Taczeryzm. Studium dogmatyczne

Już jutro przez serce Londynu, drogą od kaplicy św. Marii w Podziemiach (St. Mary Undercroft) do Katedry św. Pawła przejedzie kondukt żałobny z doczesnymi szczątkami trzykrotnej byłej premier Zjednoczonego Królestwa Margaret Thatcher. Po raz pierwszy od czasów pogrzebu Winstona Churchilla będzie to pogrzeb państwowy, z osobistym udziałem Monarchini, z oprawą należną najbardziej zasłużonym mężom stanu.

To dobra okazja do podsumowań, tym bardziej, że sama postać Margaret Thatcher, tak jak jej polityka, napotyka na mur niezrozumienia, tak w jej własnym kraju, jak i zagranicą. Pomimo doniosłości zbliżającej się uroczystości (jak każdej pogrzebowej, a szczególnie w takiej, szczególnej oprawie), nie mogłem powstrzymać się przed uśmiechem, kiedy czytałem, co o Margaret Thatcher sądzi polska opinia publiczna, a sądzi rzeczy skrajne i szyte z pojęć funkcjonujących w polskiej polityce; zawodowi publicyści jakoś opinii publicznej nie są w stanie pomóc, więc nie ma wyjścia, ja muszę :)

Otóż nie jest prawdą, że Margaret Thatcher była zwolenniczką jakichś szczególnych teorii ekonomicznych; ekonomia była dla niej sprawą drugorzędną. Nie jest również prawdą, że reprezentowała jakąś tam mityczną brytyjską arystokrację, a w każdym razie klasy wyższe, w ich sporze o kształt państwa z klasami niższymi, jak chcieliby post-marksiści, wtłaczający rzeczy, o których nie mają pojęcia, w grubo ciosane siatki pojęciowe. Wszelkie analizy ekonomiczne o kant stołu potłuc, bo stosowanie wskaźników opartych o metody matematyczne do dwóch zupełnie odmiennych rzeczywistości społecznych (przed i po Thatcher) nie ma najmniejszego sensu.

Posłużę się przykładem. Wyobraźmy sobie,  że 1 kwietnia 1945 na szlaku nacierającej armii amerykańskiej znalazła się niemiecka fabryka produkująca amunicję i wykorzystująca do celów produkcji więźniów, głównie jeńców alianckich. Ponieważ praca wymagała sporego wysiłku fizycznego, a potrzeby socjalistycznej III Rzeszy rosły w raz z upływem czasu (jak każdej socjalistycznej krainy, czy to wojna, czy cholera, czy biegunka), więc więźniów traktowano znośnie – otrzymywali dach nad głową, racje żywnościowe bogate w białko i proteiny, tytoń, czasami alkohol, a ponadto bony, które w miejscowej kantynie mogli wymieniać na jakieś inne dobra. W dniu wyzwolenia sytuacja ekonomiczna zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni; w związku z wyzwoleniem bezrobocie wzrosło o 100% - z polityki pełnego zatrudnienia do 100% bezrobocia; regularność zaspokajania podstawowych potrzeb spadła drastycznie (popyt wewnętrzny), bo fabryka była tajna i armia amerykańska nie przewidziała ekstra aprowizacji, a budynki zamieniono na koszary kierując więźniów w kierunku wyznaczonych punktów zbornych, a więc pozbawiając dachu nad głową. Eksport i import załamały się zupełnie. Można powiedzieć, że dla zamkniętego układu nastąpiła pełna, gospodarcza katastrofa. Więźniowie, co prawda, odzyskali wolność, ale wolność jest kategorią nieujmowalną metodami matematycznymi/statystycznymi.
Jak ten przykład ma się do Margaret Thatcher? Z jej perspektywy miał się wprost.

Margaret Thatcher była pierwszym po Cromwellu przywódcą religijnej (purytańskiej) rewolucji, której celem było przeobrażenie społeczeństwa brytyjskiego w zgodzie z wyznawaną, religijną doktryną, a bez większego związku z czymkolwiek innym. Doktryna ta obejmowała dwie jedynie sprawy – wpływ na kształtowanie (samo-kształtowanie się) jednostki głównie poprzez likwidację degradującego władztwa Lewiatana i wiary w Molocha, i zwrócenie jej pełni wolności we wszystkich aspektach życia z pominięciem ograniczeń wynikających z istnienia państwa, oraz odbudowanie tego państwa i przywrócenie mu międzynarodowej pozycji po katastrofie Imperium z lat 1914 – 1945 (niekiedy z konsekwencjami odłożonymi nieco w czasie).

