Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Jak tam w kraju? Bo tu leye
Wysłane przez Rolex w 10-01-2013 [17:01]
Doradzanie w wielu kluczowych kwestiach związanych z meandrami polityki Królestwa sprawiło, że ostatnio jakby nieco zaniedbałem rodzimą Republikę, której budowa jest co prawda nieukończona, a jeśli ukończona, to jedynie deklaratywnie, ale wszyscy wierzymy, że już wkrótce osiągnie standardy co najmniej międzynarodowe, tak jak spełnia je międzynarodowe lotnisko w Modlinie, na co się zanosi.
Zaprzestanie detalicznego śledzenia polskiej rzeczywistości ma swoje natychmiastowe konsekwencje. Pozytywne, bo jeśli patrzymy przez okno, albo czytamy o kolejnej, bezwzględnej karze więzienia za wyłudzenie trzech tysięcy funtów przez posła na mieszkanie w stolicy, którego tak na prawdę nie potrzebował, to nasz komfort życia znacznie się podnosi, ale i negatywne, bo po krótkiej nawet przerwie nie potrafimy za jasną cholerę zrozumieć, co dzieje się w Niby-Republice, co to za jazgot, i w jakiej sprawie.
Czytam i przecieram oczy ze zdumienia. Otóż wszyscy zajmują się jakimś biednym sędzią, który już z postury wydaje się być wręcz skrojony na miarę swojego zawodu, a to z powodu okularów, żelu we włosach, inteligentnego wyrazu twarzy i bijącej po oczach przystojności w typie dostojnym, kanclerskim rzekłbym. Nawet skazany przez takiego sędziego ma prawo do odczuwania dozgonnej wdzięczności!
Ale nie o osobiste, intelektualne i fizyczne przymioty poszło Niby-republikanom. Znęcanie się nad kimś młodym, przystojnym i inteligentnym, a do tego profesjonalistą, byłoby łatwo wytłumaczalne parszywym charakterem zawistników, a tu poszło o imponderabilia. Rzecz w tym, że ów młody i zdolny jurysta zaalarmował opinię publiczną Niby-republiki, że w Niby-republice dzieją się rzeczy straszne. Otóż powrócił stalinizm, i to stalinizm w jego najczarniejszych manifestacjach. Szczerze mówiąc spodziewałem się, że wróci, choć podejrzewałem, że w jakiejś jego współczesnej odsłonie, a tu masz!
Zacząłem gorączkowo przerzucać wszelkie dostępne informacje o tym wybitnym przedstawicielu wymiaru i dowiedziałem się, że nosił on ksywę ‘dziadek’, a to z powodu swojej pryncypialności i bezkompromisowości; ponoć zawsze mówił, co myślał, dzięki czemu awansował zawsze parę roczników później niż inni, stąd przezwisko. Od razu odżyły w moich wspomnieniach szkolne lata i przypomniał mi się jeden kolega, który miał to samo. ‘Co wies, Henio, o sabytkach Krakofa?’ pytała pani od geografii sepleniąc, bo kilkadziesiąt lat wcześniej straciła siekacz prawy (nie można wykluczyć, że w bójce). ‘Smoca Jama!’ darł się Henio w odpowiedzi z powodu swojej pryncypialności i bezkompromisowości. ‘Siadaj, pała!’ krzyczała pani od geografii, a jak była w bardziej odświętnym nastroju to targała za uszy. No ale pana sędziego nikt za uszy nie ciągnął... Chociaż...O żeż... Nieważne. W każdym razie Heniek też dostawał awanse do kolejnych klas z pewnym opóźnieniem, ale taki był los opozycjonistów w czasach Jaruzelskich.
Wróćmy jednak do meritum. Otóż pan sędzia, którego nazwiska nie pamiętam, ale którego szlachetne rysy pozostaną ze mną do śmierci, obok różnych postaci z bajek, zaalarmował opinię publiczną, że w polskiej policji i prokuraturze, po przeciwnej stronie niż wezwany (dowieziony) obywatel biurka siedzą stalinowscy oprawcy. No tak, to jak po tamtej stronie biurka siedział oprawca, to po tej stronie biurka siedział musowo Akowiec. I zagadka się rozwiązała. To wcale nie prawda, że doktor H, G, czy W, już nie pamiętam, przyjął łapówkę od kombatanta. On, działając pod przykryciem, przyjmował podatek narodowy na rzecz wsparcia oddziałów powstańczych, które siedzą w lesie. A sam kombatant nie był żadnym tam schorowanym kombatantem, ale rześkim kombatantem, realizującym wzorowo nałożoną na niego misję łącznika, i przekazując zebrane we własnym środowisku środki na zakup niezbędnego w sytuacji terroru uzbrojenia.
Pewnie powstałby na kanwie tej heroicznej historii jakiś film z happy endem, ale nie powstanie, bo happy endu nie było. Był kocioł. Do szpitala wpadło enkawude, zapuszkowało naszego lidera pod przykryciem i kazało mu siedzieć na taborecie, chociaż tym razem postawionym siedziskiem do góry, widać każde porównanie ma swoje ograniczenia, chyba, że czegoś nie wiem. Skończyło by się to wszystko jak w czasach stalinowskich: kula w łeb i do piachu, ale się nie skończyło, ponieważ konspira tak się udoskonaliła od czasów okupacji niemieckiej i sowieckiej, że nauczyła się infiltrować wszelkie instytucje. Działający pod przykryciem prokurator zawezwał naszego rześkiego kombatanta i – niczym Hans Kloss – udając wroga ostrzegł i uratował. Nie dość, że wyjawił naszemu kombatantowi treść zarzutów ostrzegając, że enkawude chce go zapuszkować na lat osiem, to jeszcze podpowiedział, że jest taki straszliwy kruczek, który nawet staliniści muszą respektować, że jak się przyzna do łapownictwa, to go będą musieli zwolnić, ale musi to być przestępstwo pospolite dokonane w formie czynnej, a więc w formie wręczania.
