Byłem kilka urlopowych dni w Bieszczadach. Wszystko niby pięknie. Turystów mnóstwo. Na zaporze w Solinie straganów więcej niż na Krupówkach, ale wokół smutno. Tak zwana Polska B. Ze zdziwieniem zanotowałem, w środku sezonu wolne pokoje, puste hotele, kemping jakby wymarły. Pamiętam ten sam kemping w latach mojej młodości, pękający w szwach, gdzie znalezienie miejsca na namiot dwuosobowy graniczyło z cudem. Pamiętam cegielnie nie nadążające z zamówieniami. Pamiętam zakłady pracy, spółdzielnie. teraz to wszystko w ruinie, zamknięte. Polska B w likwidacji.