I tylko tyle. Wszelkie, inne sprawy, czy to ekonomiczne, czy to społeczne, były wtórne. Religijna doktryna połączona z patriotyzmem wymuszającym kompromis z historycznymi instytucjami (Monarchią i ‘Wysokim Kościołem’), a scementowana małżeństwem z anglikaninem Denisem Thatcherem, wyznaczały warunki brzegowe rewolucji. Rewolucja była w zasadzie bezkrwawa, bo nie napotkała większego oporu; jej początkiem było uzyskanie legitymacji w wyniku procesu wyborczego, a jej końcem ustąpienie, ale dopiero wtedy, kiedy efektów rewolucji nie można już było odwrócić.

Mamy tu do czynienia z udanym procesem rewolucyjnym, a więc takim, którego skutkiem są nieodwracalne zmiany mentalnościowe w pierwszym rzędzie i instytucjonalne w drugim; a to wszystko przy zachowaniu pozorów ewolucji, a więc przy zachowaniu kohabitacji z instytucjami symbolicznymi, choć nie wykonującymi realnej władzy; przy czym ta kohabitacja była możliwa tylko dlatego, że doktryna religijna Margaret Thatcher uznawała te instytucje za należące do własnego dziedzictwa, chociaż ‘przejęte’ w procesie historycznym przez ruch oxfordzki i ‘Kościół Wysoki’, a więc instytucjonalny i ceremonialny.

Natomiast zupełnie innym zagadnieniem jest czy zwycięska ‘purytańska rewolucja’ zdoła się przekształcić w cywilizację, tak jak to stało się wcześniej w Ameryce, czy też padnie ofiarą zmienionej strategii europejskich rewolucjonistów, którzy odeszli od ‘rewolucji proletariackiej’ (opartej o marksistowskie rozumienie ‘bazy’) na rzecz ‘rewolucji kulturalnej’, atakującej sferę po marksistowsku rozumianej ‘nadbudowy’.

Innymi słowy – czy purytańska rewolucja, podobnie jak większość rewolucji purytańskich, będzie wiodła w procesie osłabienia religijnego ducha ku tym samym celom, co kulturowy marksizm, a więc ku osłabieniu cywilizacji łacińskiej. Tego rodzaju wątpliwości zdawała się podzielać sama Thatcher, która przy różnych okazjach dawała upust swojemu rozgoryczeniu sposobem, w jaki jej rodacy wykorzystali zwróconą in wolność.

Źródła doktryny religijnej Thatcher i jej rewolucji tkwią w metodyzmie, religijnym ruchu społecznym wywodzącym się od reformatorów wewnątrz kościoła anglikańskiego, Johna i Charlsa Wesley’ów. Nie chcę zanudzać Państwa szczegółowym opisem doktryny; zwróćmy uwagę na te jej elementy, które mają znaczenie dla podjętego studium Taczeryzmu.
Pietyzm – a więc uznanie wiary za czynnik przenikający całe życie, a nie jedynie czynnik ceremonialny.

‘Metodyzm to nie jest wyłącznie religia od święta – żadna wiara nie jest wiarą od święta. Było mnóstwo zajęć w ciągu tygodnia, w którym mogliśmy uczestniczyć. Metodyzm jest bardzo praktyczną religią; mieliśmy robótki w szydełkowaniu dla matek i zajęcia zawodowe dla młodzieży’
(‘The Thatcher philosophy’ Catholic Herald, 22 Grudnia 1978, wywiad z Richardem Dowdenem).

Obowiązek kapłaństwa jest powszechny i dotyczy ogółu wiernych, a więc każdy ma obowiązek pracy nad wcielaniem religijnego ideału w życie, nawet – a być może szczególnie – jeśli jest premierem.

