Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Mowa nienawiści, mowa gniewu
Wysłane przez Coryllus w 20-12-2012 [09:06]
Wielu, starszym już i bardzo naiwnym ludziom, takim którzy przekroczyli 65 rok życia, a połowę tego życia spędzili w strukturach PZPR lub organizacjach satelickich, bądź przez PZPR w ten czy inny sposób wspieranych, wydaje się, że jeśli słyszą jakieś pomruki ze strony tak zwanej sekty smoleńskiej, to jest to mowa nienawiści. Tak tę kwestię rozstrzyga najbardziej chyba nieudany minister wszystkich rządów Michał Boni. Mowa nienawiści? To nie jest żadna mowa nienawiści, o nienawiści minister Boni nie ma najmniejszego pojęcia, podobnie jak inni, wyżywający się w określeniach typu „religia smoleńska”. Jeśli kiedyś bowiem dotrze do nich choć trochę wiedzy na temat mowy nienawiści, tej prawdziwej, będzie już stanowczo za późno by wezwać ZOMO, czy jak to się tam teraz nazywa. To co słyszy Michał Boni, to nie mowa nienawiści. To mowa gniewu. Klasyfikacja ta, jakże precyzyjna, przyznacie, wynika wprost z właściwego rozpoznania przeze mnie emocji, które różne sprytne organizacje próbują wywołać w tłumie zdesperowanych ludzi. Wynika to także ze szczerych emocji każdego z nas z osobna, choć ja akurat nie czuję na nikogo żadnego gniewu, ale mam wrażenie, że jestem w mniejszości.
Nie ma jeszcze co mówić o nienawiści. Nie ma jej tutaj. Póki co jest jedynie zdziwienie, które w niektórych wypadkach wywołuje gniew. Strach zaś przed tym gniewem jest tak wielki, że Michał Boni lata po korytarzach ministerstwa i woła: mowa nienawiści, mowa nienawiści!
Jeszcze raz powtórzę: jestem głęboko przekonany, że nie ma w nas nienawiści, na pewno nie do Michała Boniego. Jeśli już można mówić o jakichś uczuciach to o gniewie właśnie, a czasami o pogardzie, ale ja tu nie mogę występować jako ekspert, bo dla ministra Boniego mam jedynie dziecięce zaciekawienie. Nic więcej. On mnie nawet nie denerwuje. Podobnie jest z całą resztą. Z wielką uwagą, na przykład wysłuchałem wypowiedzi Stefana Bratkowskiego, w czasie tej dziwacznej debaty zorganizowanej przez „niewiadomokogo” dla Azraela Kubackiego. Mówił oto Stefan Bratkowski o potrzebie pisania i mówienia w mediach na tematy jednoznacznie pozytywne, przytoczył przykład jakiegoś chłopca z Dywit pod Olsztynem, który zdobył nagrodę, bo sterował zdalnie jakimś pojazdem na księżycu czy Marsie. I ja się ze Stefanem Bratkowskim muszę zgodzić, takie przykłady są potrzebne, ale nie codziennie przecież ktoś zdobywa jakieś nagrody, za sterowanie pojazdami na odległych planetach. Codzienność jest trochę inna i kiedy zaczniemy pisać i mówić o takich fantastycznych sukcesach, a ktoś to skonfrontuje z rzeczywistością za oknem, to nic nas nie uchroni przed oskarżeniami, że prowadziliśmy dziennik telewizyjny w stanie wojennym odziani w mundur bez dystynkcji. Nawet jeśli okażemy się 15 letnim dziennikarzem z Krakowa nazwiskiem Wszołek.
Poza tym mam wrażenie, że Stefan Bratkowski przesadza z tym brakiem pozytywów w mediach. Ja dokładnie pamiętam jak kilka lat temu tygodnik „Wysokie obcasy” opisywał sukcesy jego córki. Było tak także trochę o porażkach, ale konkluzja była taka, że każdą porażkę można przekuć na sukces, kiedy się ma oparcie w kochających rodzicach. I ja myślę, że to akurat jest prawda. Córka Stefana Bratkowskiego opowiadała o tym jak to potrafiła dogadać się ze strajkującymi górnikami i przekonać ich do programu feministek, który – o ile dobrze zapamiętałem – był bardzo bliski postulatom górników. Powiedziała wtedy jeszcze ta super dziewczyna coś zaskakującego. Oto zdradziła czytelnikom, że rodzice wysłali ją do szkoły w Szymanowie prowadzonej przez siostry zakonne. I to jest moim zdaniem wiadomość wręcz fantastyczna, bo świadczy o tym jak szeroką ławą idzie ta nagonka. Stefan Bratkowski, wolnomyśliciel, intelektualista, zdaje się, że nawet lewicowy, jak gdyby nigdy nic wysłał dziecko rodzone do katolickiej szkoły, dziecko to stamtąd uciekło, a sam Stefan Bratkowski mówi dziś w czasie debaty, że Kościół powinien nawrócić się na chrześcijaństwo. Rozumiem, że trauma sprzed lat, której doświadczyła córka Stefana Bratkowskiego jest przyczyną tych srogich sądów? Tak tylko pytam, nie znajdując żadnego innego wytłumaczenia.
