.
Z publicystyką (skupię się tylko na niej) pana Rafała Ziemkiewicza stykam się od czasów czytania GP wydawanej jeszcze za czasów pana Wierzbickiego , czyli gdzieś z początków lat 90.Przyznam że czytanie tygodnika zawsze zaczynałem od ostatniej strony, gdzie zamieszczone były „odcinki”śp redaktora Jacka Kwiecińskiego, oraz właśnie felieton Pana R. Ziemkiewicza pod stałym tytułem „zero zdziwień””.
W czasach kiedy panoszyło się z jednej strony SLD z Kwaśniewskim a z drugiej Michnik z Wyborczą,
w tamtych czasach, dla zwykłego człowieka, katolika żyjącego z pracy najemnej który połowę
z dzisiejszej połowy życia przeżył w komunistycznym systemie , poddanego ponownej próbie wytrzymałości na panoszące się wszędzie złodziejstwo, cwaniactwo , szerzącą się jak zaraza fałszywą propagandę strachu, że oto idą „czarni” i zaraz nami zawładną,w tym czasie w człowieku takim narastało poczucie iż zaraz on sam zwariuje w tym bełkocie i totalnym zakłamywaniu rzeczywistości. I w tedy,(dla mnie) powiem szczerze te felietony i ta gazeta były jakąś nadzieją ,że nie wszyscy jednak w Polsce zwariowali ( bo spora częśc niestety tak)
i dali się otumanić (współczytelnicy) ,oraz iż jest jakaś „elita” ludzi (tu dziennikarze) którzy jednak dostrzegają i definiują prawdziwe problemy
i opisują stan faktyczny -mówiąc krótko jest nadzieja że przecież prawda musi w końcu zwyciężyć i to już w krótce na pewno się okaże.
I oto wczoraj 11/09 w roku A.D. 2012 udałem się-" dymając" 50 kilosów- na spotkanie z panem Ziemkiewiczem, żeby móc pierwszy raz w życiu usłyszeć (znanego mi tylko z mediów ) człowieka jak to się mówi „na żywo”.
I głównie -choć nie tylko o to chodziło, bo w zasadzie to co ma do napisania i powiedzenia autor „Zgreda”, można przecież przeczytać i usłyszeć choćby w „necie” nie ruszając sie z domu przecież.
No ale dobra,pan Ziemkiewicz po raz już kolejny ale chyba teraz w sposób rozszerzony zaczał od forsowania swojej jeszcze starej śmiałej tezy,
że my wszyscy to jesteśmy „polactwo” oraz ,takie „społeczeństwo postkolonialne”, i co najgorsze dla nas i Polski - mamy u siebie postkolonialną „elite”.Dlatego,- wywnioskowałem ja ze słów Pana Rafała Ziemkiewicza,, musimy własnie teraz - zauważmy w tych trunych i decydujacych o dlaszych losach Państwa - zapomnieć o politykowaniu czyli wiązaniu jakiś nadzieji z obecnymi elitami III RP ,
porzucić myśli o „wodzu”, tylko zabrać się do „organicznej pracy” , zwłaszcza chyba nad sobą i organizować się na ten przykład w kółka zainteresowań ,lokalne grupy strażników osiedlowych, tudzież podejrzewam chóry kościelne, komitety społeczne
i Bóg jeden wie co jeszcze.etc..etc.
Na ten argument podał przykład lokalnych społeczności w….Ameryce Północej(!)
W sumie pomysł dobry i nawet porzadany , ale....
Na poparcie tezy, iż jesteśmy „postkolonialni” na całej lini, Pan autor „Polactwa”oparł sie o analogię i opowiedział jakieś historie o Kongresie Wiedeńskim i jego skutkach,
czyli jak to kolonizowano Afrykę i co z tego wynikło, i że nawet taki Kościół szedł w drugim czy trzecim szeregu za kolonizatorami aby swoje złupić
- i tu jakoś wydało mi się „nie tędy”, aby opowiadać taką historyjkę czy nawet frazę w salce parafialnej obok kościoła- to było coś!
Mówiąc o elicie politycznej , oczywiście …wiadomo…dostało się zasłużenie Tuskowi,
Ale zaraz- co wydawało mi sie chyba głównym- też dostało się i Kaczyńskiemu, choć trzeba uczciwie dodać że „elegancko” gdzieś
w połowie wystąpienia poprosił prowadzącego o potwierdzenie, czy aby przypadkiem nie został zaproszony przez lokalnych działaczy PiSu(?).
Dodał przy tym autor i uprzedził, że co prawda nie jest tak „po polowie”, ale jednak. Ciągnąc dalej wątek zdawał się ostrzegać, że jak już się zorganizujemy, to przede wszystkim mamy trzymać się z daleka od PiSu, bo (bo ze tego co mówił tak wywnioskowałem) czeka nas zuchwałe
i podstępne po pierwsze albo wessanie w szeregi i podporzadkowanie , albo wręcz wyeliminowanie,
i domyślam się znowu będziemy tym skolonizowanym „polactwem”.
Na te okoliczność Pan prelegent podał był przykład, że oto w jakowejś gminie którą onegdaj nawiedził był Pan Ziemkiewicz, lokalne struktury PiSu stoczyły brutalną walkę o mikrofon w Kościele, tzn walkę o to kto ma jako pierwszy przemawiać na jakiejś uroczystości.Ten jeden przykład
miał chyba nam wsytarczyć,aby przedstawić nam słuchającym, o co „pisowi” tak naprawdę chodzi.