Indywidualizm i nacisk na wolną wolę, ale i odrzucenie doktryny (poza pobocznymi nurtami metodyzmu) predestynacji było źródłem głębokiej niechęci do wszelkich filozofii kolektywistycznych (marksizm) i nieufności do religijnych nurtów odwołujących się do indywidualnego, a zarazem do wspólnotowego charakteru zbawienia (anglikański ‘Kościół Wysoki’, katolicyzm), ale również wobec arystokratycznego ‘ekskluzywizmu’.

Margaret Thatcher była liderem religijnej wspólnoty, który odniósł zwycięstwo w walce o przywództwo w partii politycznej reprezentującej interesy części elit, takimi jakie one były w powojennym Zjednoczonym Królestwie, a potem dokonał druzgocącego zwycięstwa nad pozostałą częścią tych elit; ba, nie tylko zwycięstwa, ale ich zniszczenia pozbawiając materialnej podstawy bytu (rozdęty aparat biurokratyczny w symbiozie - pomimo pozornej walki - z równie rozdętym aparatem związkowym, ale również egzystujące na poboczu państwowej szczodrobliwości pozostałości arystokracji).

‘Po Thatcher’ niemożliwe stało się kontynuowanie politycznej walki w oparciu o duże grupy ‘państwowego proletariatu’ wymuszającego przez masowe organizacje związkowe podążanie ścieżką ku kolektywizmowi; jedyną możliwą trategią stało się dokonywanie rewolucji kulturalnej (w ślad za Mao, choć bezkrwawo), której celem jest podkopanie ładu moralnego stojącego u podstaw ideologii przeciwnika.

Nie sposób w tym momencie nie odnieść się do naszych, polskich spraw, gdzie obserwowaliśmy proces podobny, kiedy to zawodowi dogmatycy marksizmu (Michnik, Kuroń) dokonali wolty ideologicznej porzucając główny nurt marksizmu (ruch dysydencki w partii komunistycznej) na rzecz innych metod wiodących ku przejęciu władzy (rewolucja kulturowa), co miało skutek w postaci późniejszego porzucenia ‘Solidarności’, która zawiodła nadzieję rewolucjonistów na pozyskanie mas, akceptacji zniszczenia państwowego socjalizmu, i przyłączenia się do rewolucji pod szyldem ‘liberalizmu’. Na tym tle widać wyraźnie, że gospodarka jest tutaj jedynie narzędziem, które zwolennicy lub przeciwnicy cywilizacji łacińskiej wykorzystują koniunkturalnie do uzyskania pożądanych skutków społecznych; Taczeryzmu wyrosłego z korzeni religijnych nie dało się pokonać, więc konieczne było włączenie się w jego główny nurt i osłabienie ‘od wewnątrz’, zmieniając charakter pojęć, a w szczególności pojęcia ‘wolności’ z ‘prawa do człowieka do wyboru dobra i zła’ na ‘prawo człowieka do dokonania wyborów niepodlegających ocenie moralnej’. Ze zrozumienia etapu walki bierze się również podejmowanie w Polsce wszelkich możliwych kroków zapobiegających powstaniu klasy średniej, która – jako grupa materialnie niepodatna na ideologiczny szantaż – mogłaby się okazać o wiele bardziej zachowawcza i tradycjonalistyczna niż ta w post-protestanckiej Europie.

Tyle ‘polskiej’ dygresji.

Margaret Thatcher stała się postacią sztandarową dla wielu ruchów politycznych, które odwołują się do wprost do ekonomicznej efektywności, z pominięciem sfery duchowej. Niesłusznie o tyle, że również dla Margaret Thatcher ‘konserwatywny liberalizm’, ‘neo-liberalizm’, czy jak to nazwiemy, był jedynie narzędziem w walce religijnej, a ponadto przeciwnikiem wszędzie tam, gdzie podnosił niekonserwatywne obyczajowo postulaty.

Nie można jednak nie zauważyć, że polityka gospodarcza Margaret Thatcher była, przez cały okres jej rządów, zbieżna z ekonomicznymi postulatami konserwatywnych liberałów, i była prowadzona konsekwentnie, pomimo, że pierwsze lata reform zdawały się zwiastować katatsrofę.

