I gramy!

Chciałem się dzisiaj zająć dwiema sprawami: jedną poważną, a drugą makabryczną, choć ujętą humorystycznie. Łączy je to, że obydwie coś o nas mówią. Mówią tyle, że - przypominając kapitalny język Konecznego, który choć wymaga napisania na nowo, to za sam język powinien mieć pomnik – znaleźliśmy się jako społeczność w stanie swoistego kołobłędu, na który ja nie widzę innego lekarstwa jak post i pokuta :) Bez interwencji sił wyższych nie poradzisz (czyli i z poł litrem nie rozbieriosz).

Do rzeczy. Pierwsza refleksja dotyczy obozu Konfederatów Barskich, do których ‘zionę’ nieustającą sympatią, a im dalej w las tym większą, bo każda repeta z konfederacji musi się skończył jak oryginał, więc nadejdzie czas pisania epitafów i panegiryków (panegiryki mogę pisać, byle pośmiertne), a w tym jestem dobry i mogę się świetnie odnaleźć na rynku.
Otóż obóz konfederacki przeprowadził jedną z tych swoich udanych szarż na słup. Szarże na słup są zawsze widowiskowe, chociaż zawsze niewiele wnoszą. Słupem jest oczywiście Donald Tusk, a powodem do ataku było rzekome zatajenie przez niego rozmów z pułkownikiem Putinem, które miały miejsce przed i po 10 kwietnia 2010 roku. Sugestia płynąca w szeregi konfederatów jest dosyć dobrze skalkulowana (biorąc za target szeregi). Otóż polega ona na zasugerowaniu, że panowie magister i pułkownik, odpowiednio: Tusk i Putin, są zupełnymi bałwanami, dlatego w notatkach sporządzonych na podstawie tych rozmów znajduje się gotowy wyrok na jednego i drugiego. No miejmy nadzieję, że po tej szarży obydwaj się obudzą i od tej pory jak będą chcieli pogadać, to przynajmniej na cmentarzu, jak ci prawdziwi gangsterzy.

Otóż, daję państwu uroczyste słowo Rolexa, że w notatkach sporządzonych przy okazji rozmów (odpowiednio) magistra i pułkownika nie ma dokładnie nic, czego byśmy nie wiedzieli, bo obydwaj zdawali sobie sprawę, że wzrost o milibar ciśnienia w wytrzeszczonej gałce ocznej jednego i choćby mikronowe puszczenie szwa na nowej twarzy drugiego zostanie zarejestrowane i przeanalizowane po tysiąckroć.

Ale to wcale nie jest clou, bo clou jest gdzie indziej. Otóż wszystkie sądy kolejnych instancji, włącznie z Naczelnym Sądem Administracyjnym, miały stuprocentową rację odmawiając ujawnienia bilateraliów odbytych pomiędzy panami Putinem i Tuskiem, co więcej, odmawiając działały w głębokim interesie Państwa Polskiego, nie obecnego, ale przyszłego i na wieki wieków, aż do skończenia świata...

Czy wyobrażacie sobie Państwo, co odpowiedziałby na przykład Rolexowi, na przykład odpowiedni urzędnik Downing Street, gdyby Rolex zażądał (w ramach przysługującego mu prawa dostępu do informacji publicznej o wiele szerzej ujętego niż w Ojczyźnie) dostarczenia mu notatki służbowej ze cotygodniowego spotkania pana premiera z Jej Królewską Mością albo z szejkiem Kataru, sugerując, że w rozmowach tych mogły znaleźć się tajne informacje o śmierci księżnej Diany, albo egzekucji wykonanej przez SAS na mme Mairead Farrel w Gibralatarze?

Daje Państwu jeszcze raz słowo honoru, że kolejny rząd, nawet jeśli składał się będzie w stu procentach z Konfederatów nie ujawni treści tych notatek, no chyba, że ujawni... ale wtedy pozostaną mu spotkania z wójtami przygranicznych gmin w Czechach, na Litwie i Słowacji, o ile ci ostatni się zgodzą, a ja na ich miejscu odmówiłbym.

Po co to piszę? Czyż nie wsadzam tu noża w plecy Konfederacji działając na zlecenie pułkownika Putina? Wręcz przeciwnie. Panie i Panowie Konfederaci: żądając i nagłaśniając sprawę żądania ujawniania treści rozmów dyplomatycznych szerokiej publiczności bez wiedzy i zgody drugiej strony i na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej, tworzycie udanie światowy front uznania Polski pod waszymi daj Wam Boże rządami za państwo mniej przewidywalne niż Korea Północna.