Dziś Stefan Bratkowski, nie pomny na sukcesy własnego dziecka opisywane przez tygodnik „Wysokie Obcasy” odmawia racji Joannie Lichockiej, która odebrała właśnie nagrodę SDP. I to jest proszę Państwa dziwne z kilku powodów. Po pierwsze: te nagrody nic nie znaczą, równie dobrze dziennikarze wszystkich opcji mogliby wieszać sobie skalpy swoich przeciwników na ścianie. Po drugie: skąd w Stefanie Bratkowskim taka łapczywość? Dziś Lichocka, a w przyszłym roku kto inny, o co chodzi? Po trzecie: Stefan Bratkowski przez wiele lat sam wręczał różnym ludziom te nagrody i nic się nie stanie jeśli teraz zrobi to ktoś inny? Prawda? Chodzi o to, by był pluralizm, żeby feministki mogły powiedzieć swoje, ale także górnicy. I to wcale nie musi być we wszystkich punktach zgodne. Podobne zdziwienie wywołuje również reakcja Stefana Bratkowskiego na antynagrodę dla Wojewódzkiego i Figurskiego, dwóch ludzi, przeciwko którym toczyło się lub jeszcze toczy postępowanie prokuratorskie. Niestety nie z paragrafu o mowie nienawiści, bo tego jeszcze nie ma, ale z jakiegoś innego. Jeśli jednak ktokolwiek zasługuje na oskarżenie z tego tytułu to właśnie oni i wystarczy obejrzeć pół programu, dowolnego odcinka, prowadzonego przez Wojewódzkiego, żeby się o tym przekonać. Tak sądzę i nie spodziewam się, by coś mogło to zdanie zmienić w najbliższym czasie. Jeśli bowiem Wojewódzki opowiada na spotkaniach z uczniami w szkołach, że jego program ma funkcję edukacyjną, a jednocześnie wymyśla w nim różnym ludziom, to po prostu kłamie i jego intencje są inne niż deklarowane. Jeśli zaś chodzi o nienawiść to wyraża się ona właśnie w tej perfidii. Nienawiść bowiem jest perfidii bardzo bliska o czym ktoś tak doświadczony, jak Stefan Bratkowski, ktoś kto wysłał (czy był wtedy jeszcze członkiem PZPR?) dziecko do katolickiej szkoły, będąc świadomym tego, że z Kościołem coś jest nie w porządku, a przynajmniej żywiąc takie podejrzenia, powinien dokładnie wiedzieć.
Gniew i nienawiść, jakie to proste: tu jedno, tam drugie. Jedno głośne, drugie ciche i na pozór pokorne.
Były to proszę Państwa krótkie warsztaty z rozpoznawania gwałtownych emocji targających duszami bliźnich przeprowadzone przez autora książek, blogera, byłego dziennikarza periodyków zwanych kobiecymi, gdzie o emocjach, empatii i szczerych oraz udawanych uczuciach wiedzą najwięcej. Dziękuję za uwagę.
Na koniec wiadomość: do końca roku „Baśń jak niedźwiedź” sprzedawana będzie w pakiecie pod dwa tomy, w cenie 60 złotych plus koszta przesyłki. Taka świąteczna promocja, a do końca roku dlatego, żeby prawosławni też mogli sobie kupić pod choinkę tę piękną i potrzebną książkę. W promocyjnej cenie jest również „Atrapia” - 15 złotych plus koszta wysyłki. Zapraszam www.coryllus.pl(link is external)
Czytelnikom z miasta Łodzi pragnę przypomnieć, że wszystkie książki w tym „Dzieci peerelu”, których nakład już się wyczerpał są dostępne w księgarni wojskowej w Łodzi, przy ulicy Tuwima 33. Dokonanie zakupów tam właśnie jest dużo łatwiejsze niż zamawianie książek przez mój sklep. Zapraszam.
Komentarze
20-12-2012 [10:11] - adarus2 | Link: Mowa nienawiści? Ok.
Ja tam szczerze i gorąco nienawidzę tego bydlaka, który dokonał zamachu na legalnie wybranego prezydenta RP - Lecha Kaczyńskiego.
20-12-2012 [10:18] - Jolanta Pawelec | Link: pora na życzliwość,
czyli dobre życzenia ( ja też nie jestem ekspertem od emocji zbiorowych :gniew to czy pogarda)
Niniejszym życzę p. Boniemu, rządowi,parlamentowi - zdobycia naszego uznania.
Bo gdy się nie zdobywa ( solidną pracą ) - to się kombinuje co jest zamiast - uznania.
Zamiast uznania - zamiast szacunku, poważania, czci - dostąpić można poniżenia
w każdej postaci.
Ja tak życzę tego uznania od narodu wyprostowanego.
I wiem, że są to pobożne życzenia (albo niezrozumiałe)
Bo nie spodziewam się Satori -
dla rządzących, ale i dla dziennikarzy bez wglądu ( z wyglądem ino)
Ze względu na cuda zbliżających się Świąt
- nie mogę nie ufać Nadziei