Sprawny transport wymaga pieniędzy i prawa

Kolejne pomysły czy też tzw. dyrektywy dla państw członkowskich Unii płynące z Brukseli mają bardzo różną wartość. Jednak nawet te trudne do podważenia odznaczają się istotną wadą. Dla ich wdrożenia potrzeba najczęściej pieniędzy. Wymagają także odpowiedniego prawa.
Dotyczy to m.in. inteligentnych systemów transportowych (ITS) - np. elektronicznego pobierania opłat za przejazd autostradami, wjazd do centrów miast czy badania natężenia ruchu drogowego. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2010/40/UE z 7 lipca 2010 r. określa jak wdrażać takie systemy. W transporcie drogowym, jak i innych rodzajach transportu. Wprowadzanie ITS ma być jednym z priorytetów dla państw członkowskich UE, w tym oczywiście i dla Polski. Główny ciężar realizacji, przynajmniej na obszarze miast i w ich okolicach, owej dyrektywy - podobnie jak wielu innych - spada na barki samorządów. Te zaś obciążone wieloma innymi zdaniami, coraz chętniej przerzucanymi na ich barki także przez władze państwa, nie są w praktyce w stanie finansowo stawić czoła kolejnym „projektom”, nawet przy wsparciu środków unijnych.
Ze wstępnych badań, przeprowadzonych na zlecenie resortu transportu wynika, że w latach 2014-2020 26 samorządów planuje realizację 33. projektów z zakresu ITS. Ich łączna wartość opiewa na ok. 1,2 mld zł. Jest to jednak kropla w morzu potrzeb. Występujący na niedawnej konferencji w Krajowej Izbie Gospodarczej nt. ITS dyr. Marek Cywiński z firmy Kapsch Telematic Services stwierdził, że 1,2 mld zł to za mało. Tyle łącznie kosztował elektroniczny system poboru opłat za wjazd do centrum Londynu wprowadzony 10 lat temu. Miasto dusiło się od nadmiaru samochodów, grzęznących w ustawicznych korkach. Obliczano jego straty z tego powodu na 2 mld funtów. Jednak mimo poniesionych wysokich nakładów opłaciło się go wprowadzać. M.in. o 80 proc. wzrosło w Londynie wykorzystanie rowerów przez mieszkańców, a o 30 proc. zmniejszyło się zanieczyszczenie powietrza.
W Polsce brakuje nie tylko pieniędzy. Także odpowiedniego prawa. W opinii ekspertów KIG prawo nie powinno stwarzać żadnych barier opóźniających budowę ITS. Tymczasem obecnie samorządom nie wolno wprowadzać w miastach tzw. opłat kongestyjnych (opłat za wjazd samochodem do centrum miast). Obecnie decyzja taka spoczywa w rękach ministra transportu. A to skutecznie blokuje wykorzystanie takiego narzędzia przez miasta. Zaś w wielu europejskich metropoliach (m.in. Londynie i Sztokholmie) funkcjonuje sprawne pobieranie takich opłat. Choć uciążliwe dla kierowców samochodów mogłyby także u nas
finansować rozwój publicznego transportu - sieci autobusowych, tramwajowych czy metra. Podnosiłoby to niewątpliwie atrakcyjność inwestycyjną naszych największych miast.