Pamięciowe opanowanie uzasadnienia orzeczenia sądu w tej sprawie powinno być absolutnie wymagane od kandydatów na stanowisko sołtysa i członka rady parafialnej.
Powyższe nie wyklucza przekazania tych i innych notatek do wiadomości polskiego sądu powszechnego lub trybunału o specjalnych uprawnieniach, który zapewne kiedyś powstanie do zbadania sprawy 10 kwietnia 2010 roku, o ile będzie to sąd i trybunał polski.

Druga sprawa jest makabryczna, ale opanowany przez wyspiarski humor podejdę humorystycznie, tak jak nieco humorystyczne były wspomnienia i epitafy w brytyjskiej prasie. Otóż jak wiemy śmiercią nagłą zakończył swój żywot Borys Bieriezowski, od jakiegoś czasu rezydujący na Wyspach Brytyjskich w charakterze zesłańca z wyboru. Barwnego zesłańca, jeśli wspomnimy pokonywanie limuzyną z zawrotną prędkością nudnych ograniczeń brytyjskich zaułków (30 mph), czy zakłopotanie policjantów, którzy zdecydowali się sprawdzić, czy zalegająca tylna kanapę tejże limuzyny półnaga panienka w różowej sukience baletnicy ma oby na pewno ukończone szesnaście wiosen...

Był chłop i nie ma chłopa... Czy ma to jakiś związek z ‘umoczeniem cypryjskim’, o ile w ogóle miało miejsce, to znaczy o ile ci najważniejsi kremlowscy mafiozi (jak się szepce) nie otrzymali ostrzeżenia odpowiednio wcześniej, tego nie wiem, ale o ile pamiętam wszelkie ostatnie zamachy na rosyjskich ‘uchodźców na własne życzenie’ dokonywane były przy użyciu broni palnej (casus German Gorbuntsov), po odrzuceniu trefnych jak się okazało metod chemicznych; duszenie nie wchodziło w jak dotąd w zakres modus operandi kremlowskiej mafii...

Ale czy nie wchodziło w zakres ulubionych metod eliminacji wroga egzekutorów z innych krajów? O to, to... Przemycenie rosyjskiego asasyna do Londynu jest w dzisiejszych trudnych czasach kłopotliwe i kosztowne, ale majordomus, ogrodnik, murarz, brukarz, tapicer; czyściciel dywanów, kominów, mchu na dachu rezydencji, basenu; opiekunka do dziecka znad Wisły to chleb nasz dzisiaj powszedni... No a jeśli denat zszedł z tego świata w łazience zamkniętej od wewnątrz, w pozycji klęczącej, bez śladów przerwania kręgów szyjnych, na skutek uduszenia, a na tym czymś co obok niego leżało dało się stwierdzić istnienie dwóch węzłów, z czego w jednym z nich tkwi taka szczególna zatyczka, to, aż boję się napisać, jesteśmy jakby w domu. To elementarne, Watsonie ze Scotland Yardu, elementarne... I byłoby całkiem sprytne...

A na koniec bonus dla wszystkich sarkających na moje zabieganie/zapracowanie/lenistwo PT Czytelników. Muzyczny. Otóż, zachodzimy w głowę, jak to jest, że ta anglosaska muzyka przynosi te miliardy funtów i dolarów anglosaskim gospodarkom, a jak się włączy radio w Polsce, to można palce połamać, tak się człowiek uwija, żeby wyłączyć...
Otóż wszystko zaczyna się w domu. Przyjeżdza, dajmy na to, kuzynka z Teksasu na wakację ze Szkocji z gitarą tenorową albo banjo. Ciotka z Irlandii gdzieś tam w kuchni ciągle przygotowuje ziemniaki i bangers, więc wujek też wyciągnął swój kontrabasr, stryj zestaw perkusyjny i gramy... ;)
 

YouTube: 


Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

28-03-2013 [11:28] - Teresa Bochwic | Link:

Szanowny Panie Roleksie! Przejrzałam internetowe wydania paru gazet angielskich, zresztą marnie u mnie z angielskim, więc mogłam coś przeoczyć. Co to jest "a na tym czymś co obok niego leżało dało się stwierdzić istnienie dwóch węzłów, z czego w jednym z nich tkwi taka szczególna zatyczka"?
Jaka zatyczka? Jakie dwa węzły? O niczym takim nie piszą. Proszę, niech już Pan zrobi do końca ten ciekawy przegląd prasy. A Pana spostrzeżenie superinteresujące. Po to też otworzyli granicę z Kaliningradem.