Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Więc, kim jest Barack Hussein Obama? (Wprowadzenie)
Wysłane przez Jacek K.M. w 15-10-2012 [06:37]
To zadziwiające, ale pierwszy czarnoskóry prezydent supermocarstwa Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej jest ciągle nierozszyfrowaną enigmą. Większość dotyczących jego życia ważnych dokumentów jest utajniona i chroniona przez dobrze płatną armię prawników. Próżno nawet szukać aktu małżeństwa jego rodziców, jego własny odpis aktu urodzenia uznawany jest za podróbkę (dochodzenie szeryfa Joe Arpaio), nie ma dostępu do jego świadectw szkolnych (Indonezja, Hawaje), świadectwa chrztu, czy aktu przyjęcia amerykańskiego obywatelstwa po powrocie z Indonezji .
Utajnione są jego dokumenty szkolne z kalifornijskiego Occidental College, Uniwersytetu Columbia czy prestiżowego Harvardu. Nie wiadomo co pisał jako student, jakie były jego prace końcowe. Nie wiadomo w jakich okolicznościach i za jakie przewinienia utracił prawo wykonywania zawodu prawnika (podobnie jego żona Michelle). Jeśli chcesz coś wiedzieć, to genialnie mówiąc, może jesteś rasistą...
Kiedy 20 stycznia 2008 r. obejmował urząd Prezydenta, ponad połowa dorosłych Amerykanów w bez mała hipnotycznym transie powtarzała „HOPE & CHANGE”, wyborczy slogan kampanii Obamy, który miał być kamieniem węgielnym nowej, moralnej, sprawiedliwej, zjednoczonej i prosperującej Ameryki.
Amerykanie uwierzyli w jego jasną i szczęśliwą gwiazdę. Obama zaprezentował się społeczeństwu jako młody idol, przystojny wizjoner, idealista niosący duchowe odrodzenie pogrążonej w wojnach, kryzysie i korupcji, zmęczonej Ameryce.
Ludzie płakali, kobiety mdlały na jego wiecach. Wyborcza kampania i powyborcza prezydencka inauguracja przypominały uduchowioną atmosferę właściwą raczej religijnej sekcie, bądź atmosferę na wiecach w Niemczech, Rosji, czy Włoszech w okresie ich wielkich przemian ideowych w latach 20 i 30 – tych ub. stulecia...
Ten wybuch entuzjazmu, wiary, kredytu zaufania zdawało się porywał Amerykę i kierował ją na drogę nadchodzącej prosperity i większej sprawiedliwości społecznej ponad partyjnymi, rasowymi i społecznymi podziałami. Zdawało się, że Amerykanie otrzymali szansę aby stać się lepszymi ludźmi...
Dla tych Amerykanów w 2008 r. Obama uosabiał mitycznego Supermena, który pojawił się w odpowiednim czasie i miejscu, aby dokonać koniecznych aktów sprawiedliwości i powstrzymać tych, którzy chcieli by ten kraj zniszczyć zawracając go z drogi historycznie rozumianego postępu.
Sam akt głosowania na Obamę dla większości Amerykanów raz na zawsze zatrzaskiwał niedomknięte drzwi wstydliwej rasistowskiej historii niewolnictwa w Ameryce i lecząc te bolesne rany w spektakularnym stylu jednoczył Naród i czynił go jakościowo czymś nowym i wydawało się lepszym...
Dla jego przeciwników politycznych jednak Obama to pełen tajemnic komuch, muzułmanin, narkoman, homoseksualista, antykolonialny marksista, radykalny ekstremista, lekkoduch i ambitny karierowicz, a nawet obcokrajowiec, który wbrew Konstytucji wysiaduje w Białym Domu, którego celem jest przebudowanie tradycyjnych fundamentów społeczeństwa amerykańskiego i podporządkowanie Ameryki socjalistycznej międzynarodówce.
W oczach tych ludzi Obama jest dobrym mówcą (szczególnie kiedy korzysta z telepromptera), ale kiepskim liderem, któremu brak zdolności do bycia blisko z drugim człowiekiem. Za to uważają go za zimnego, wyniosłego, bezwzględnego i zarazem bezosobowego polityka, który powinien pozostać średniej klasy wykładowcą uniwersyteckim i przestać wtrącać się do amerykańskiej ekonomii, której nie jest w stanie zrozumieć.
To prezydent Obama, wychowany przez komunistycznych mentorów gardzących Ameryką, sam „klasowo” nienawidzący ludzi bogatych i tych którym się powiodło, gardzący wszystkim co pachnie tradycyjnie amerykańskimi wolnościami i ideałami jest prezydentem „obu Ameryk”. Pragnie on według adwersarzy stopniowo przejąć kontrolę nad ekonomicznym pulsem tego kraju i przemienić go w Socjalistyczne Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.