‘Administracja Thatcher wiedziała, że konieczne jest zastosowanie drastycznych środków. Założonymi celami były: redukcja państwowych wydatków i zadłużania się państwa, zduszenie inflacji w drodze restrykcyjnej polityki monetarnej, i uwolnienie sektora prywatnego, by wygenerował wzrost gospodarczy i pomyślność. Znacjonalizowane gałęzie przemysłu miały być ‘opanowane’ w drodze komercjalizacji i uwolnienia (z administracyjnego i związkowego gorsetu – przyp. Rolex), tak by mogły kontynuować produkcję; wydatki publiczne miały być cięte poprzez kontrolę płac, co miało doprowadzić do wzrostu wydajności, oraz przez cięcia w wydatkach na niektóre składowe systemu, jak dodatki żywieniowe. Nikt nie zakładał, że zadanie będzie łatwe, ale w pierwszych miesiącach konserwatywnej administracji trudności wydawały się przerastać nowy rząd. My wszyscy, zaangażowani w politykę fiskalną w latach 1974-1979 prowadziliśmy ‘budżety cieni’ (alternatywne budżety – przyp. Rolex) i zdawaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji.’

(John Redwood MP ‘Dane Ekonomiczne Ery Thatcher’, w pracy zbiorowej ‘Dekada Rewolucji Ery Thatcher’ wydanej przez Madena Pirie)

Przy okazji narastających trudności narodziło się słynne zdanie nowej brytyjskiej premier, która napotykając przerażenie współpracowników i błagania o korektę kursu oświadczyła w Parlamencie: ‘Damy są nie od tego, by je zawracać z raz obranej drogi. Chcesz zawracać – zawróć sam!’ (gra słów: U-turn – zawracanie i ‘you turn’ – ty zawracaj, wymawiane identycznie).

Cóż innego mogło pozwolić córce drobnego sklepikarza na przeciwstawienie się wybitnym osobistościom i autorytetom ekonomicznym, jak nie poczucie głębokiej wiary w poza-ekonomiczne (poza-materialne) źródła ładu?

‘Podstawą demokracji jest moralność, nie wybór większości. Jest nią przekonanie, że większość ludzi, to ludzie uczciwi i przyzwoici, i że moralne podstawy nie pochodzą od państwa, ale skądinąd’

(Margaret Thatcher: Przekonania Religijne. Spojrzenie na wiarę, Linda van Slyke, 2012)

Pytana w jednym z programów publicystycznych, jaka jest jej odpowiedź na postawy społeczne, odpowiedziała: ‘Społeczeństwo? A co to jest?’

W tej odpowiedzi kryje się kolejny istotny element Taczeryzmu, obcy polskiemu konserwatyzmowi, który oparty o katolicką naukę społeczną posługuje się terminem ‘wspólnoty’ jako jedną z głównych kategorii. Taczeryzm zna dwa pojęcia: jednostkę i państwo. Jednostka ‘tworzy się’ w procesie edukacji, a celem państwa jest oddanie jednostce wolności, by mogła dokonywać wolnych, moralnych wyborów i ponosić konsekwencje, które naturalnie powinny ją prowadzić do udoskonalenia. Użyłem słowa ‘naturalnie’ celowo, bo za tym słowem kryje się istotny, jak sądzę, element taczerystowskiej antropologii, w której ‘personie’ przeciwstawia się ‘dziecko’ – osobę niedorosłą (bez względu na wiek), albo (to już mój naturalistyczny przykład, chociaż uważam, że dobry) dzikiemu stworzeniu walczącemu o byt zwierze hodowlane, które się ‘pasie’ by osiągnąć cele hodowcy (na przykład steki).
‘Myślę, że przeszliśmy przez okres, kiedy zbyt wiele dzieci i ludzi (podkr. moje – Rolex) nauczono rozumieć, że „jeśli ja mam problem, to jest zadaniem rządu, by sobie z nim poradził”. Jestem bezdomny, rząd musi mnie ‘udomowić’ (interpretacja językowa [udomowić- housing me] moja – Rolex); i tak przerzucano problemy własne na społeczeństwo’.
Przy czym ‘społeczeństwo to tutaj suma jednostek, które zostały wbrew moralnemu ładowi zmuszone do świadczenia przymusowej charytatywności na rzecz osób i dla odwrócenia sytuacji, nad którą nie mają moralnego osądu (bo jej nie znają), ani praw wyrażenia woli pomocy bądź odmowy jej niesienia.

