Budżet Unijny

Awantura wokół budżetu unijnego na przyszły rok przybrała postać bezwzględnej walki o samo istnienie UE. Jakie bowiem mogą być konsekwencje veta brytyjskiego, uchwały parlamentu europejskiego, stanowiska krajów poszkodowanych cięciami budżetowymi itd.
Jeżeli nawet uda się załatać na chwilę dziurę, przez którą wycieka cała struktura unijna to przecież nie można tak funkcjonować nie tylko w dalszej perspektywie, ale nawet już w następnym roku.
Przyglądając się sumom, o które toczy się walka to w odniesieniu do 2013 roku owe 7 mld. euro może wydawać się grą nie wartą świeczki, ale tak naprawdę nie chodzi tu o żadne sumy czy pożytki dla poszczególnych krajów tylko o sukcesy lub porażki polityków reprezentujących kraje członkowskie. Chodzi głównie o to żeby swoim wyborcom zaprezentować się, jako polityk skuteczny uzyskujący per fas et non fas jak najwięcej pieniędzy dla swego kraju, a czy to się dzieje z korzyścią dla całego przedsięwzięcia, a nawet w sumie dla własnego kraju to nie ma najmniejszego znaczenia.
Kiełbasą wyborczą, z cudzej kasy zresztą, dla PO były owe 300 mld. zł które w kolejnym siedmioleciu Polska ma dostać z UE oczywiście wyłącznie zawdzięczając kierownictwu tej partii.

Roczny budżet UE to obecnie 132 mld. euro, czyli tylko około 250 euro na jednego mieszkańca Unii i tylko czy to wystarczy na pokrycie tych wydatków, które władze unijne uznają za niezbędne i celowe.
UE ma najwyraźniejsze ambicje stać się państwem europejskim ze wszystkimi atrybutami państwowej suwerenności. W zestawieniu z tymi ambicjami budżet unijny przedstawia się nie tylko mizernie, ale wręcz humorystycznie, gdyż dla ich zaspokojenia powinien być przynajmniej dziesięciokrotnie wyższy.
Wzorując się na amerykańskim budżecie federalnym powinno to być trzydzieści razy więcej. Wprawdzie USA od wielu lat notują rocznie przeszło bilionowy deficyt budżetowy, który pokrywają emisją dolara funkcjonującego, jako waluta światowa, ale nawet w budżecie na przyszły rok nie przewidują zmniejszenia wydatków mimo kryzysu i trendu osłabiania pozycji dolara.
Jak na razie marzenia o stworzeniu europejskich stanów zjednoczonych trzeba odłożyć, bo Unia pęka w szwach nawet z powodu małej Grecji. Lepiej w tych warunkach ograniczyć się do „eurounii” i odpuścić sobie mrzonki o „spójności”.
W konsekwencji oznacza to rozpad „lizbońskiej” unii.