Może i to jest przykład, ale chyba nie na tym poziomie, chyba że …ale dajmy spokój.
I tu znowu, być zaproszonym przez lokalnych działaczy PiSu,i za przeproszeniem-tak walić z buta i czesać pod włos, toż to trzeba mieć tupet! Dodatkowo dziwi, że miałem wrażenie wręcz oskarżając PiS o chęć zawładnięcia różnych powstających organizacji społecznych i politycznych,
( w celu chyba tylko jednym-zlikwidować, znizczyć, obezwładnić) autor znanych opowiadań SF ,jakoś nie dostrzegł i nie przytoczył faktów, iż takie organizacje -dosyć przecież spore jak Kluby Gazety Polskiej, Solidarni 2010 i inne- jawnie przecież przyznają się do poparcia PiSu, i Jarosława Kaczyńskiego.
Co zresztą można zobaczyć i usłyszeć na organizowanych przez Kluby miesięcznicach,
jak choćby tej ostatniej w Warszawie.
Pozatym nie po raz pierwszy usłyszałem z ust bohatera spotkania, iz na tym gadaniu o Smoleńsku, to najlepiej wychodza ruscy, bo tak wykombinowali że im jest na reke zeby ich o to posądzac-brawo, to silne wsparcie dla pana Premiera, który w Sejmie nie inaczej sie wyraził, tylko wlasnie tak iz z tego gadania o Smoleńsku to cieszy sie "ten tam na Kremlu".
Podsumowując, z tego wszystkiego co ja wyniosłem z tej pogadanki, to można skrócić do zdania,
iż w obecnej sytuacji najlepiej nie głosować na nikogo, tzn może nie na „nikogo”, ale najbardziej
na PO oraz PiS, bo to jest elita postkolonialna i dopóki ona będzie rządzić w Polsce, to zawsze będziemy „skolonizaowanym polactwem” , choć uczciwie trzeba stwierdzić że specjalnie nie dostało się SLD,ale chyba tylko z tego powodu że nie wspominanie nawet o nich się rozumie samo przez się.
Być może intencją i głównym celem tej prelekcji –mam taką nadzieje że się nie mylę,
była jakaś próba zapowiedzi i promocji nowej książki Rafała Ziemkiewicza-autor wprost tego nie powiedział, choć samą publikacje zapowiadał
i podał nawet tutuł (znam go)
Ale w sytuacji kiedy Autor przyjechał na spotkanie bez „rękopisu” dzieła, i bez jakiegos skladnego opowiedzenia o nim, to tak naprawdę
nie wiem po co przyjechał Pan Autor na to spotkanie, bo ani nie było to spotkanie z czytelnikami ,ani z wyborcami ani nie wiadomo z kim,
i mówiąc szczerze po tej całej imprezie odniosłem wrażenie że jest to jakaś „odwalanka”.
Tym gorzej dla mnie, bo po tym spotkaniu sam nie wiem po co ja tam pojechałem w ogóle…!
Dodatkowo z przykrością stwierdziłem po zakończeniu spotkania że chyba sam Ziemkiewicz nie bardzo miał jakiś plan swojego wystąpienia
.Ale to moje wrażenie i oczywiście jest subiektywne.
ps : opisane tu poczucie rozaczarowania tym spotkaniem nie oznacza że przestane czytywać R.Ziemkiewicza,
i mimo oczywistej dla mnie samego róznicy pogladów, nadal mam wysoki szacunek do autora "michnikowszczyzny".
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5202
To znaczy wg Ziemkiewicza, sami sa sobie winni i społeczeństwo powinno ich odrzucić jak zuzytego komdoma!
Wczoraj powiedział coś podobnego, na pytanie co bedzie jak poprostu nie zdążymy z tą "praca organiczna' i nie będzie się juz do czego organizować, bo w miedzy czasie państwa polskiego juz nie będzie, spokojnie odpowiedział cos w stylu że ..no cóż, w takim razie .... to trudno ....!!!
Nad małym stawem w parku tego szpitala siedzi pacjent,po stawie pływaja łabędzie.
Pacjent siedzi i wrzuca do wody pociete kawałki stalowego drutu.
Nadchodzi lekarz i wywiązuje sie dialog:
-Co pan tu robi...pyta lekarz?
-Karmie łabędzie, panie doktorze.
-Nie szkoda panu takich pieknych ptaków? Przeciez przetna sobie układ pokarmowy i padną!
-Eeee! Panie doktorze! Drut stalowy jest cięższy od wody i zatonie na dnie w mule...nic sie łabędziom nie stanie.
-No to po co pan wrzuca ten drut do stawu???
-Aaaa! Bo ja bardzo lubie karmic łabędzie...
sapienti sat
Jedyna rzecz jaka mnie drażni u Ziemkiewicza to fakt, iż gdziekolwiek nie pójdzie, to stara się śpiewać kluczem miłym dla gospodarza. Co innego napisze w Rz, nizalezna.pl a jeszcze co innego w lewackiej Superstacji. Za bardzo stara się wszystkim dogodzić. No i ta jego obecność u Giertycha na przyjęciu...wyjątkowo głupie.