Według jego przeciwników, celem Obamy jest objęcie potężnych sektorów przemysłu i biznesu (banki, przemysł samochodowy, służba zdrowia, ochrona środowiska) rządową opieką i kontrolą federalną, aby ukrócić rolę bogatych wykorzystujących resztę społeczeństwa (wewnętrzna dekolonizacja). jednocześnie osłabiając siłę militarną Ameryki.
Swoje cele ma on osiągnąć zadłużając budżet, rujnując gospodarkę, wzmagając federalne regulacje i przezwyciężając stymulowany kryzys jednocześnie przebudowując fundamenty Stanów Zjednoczonych.
Desygnując w 2007/08 r. Obamę, świeżo upieczonego senatora ze stanu Illinois, na prezydenckiego kandydata, siły kapitałowo-polityczne kontrolujące polityczny proces w USA zdawały sobie sprawę z kapitalnych walorów tego kandydata.
Przede wszystkim był on naturalnym zwięczeniem ideałów o które przez wiele dziesięcioleci walczyli, tak czarni jak i biali postępowi Amerykanie. Był on niejako ceną odkupienia historycznych amerykańskich win, syn czarnego Kenijczyka i białej kobiety z Kansas.
Przystojny, z pogodnym uśmiechem, mąż i ojciec miłej rodziny, wykształcony na elitarnych amerykańskich uczelniach, czarujący idealista i mówca, wychowany w muzułmańskim świecie (Indonezja), którego Ameryka nie rozumie i na Hawajach, niejako spadł Ameryce zbawiennie jak owoc z kokosowego drzewa, którego rozgryzieniem zamierzam się zająć w następnej części poświęconej jego rodzinie i dzieciństwu...
Jacek K. Matysiak
Komentarze
15-10-2012 [10:51] - krzysztofjaw | Link: Autor
Tak gwoli uzupełnienia polecam mój post: BARACK HUSSEIN O'BAMA - POCHODZENIE ŻYDOWSKIE (http://blogmedia24.pl/node/14504) oraz mój dodatkowy komentarz do tego postu.
Fragment:
"Swego czasu zastanawiałem się nad jego fenomenem. Skąd się wziął i jak mu się udało dojść tak wysoko w Partii Demokratycznej i wygrać wybory w USA?. Jego wykształcenie, zawodowe koleje losu, działalność społeczna i polityczna, są przecież typowe dla solidnych polityków amerykańskich wywodzących się z zamożnej klasy średniej lub też nawet z tzw.: establishmentu.
Otóż wgłębiając się w jego życiorys odkryłem, że jego zapleczem zarówno finansowym jak i ludzkim jest jego rodzina ze strony matki i sama matka: Stanley Ann Dunham, z pochodzenia majętna Żydówka (jej żydowskie korzenie sięgają: Irlandii, Niderlandów, Francji, Szkocji, i Niemiec). Mówi się też, że w matce Prezydenta płynie też drobniutka część czirokeskiej krwi indiańskiej. No tak. Czyli Barack Hussein OBama jest więc w prostej linii ŻYDEM...
Matka Prezydenta - Stanley Ann Dunham była Żydówką i to spowinowaconą z wielkimi żydowskimi rodzinami. Jej rodzice: Madelyn Payne i Stanley Armour Dunham byli obydwoje Żydami a poprzez swojego ojca matka Baracka Husseina Obamy (tym samym sam Prezydent) była spowinowacona rodzinnie m.in.z: Żydem i b. Prezydentem Harry'm Trumanem; Żydem i b. Wiceprezydentem Dickiem Cheneyem; Żydem i bardzo zamożnym brytyjskim bankierem Gustavem Anthony de Rothschildem (w prostej linii związanym bezpośrednio rodzinnie z Nathanem Mayerem Rothschildem współtwórcą finansowej potęgi Żydów niemieckich Rothscildów) i Żydem premierem Wielkiej Brytanii Winstonem Churchillem (jego matka Janette Jerome była Żydówka i córka amerykańskiego finansisty).
(...)
...Okazuje się, że kuzyn jego żony jest jednym z najbardziej znanych w USA czarnych rabinów!!! Michelle Obama, żona Prezydenta, i czarny jak smoła rabin Capers Funnye, duchowy przywódca synagogi w chicagowskiej South Side, są kuzynostwem drugiego stopnia. Matka rabina Funnye, Verdelle Robinson Funnye była bowiem siostrą dziadka pani Obamy. Rabin Funnye jest naczelnym rabinem hebrajskiej kongregacji etiopskiej Beth Shalom B'nai Zaken w południowo zachodnim Chicago".
Pozdrawiam
15-10-2012 [16:05] - dogard | Link: @krzysztofjaw, 10,51--dzieki z cenne info,
teraz juz wszystko wiadome; koktajl zydowsko--murzynski z domieszka lewactwa islamskiego zrobil swoje.Czary, mary itd..Teraz juz wiem czemu obamka trenowal na europie swoje wystapienia ,chcial sprawdzic czy osiagnie entuzjazm bialasow rowny uwielbieniu hitlera czy stalina w ich krajach.Taki cwaniak.