Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Grabie, rachunki i medycyna
Wysłane przez Zebe w 30-11-2012 [15:06]
Przypomniał mi się taki stary dowcip, jak to egzaltowana panienka tuż po ukończonych studiach w wielkim mieście, na równie wielkim uniwersytecie, odwiedza starych rodziców na rodzinnej wsi. Obchodzi z nieukrywanym zainteresowaniem obejście chałupy natrafiając na coś co leżało jakoś tam w trawie. Obchodzi to to ze wszystkich stron i woła – mamo, tato, co to tu leży na tej ziemi. Zaczyna przesuwać to bucikami raz w lewo, raz w prawo, aż tu nagle – prask i „szylem” w czółko ! Mamo, tato, kto tu położył te grabie !!!
Wczoraj równie egzaltowany minister od zdrowia Arłukowicz, odwołał ze stanowiska dyrektora Instytutu Reumatologii Andrzeja Włodarczyka, było nie było – wiceministra zdrowia w ministerstwie byłej Kopacz.
Nie ważne za co odwołał i nieważne jak odwołał. Nie ważne też, że w ogóle odwołał. Ważne w tym fakcie jest coś zgoła zupełnie innego.
Otóż eks-wiceminister był do niedawna tym, który dzielnie udowadniał publice przed telewizorami, że w ochronie zdrowia 2+2=10. Był o tym tak samo przekonany jak jego szefowa, której poglądy w tej materii przejął bezkrytycznie nowy minister, odszczekując wszystko to, co do tamtej pory mówił nie będąc oczywiście jeszcze ministrem. A mówił, że 2+2=4 !!!
No i ten biedny Andrzej Włodarczyk schodząc z ministerialnego Olimpu, zaczął nagle wygłaszać herezje, że faktycznie 2+2=4 !!!
Dacie wiarę ?
Nagle dyrektorowi wielce prestiżowej instytucji pod kuratelą samego ministra zdrowia objawiła się naga prawda, jak po sznycie skalpelem.
Okazało się bowiem, że nowy manager z przeszłością ministerialną kupuje przysłowiowy Ibuprom za 10 zł, a ten idiotyczny NFZ zwraca mu tylko złotówkę !
Jak nawet na byłego wice-ministra okazało się to stanowczo za mało, co niechcący chciał zakomunikować obecnemu ministrowi. Zapomniał jednak, że Arłukowcz od roku pobiera już inne lekcje matematyki.
Szanowni Blogerzy. Nie mogę sobie odmówić przyjemności zakończyć ten tekst czymś na wzór tego, czym go zacząłem.
Voilà …
„Był to najbardziej nielogiczny Dzień Dziękczynienia, jaki pamiętał, i tęsknie wracał myślami do błogosławionego okresu czternastodniowej kwarantanny w szpitalu poprzedniego roku. Ale nawet tamta idylla skończyła się nutą tragiczną: Yossarian nadal cieszył się doskonałym zdrowiem, kiedy okres kwarantanny dobiegł końca i oświadczono mu, że ma opuścić szpital i iść na wojnę. Usłyszawszy tę złą wiadomość usiadł w łóżku i krzyknął:
- Widzę wszystko podwójnie!
Na oddziale znowu zrobiło się piekło. Specjaliści zbiegli się do niego ze wszystkich stron i otoczyli go tak ciasnym pierścieniem, że czuł wilgotny podmuch ich nosów nieprzyjemnie muskający najróżniejsze części jego ciała. Myszkowali wąskimi strumieniami światła po jego oczach i uszach, atakowali jego kolana i stopy gumowymi młoteczkami i kamertonami, pobierali mu krew z żył i pokazywali na granicy pola widzenia wszystko, co mieli pod ręką.
Szefem tego zespołu lekarzy był dystyngowany, zatroskany dżentelmen, który podsunął Yossarianowi palec pod nos i spytał:
- Ile palców widzicie?
- Dwa - powiedział Yossarian.
- A teraz ile palców widzicie? - spytał doktor wyciągając dwa palce.
- Dwa - odpowiedział Yossarian.
- A teraz? - spytał doktor nie pokazując ani jednego palca.
- Dwa - odpowiedział Yossarian. Twarz lekarza rozjaśnił uśmiech.
- Na Jowisza, on ma rację - oświadczył tryumfalnie - on rzeczywiście widzi wszystko podwójnie.
Przewieziono Yossariana na wózku do pokoju, w którym leżał ten drugi żołnierz widzący wszystko podwójnie, a pozostałych pacjentów poddano następnej czternastodniowej kwarantannie.
- Widzę wszystko podwójnie! - zawołał żołnierz, który wszystko widział podwójnie, kiedy przywieziono do sali Yossariana.
- Widzę wszystko podwójnie! - zawtórował mu Yossarian równie głośno, z dyskretnym mrugnięciem.
- Ściany! Ściany! - krzyczał żołnierz. - Rozsuńcie ściany!
- Ściany! Ściany! - krzyczał Yossarian. - Rozsuńcie ściany! Jeden z lekarzy udał, że odsuwa ścianę.
- Czy tyle wystarczy? - spytał.
Żołnierz, który wszystko widział podwójnie, skinął słabo głową i opadł na poduszkę. Yossarian też skinął słabo głową, wpatrując się w swego utalentowanego kolegę z wielką pokorą i podziwem. Nie wątpił, że ma przed sobą mistrza. Jego utalentowany kolega był bez wątpienia kimś, od kogo należało się uczyć i starać się mu dorównać. W nocy utalentowany kolega umarł i Yossarian uznał, że ich drogi muszą się rozejść.
- Widzę wszystko pojedynczo! - krzyknął czym prędzej. Nowa grupa specjalistów przycwałowała ze swymi instrumentami do jego łóżka, aby stwierdzić, czy to prawda.
- Ile widzicie palców? - spytał go szef pokazując jeden palec.
- Jeden.
Lekarz pokazał dwa palce.
- A teraz ile widzicie palców?
- Jeden.
Doktor pokazał dziesięć palców.
- A teraz?
- Jeden.
Doktor ze zdumieniem zwrócił się do pozostałych lekarzy.
- On widzi wszystko pojedynczo! - wykrzyknął. - Wyleczyliśmy go.
J.Heller - Paragraf 22
Komentarze
30-11-2012 [15:30] - eska | Link: Dobre!
Kocham Paragraf 22, tam są odpowiedzi na wszystkie pytania :))
30-11-2012 [16:27] - Jolanta Pawelec | Link: a na jakie pytanie -
odpowiada finał narracji?
Czy warto być pacjentem czy Arłukowiczem ? Albo: "nie szkodzić" znaczy "nie szkodzić mocodawcom"?
"Mondo cane" - odpowiada na te pytania.
30-11-2012 [16:08] - Marcus Polonus | Link: Oj, fajna to jest książka,
ale myślę, że gdyby dzisiaj taki np. V.Rostkowski dostał zadanie partyjne aby ją napisać, to tytuł by brzmiał:"Paragraf miliard 22, albo ile się da".
Pozdrawiam serdecznie,
Marcus
30-11-2012 [16:09] - dogard | Link: jak dobrze jest
przypomniec sobie stare prawdy, znalezione w ksiazkach.
30-11-2012 [17:43] - ambaras | Link: po śląsku
nie godomy (nie piszemy) : szylem, ale sztylem.
Proszę poprawić jeżeli autor uzna to za stosowne, bo w Rybniku może jest inaczej...