Temat rzeka, a ja muszę się somoograniczać, więc podkreślmy jeszcze jedną, ważną cechę Taczeryzmu, jaką jest patriotyzm. Taczerystowski patriotyzm jest patriotyzmem ‘córki drobnego sklepikarza’, który milionami poległ w okopach I Wojny i bronił (bez powodzenia) Imperium i (z powodzeniem) domu, podczas II. Ten ludowy patriotyzm jest wzbogacony o ornamentykę ‘Wysokiego Kościoła’, a więc o ceremoniał bliski ceremoniałowi średniowiecznemu (a wzorowanemu na Kościele Rzymskim).

Patriotyzm Thatcher jest nienegocjowalny, a dobro Ojczyzny najwyższym nakazem spośród wszystkich rzeczy ‘tego świata’, co pozwala nam zrozumieć, że wielu europejskich przywódców i późniejszych biurokratów unijnych wolało ‘iść jeszcze raz do dentysty, niż się z nią spotkać’, by strawestować powiedzenie wybitnego przywódcy socjalistycznego po wizycie u generała Franco.

Jutro ulicami Londynu przejdzie kondukt żałobny, a uroczystość w Katedrze św Paula uświetnią hymny, wybrane przez samą Thatcher jeszcze za życia, jak przystoi osobie, która nie pozwala, by to inni musieli się zamartwiać jej uroczystościami.

Ostatnimi dźwiękami granymi nad trumną ma być hymn ‘Przysięgam Tobie Ojczyzno’, który jest niczym innym, jak taczeryzmem w pigułce, no może jeśli odwrócilibyśmy kolejność zwrotek. Pod klipem podaję niechętnie tłumaczenie, bo źle się czuję tłumacząc poezję, a zwłaszcza patriotyczną. A za reklamę przepraszam, ale nie wiem, jak się jej pozbyc, chyba się nie da.

Gorąco zachęcam do zapoznania się z garścią moich innych uwag (tekst polski pod angielskim) na stronie: http://freepl.info/4197-ladies...
gdzie można się dostac klikając na poniższy baner:

Mam nadzieję, że niezależnie od sympatii lub antypatii do Margaret Thatcher i do taczeryzmu przybliżyłem Państwu choć w minimalnym stopniu postać, wraz z odejściem której skończy się epoka.

Hymn: I vow to thee my country:

Przysięgam Tobie, największa z ziemskich rzeczy, Ojczyzno
Doskonała, w pełni jedyna, dla której służba płynie z miłości;
Miłości, która nie pyta, miłość, która wszystko pokona
Ku tej, co na ołtarzu tego, co najdroższe i najlepsze
Miłości, która nie słabnie, miłości za każdy cenę
Miłości, która nie zwątpi w sens najwyższej ofiary.
 
Słyszałem, jak mnie wzywa, z daleka spoza mórz
Spoza bezmiaru wód wciaż woła, woła mnie
Z mieczem przypasanym do boku, w bojowym hełmie na głowie
A u jej stóp ci wszyscy, którzy umierają bądź już polegli
Słyszę odgłos bitwy, słyszę salwę armat
Spieszę, moja Matko, syn pomiędzy synami
 
I jest ta inna Ojczyzna, o której kiedyś słyszałem
Najdroższa tym, którzy kochają, najwspanialsza dla tych, którzy ją znają
Nie policzymy jej armii, ani nie zobaczymy jej Króla;
Jej twierdzą wierne serce, cierpienie jej dumą
W ciszy, dusza za duszą, powiększa jej lśniące granice
jej drogi drogami miłymi, ku szczęściu wiodą jej ścieżki  

YouTube: 


Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dogard

16-04-2013 [17:01] - dogard | Link:

ciekaw jestem jak taki hymn przyjmowany jest przez lewactwo calej zdegenerowanej europy; na szczescie okazuje sie,iz za granice jest wiecej ' oszolomow', niz chca przyznac wszelkiej masci bolszewicy..

Obrazek użytkownika Rolex

16-04-2013 [18:33] - Rolex | Link:

Jak to jak?

Robią w pory :))))

Dzięki za obecność! Serdecznie pozdrawiam