Od zwolnienia Gargas do rządu PiS-SLD


Jeśli najuczciwsi dziennikarze są traktowani jak mięso armatnie, a jest ich garstka, bo większość albo zaprzedała się układowi III RP, albo trwa w kompromisie i raczej się „nie wychyla”, to źle wróży PiS-owi, a idąc dalej Polsce. Bo dziś nie tylko dziennikarze, ale wszyscy Polacy, nie mają alternatywy. PiS jest jedyną liczącą się partią propaństwową, w której uczciwi Polacy, patrioci o tradycjach niepodległościowych, mogą upatrywać szans na uwolnienie Polski z niszczącego kraj układu III RP. Nie widzę żadnego racjonalnego powodu, dla którego PiS miałby ulec presji lewicy na odwołanie Anity, prócz szantażu wycofania się SLD z przyszłej koalicji powyborczej, czy inaczej – przypodobania się PiS przyszłemu koalicjantowi. Konsekwencją będzie zdjęcie z ramówki „Misji specjalnej”, a w najlepszym razie sprowadzenie jej do rangi „Superwizjera”, który, owszem, jest ciekawy, ale nigdy nie poruszy tematów, którymi pod redakcją Anity zajmowała się „Misja”. Potem spadnie „Kwadrans po ósmej”, lub zamieni się w miałki program o mydle i powidle. Odwołanie Anity ukazało nam również widmo zbliżającej się koalicji PiS-SLD. Spolegliwość prezesa Kaczyńskiego wobec lewicy postrzegam jako tę „jaskółkę”, która zapowiada bliższe zbratanie. Kiedy kilka tygodni temu znany prokurator napisał do mnie w mailu „w niedalekiej przyszłości będzie pan musiał się pogodzić z realizacją wizji nowej koalicji PiS-SLD. Nie wiem jak pan sobie z tym poradzi”, odpisałem mu, że nie wierzę by to się stało. Mimo, jak pamiętamy, kreślenia takiej perspektywy przez Michała Kamińskiego. Teraz nie mam już takiej pewności.
 

Konsekwencją takiej koalicji, którą można porównać do próby połączenia ognia z wodą, była by śmierć polityczna PiS i osamotnienie około 30 proc. Polaków, którym bliskie są idee narodowe i patriotyczne, a także zwykła ludzka uczciwość. Być może pojawiłaby się wówczas na scenie politycznej nowa partia, która byłaby utożsamiana z podobnymi wartościami jak PiS, ale wielu ludzi zapewne załamałoby się, odcięło od polityki, przestało brać udział w wyborach. Taka byłaby cena tej wirtualnej póki co koalicji. Jeśli prezesowi Kaczyńskiemu marzy się sprytny zabieg objęcia władzy z SLD, po czym zjedzenia przystawki, to moim zdaniem jest to ruch bardzo ryzykowny politycznie. Nie mówiąc o tym, że zraziłby taką koalicją większą część elektoratu PiS. Pewnych zasad się nie łamie. Byłby to ruch samobójczy, bomba z opóźnionym zapłonem. Przygoda z Samoobroną, którą można było, z trudem, ale uzasadnić, powinna być nauczką. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Koalicji z SLD nie da się niczym uzasadnić. Nawet, jeśli ceną musiałoby być pozostanie w opozycji kolejne cztery lata. Owszem, zdaję sobie sprawę, że przez te cztery lata PO mogłaby zbudować nam autokrację i zniszczyć kraj do reszty, ale koalicja z postkomunistami nie uzdrowi kraju. Dałaby co najwyżej „pięć minut władzy” Jarosławowi Kaczyńskiemu. Potem popadłby w polityczny niebyt. Każda inna koalicja jest lepsza, byle nie spadkobiercy Jaruzelskiego.
 

Może prezes PiS chciałby nam zbudować poprzez taką koalicję Okrągły Stół Bis w mniejszym wydaniu? Jeśli tak, zastanawiam się, jak dzielone byłyby „łupy”? Lewica, dopóki nie odetnie się od Jaruzelskiego, Kiszczaka i betonu starych działaczy rodowodem z PRL-u, zawsze będzie zakładnikiem układu III RP. Odwołanie Anity ukazało to w całej jaskrawości.
 

Sprawa odwołania Anity Gargas ukazała drugie oblicze władz PiS, a właściwie frakcji SLD-owskiej w PIS, która jest coraz silniejsza. Niestety, ta układanka frakcji SLD-owskiej w PiS nie mogła się odbyć bez „klepnięcia” prezesa. A skoro zwolennicy sojuszu z SLD są w PiS tak silni, że mogą wpływać na prezesa, to jest to bardzo poważny problem i powód do zastanowienia – dokąd zmierza PiS.