Przeżywamy niewątpliwie przełomowy moment unijnej Europy, w jakim kierunku będzie się rozwijać bieg wypadków trudno jest w tej chwili przewidzieć. Jedno jest pewne pokorne zabiegi rządu warszawskiego o łaskawość pani Merkel nie tylko, że nie przyniosą pożądanych rezultatów, ale podobnie jak w XVIII wieku umizgi do jej rodaczki Sophie Friederike zu Anhalt - Zerbst czyli Katarzyny II zakończą się jak najgorzej.
Oczywiście Polska ma pełne prawo domagać się owych 300 mld. zł. i przynajmniej 170 mld. na dopłaty dla rolników, tylko że nawet uzyskanie tych kwot, co jest mało prawdopodobne w obecnej sytuacji, nie rozwiązuje sprawy.
Istotą jest bowiem samo istnienie UE w obecnej formule, a co jeszcze gorsze, podział UE realizowany już bez żadnego zawoalowania jak to miało miejsce dotychczas.
Według publikowanych obliczeń Polska do końca 2011 roku zyskała netto na dopłatach unijnych 38 mld. euro, tylko że nikt, jak dotąd, nie zbilansował tego ze stratami, jakie ponieśliśmy redukując, lub likwidując w wyniku wejścia do UE całe dziedziny naszej gospodarki. Może ktoś na to odpowiedzieć, że gdybyśmy nie weszli do UE to też nie byłoby gwarancji ich utrzymania, tylko że to są przypuszczenia, natomiast w UE stało się tak w wyniku unijnej dyrektywy.
Liczenie ile zarobimy na dotacjach unijnych jest świadectwem nie tylko całkowitego ubóstwa umysłowego, ale wprost wyrazem zdradzieckiej, służalczej postawy wobec sił mających w stosunku do nas jak najgorsze zamiary.
Cały ten budżet europejski byłby przedsięwzięciem niepoważnym gdyby nie groza wyzierająca z za pleców wszystkich tych zabiegów. Jego humorystyczny wydźwięk sprowadza się do decyzji biurokracji unijnej na temat budowy z funduszów europejskich fontanny w miasteczku x lub piaskownicy w miasteczku y.
Ale przecież to tylko sztafaż, za którym ukrywa się właściwe oblicze nowego „cesarstwa rzymskiego narodu niemieckiego”.

Jedynym wyjściem z tej sytuacji stwarzającym perspektywy rozwojowe nie tylko dla Polski, ale i dla całej Europy jest walka o nowe oblicze „tej ziemi”, tworzenie na gruzach UE twórczej wspólnoty europejskiej, która przestanie ukrywać swe cele za parawanem biurokracji i ochłapu zwanego „budżetem unijnym”.
Europie potrzebny jest wolny wspólny rynek funkcjonujący na równych prawach i chroniony z zewnętrzną dywersją oraz wspólne inwestycje w infrastrukturę i przebudowę obecnej skostniałej i niewydolnej gospodarki, a także organizacji życia społecznego.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika fritz

16-11-2012 [22:43] - fritz | Link:

Cytat: tylko że nikt, jak dotąd, nie zbilansował tego ze stratami, jakie ponieśliśmy redukując, lub likwidując w wyniku wejścia do UE całe dziedziny naszej gospodarki. Może ktoś na to odpowiedzieć, że gdybyśmy nie weszli do UE to też nie byłoby gwarancji ich utrzymania, tylko że to są przypuszczenia, natomiast w UE stało się tak w wyniku unijnej dyrektywy.

*** Swietnie zauwazone. Polska zostala zdeindustrializowna. Kraj bez przemyslu traci podstawy egzystencji ekonomicznej.
Trzeba jeszcze dodac, ze normy CO2 likwiduja polska energetyke i przymysl energochlonny. Innymi slowy, absolutnie totalna katastrofa, doslownie, nie w przenosni.
Tak sie dziwnie sklada, ze unijne dyrektyw likwiduja tylko przemysl Polski, niemiecki natomiast jest ponad prawe, vide ostatni przyklad, subwencje dla stoczni.

Polska moze tej katastrofy uniknac, ma jeszcze (sic!) potencjal na do odbudowy.

Warunkiem jest zablokowania wielu dyrektyw, z CO2 na czele.

Jezeli Unia sie na to nie zgodzi, to jedynym wyjsciem unikniecia nedzy i likwidacji panstwa i narodu z powodow ekonomicznych jest zawieszenie czlonkostwa w Uni, albo wyjscie z Uni.

Jedno jest pewne. Fundusze z Uni w porownaniu ze stratami Polski sa napiwkiem, sa niczym. Napiwkiem w porownaniu do zyskow jakie unia, a szczegolnie Niemcy, z Polski ciagna. Jak z podbitej kolonii.
Jak dlugo Polska jest w Uni z Niemcami troszczacymi sie likwidacje Polski, tak dlugo Polska nie ma najmniejszej szansy.