Państwu, którzy nie znają historii, objaśniam, że staliniści i ich zbroje ramię – enkawude, przed niczym tak nie drżeli, jak przed likwidacją łapownictwa, bo był to smar, który napędzał stalinowską gospodarkę i pozwalał redukować ciśnienie w kotle. Przyznając się do łapownictwa czynnego nasz kombatant wykaraskał się z tarapatów i już po trzech godzinach mógł wrócić do domu. Majstersztyk!
Ale kluczowa w całej sprawie była postawa doktora H,G, czy W, już nie pamiętam, w każdym razie kryptonim operacyjny ‘Ordynator’, którego enkawude chciało wrobić nie dość, że w uczestnictwo w ruchu oporu, to jeszcze we współpracę z nazistami, stąd kryptonim sprawy ‘Mengele’ (podobno zasłyszany od faszyzujących pacjentów, a nadany w następstwie miru, jakim ten prawdziwy Mengele cieszył się wśród faszyzujących pacjentów). Miał dwa wyjścia: przyznać się do działania na wysokim szczeblu w ruchu oporu, albo też iść w zaparte i ponieść ofiarę godności własnej i zawodowej przyznając się (fałszywie) do ordynarnego brania w łapę za miejsce w kolejce do państwowej kliniki.
Nie złamał się w śledztwie. Nie zdradził sprawy, ruchu, chłopaków i dziewczyn z organizacji. Poświęcił się dla Ojczyzny umierając cywilnie, choć ratując życie, bo jak pamiętamy za łapownictwo kary w stalinizmie są umiarkowane albo żadne, ze względów już wyłuszczonych. Cześć i chwała!
A jaka tu rola naszego wybitnego jurysty? On tez jest w organizacji, ponieważ konspira tak się udoskonaliła od czasów okupacji niemieckiej i sowieckiej, że nauczyła się infiltrować wszelkie instytucje. Przeglądając akta od razu dostrzegł, w czym rzecz, albo też uprzednio otrzymał tajne instrukcje od swoich przełożonych. I znalazł się w obliczu tego strasznego dylematu, tego upiornego wyboru pomiędzy złem, a złem. Najchętniej uwolniłby doktora H,G, czy W, już nie pamiętam, towarzysza walki, ale wtedy enkawude mogłoby zacząć coś podejrzewać. Mieli nagrania, które nie pozostawiały wątpliwości – kasa szła, z ręki do ręki...
No przecież nie mógł powiedzieć, że to była akcja podziemnej organizacji!
Stanął na wysokości zadania. Niczym Arnold Winkelried przyjął na umięśnioną klatę zatrute strzały jadowitej sowieckiej propagandy. Bolało, bo wiele strzał było od swoich, jak pod Cedynią, gdzie pod wodzą Czcibora walczyło Państwowe Przedszkole numer 1 im Jana Piasta Kołodzieja, co nam ostatnio przypomniał jeden komediant.
Chwała i wieczna sława!
Odetchnąłem, wracam do nudnym meandrów dworskich intryg uspokojony, że konspira po raz kolejny przekuła pługi na lemiesze i nie dała się enkawudziakom w wała robić i za nos wodzić.
Życzę wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim słońca, bo tu leye.It is raining cats and dogs. Chyba się wydeparduję! Brygida, idziemy!
Komentarze
10-01-2013 [17:18] - Zdenek Wrhawy (niezweryfikowany) | Link: Rolex w wysokiej formie!
Nie ma to,jak siedziec za Kanałem i chichrać sie z naszego Niby Landu...
Ja mam podobnie...siedze sobie nad Ciesniną,mam straszna zimę,leje-tu,morze zimne ok.15 stopni + "na polu +13"...
Odpalam kompa i od razu espresso...tylko muszę uważać,zeby nie zbryzgac monitora,bo śmiech mam homerycki.
Pisałem wczoraj Katowi,co przeżył mój znajomy w drodze do Częstochowy...ruszał z Bari w Italii.
Muszę sie kiedys zebrać i spytać,czy pozwoli na publikacje tego opowiadania :-))
Addio przyszywany Angolu :-))
10-01-2013 [18:15] - Rolex | Link: Zdenek Wrhavy
Nie ma to jak sobie zasmiewac się z historii zanjomego siedząc nad cieśniną ;)
Serdeczne dzięki, najlepszego, pozdrawiam!
10-01-2013 [17:42] - dogard | Link: fakt dawno Rolexa nie bylo
mialem pewne obawy, bo nieobecnosc miala miejsce po przesluchaniu niezaleznego dziennikarza Gadowskiego, po jego powrocie z GB ,gdzie towarzyszyl mu w spotkaniach z polonia wlasnie nieobecny.Na szczescie w porzadku, to tylko wyspiarskie obowiazki.
10-01-2013 [18:14] - Rolex | Link: Dogard
Bardzo dziękuję za pamięć. Każdy musi czasem trochę odpocząć i zregenerować siły :)
Serdecznie pozdrawiam