizowane są ważne decyzje. Te duże, Hitler napadł na Rosję Sowiecką, Alianci zachodni lądowali w Normandii, jak i te małe...

Od 04 czerwca 1989 roku minęły dwadzieścia cztery lata. W moim mieście na pojazdach komunikacji miejskiej widać narodowe flagi. Na budynkach z rzadka można zobaczyć biel i czerwień. Widać, że władza ma co świętować. Szary konsument – bo słowo Polak jest coraz mniej stosowne – nie bardzo chce widzieć, a może wmawiać sobie, że jest lepiej i … lepiej być nie może. Słuchałem rano Pani Rzecznik Praw Obywatelskich. Dla niej rzeczywistość jaką mamy jest prawie spełnieniem wszystkiego. Jest demokracja ludziom żyje się dobrze. No może i są jacyś malkontenci, ale tacy są zawsze. Generalnie jest fajnie. Brakowało mi tylko jakiejś przyśpiewki, może jodłowania , nawet z przytupem. Czemu nie! Mamy lepiej niż w dawnym NRD! Tak mówiła pani profesor. Jeżdżę często do wschodnich landów. Muszę powiedzieć, że wciąż nam daleko do niemieckich „Ossi”. Nawet radiowe zaklinanie nie zmieni tego faktu. Nawet uśmiechnięte telewizyjne gęby, juble, bale i co kto chce, nie zmieni faktu, że czwarty czerwca 1989 roku  nie był wcale  triumfem wolności, sprawiedliwości i ostatecznie Solidarności Polaków...

Jednak nie o tym chciałem powiedzieć.

W sobotę, pierwszego czerwca, gościł w Szczecinie profesor Marek Chodakiewicz. Amerykański historyk specjalizujący się w problematyce relacji Polsko-żydowskich. Osobiście uważam Go za błyskotliwego analityka rzeczywistości w wymiarze geopolitycznym. Z typowo amerykańską swadą mówi o rzeczach ważnych w sposób niezwykle prosty. Profesor odnosi się też do Polski, współczesnych zmian w naszym kraju i tego czy warto było...

Byłem, widziałem, słyszałem i nagrałem.

W załączeniu link do fragmentu wykładu. Całość już wkrótce.

 

YouTube: