"Tusk pochodzący z zamieszkałej w Gdańsku kaszubskiej rodziny, na długo przed 1989 rokiem jako historyk i przeciwnik komunistycznego reżimu interesował się "fałszowaną przez długi czas historią swego rodzinnego miasta, także jego niemiecką przeszłością" /Die Welt/
Donald Tusk odebrał w Berlinie nagrodę im. Walthera Rathenaua, którą otrzymał za zasługi na rzecz pogłębienia integracji europejskiej podczas polskiego przewodnictwa w Radzie Unii oraz za osobiste zaangażowanie w dialog między Polską a Niemcami.
Wysłuchałam przemówienia pani Merkel i choć padło w nim wiele słów na temat Polski (partnera Niemiec pod wspaniałym przewodnictwem Donalda Tuska), to mówiąc o polskim premierze, Merkel ani razu nie użyła słowa Polak. Tusk wg niemieckiej kanclerz jest dalekowzrocznym Europejczykiem - Europejczykiem, którego ojczyzną jest Gdańsk.
- Drogi Donaldzie, również w twoim mieście, twojej ojczyźnie Gdańsku, ta polityka pozostawiła (...) - zwróciła się do Donalda Tuska kanclerz Niemiec.
Można by się było długo zastanawiać, czy było to przejęzyczenie, czy - mówiąca doTuska Angela Merkel: "Drogi Donaldzie jesteś godny tej nagrody. Zjednoczenie Europy wyssałeś poniekąd z mlekiem matki" - świadomie podkreśla i wyodrębnia gdańskie pochodzenie laureata niemieckiej nagrody, ale tak się składa, że (jak informuje portal wPolityce.pl) niemiecki dziennik "Die Welt" w przeddzień wręczenia nagrody zamieścił sylwetkę szefa polskiego rządu, informując, że "Tusk pochodzący z zamieszkałej w Gdańsku kaszubskiej rodziny, na długo przed 1989 rokiem jako historyk i przeciwnik komunistycznego reżimu interesował się "fałszowaną przez długi czas historią swego rodzinnego miasta, także jego niemiecką przeszłością". Tu znowu występuje podkreślenie gdańskiego, kaszubskiego, niemieckiego pochodzenia premiera. Skorelowanie opisu sylwetki w gazecie ze słowami Merkel świadczy o tym, że nie może być mowy o przypadku.
Kim więc dla Niemców jest polski premier? Polakiem, Europejczykiem, Kaszubem, Gdańszczaninem? A może Niemcem?
Tego się pewnie nie dowiemy, więc nie będę tego tematu drążyć. Istotne jest, że polski premier wiedząc, kim był Walther Rathenau i jaki był jego stosunek do Polski przyjął nagrodę jego imienia.
Ważne jest, że Donaldowi Tuskowi nie przeszkadzał fakt, że wg Merkel, przypomina osobę będącą zdeklarowanym wrogiem niepodległej Polski, sygnatariuszem niemiecko-sowieckiego układu w Rapallo...
"Układ ten był korzystny dla obu stron: dla Niemiec, które w myśl traktatu wersalskiego nie mogły posiadać niektórych rodzajów broni, była to dobra okazja do wypróbowania zakazanej broni na poligonach radzieckich. Mogli oni odtąd potajemnie przed całym światem i bez żadnych przeszkód, a wbrew postanowieniom traktau wersalskiego szkolić swoich lotników i tworzyć kadrę wojsk pancernych na poligonach i w bazach położonych w głębi państwa sowieckiego. Dla Rosji Radzieckiej nawiązanie kontaktów z Niemcami stwarzało możliwości dostępu do nowoczesnych technologii przemysłowych. Niebagatelne znaczenie dla Rosji sowieckiej miał także dostęp do kredytu zadeklarowanego przez Reichswehrę w wysokości 35 mln marek niemieckich w zamian za daleko idące ustępstwa polityczne oraz dostęp do rosyjskiego potencjału gospodarczego. Do wybuchu wojny w czerwcu 1941 roku Sowieci zdążyli nauczyć Gestapo i SS m.in. jak organizować obozy koncentracyjne. W obiegu publicystycznym za symbol złowrogiego dla nas niemiecko-rosyjskiego porozumienia wciąż uchodzi pakt Ribbentrop-Mołotow, pamiętajmy, że Rappallo było w sumie tym samym."
/źródło/
Przecież to tak, jakby przyjął nagrodę imienia Ribbentropa!
*
– Był kimś, kto w czasie głębokich kryzysów widział szansę reformy i postępu. Była to osoba, która wierzyła w moc porozumienia, ale był też na tyle realistą, że nie przeoczył cieni w pozornie słonecznych czasach – powiedziała kanclerz Niemiec przedstawiając sylwetkę Walthera Rathenaua.
Mniej więcej się zgadza, człowiek, którego imienia nagrodę przyjął Tusk byl zwolennikiem idei zakładającej "skasowanie gospodarek narodowych poszczególnych państw, utworzenie jednej międzynarodowej całości gospodarczej, w której pojedyncze państwo byłoby nastawione na produkcję tylko jednego rodzaju, uzupełniając swoje potrzeby w innych dziedzinach wytworami innych państw." Był jej zwolennikiem, ponieważ "w ten sposób nastąpiłoby całkowite uzależnienie w sferze gospodarczej. Wszystko to miało być dokonane w imię utrzymania pokoju, wyjścia z kryzysu gospodarczego, utrzymania przywódczej roli Europy w świecie, obrony przed Związkiem Sowieckim itp"[*]. Idei, w oparciu o którą swoje poglądy kształtował Adolf Hitler.
Plątał się Tusk mówiąc, że Rathenau byłby zdziwiony. O nie, Rathenau byłby zachwycony... ten niemiecki polityk, antysemita (i cóż, że Żyd, wśród Żydów też byli antysemici), człowiek mocno powiązany ze środowiskiem, które "chciało stworzyć system światowej kontroli, scentralizowany w rękach osobowości, które są zdolne dominować nad systemami politycznymi wszystkich krajów i następnie ustanowić rodzaj wielkiej planetarnej całości gospodarczej"[*] byłby zachwycony naiwnością Polaków, którzy na przywódcę wybrali kogoś takiego jak Tusk, o kim przecież wiedzieli, że Polska to dla niego nienormalność.
Na zakończenie polecam te teksty:
[*] http://www.naszawitryna.pl/ksiazki_57.html
http://www.kki.pl/piojar/polemiki/novus/hitler/hitl1.html
ponieważ nie dość, że zawierają informacje na temat człowieka, którego śladem podąża polski premier, to jeszcze jakoś tak zbiegają się z dyskusja o "polskich obozach śmierci", które wg Tuska były nazistowskie - nazistowskie, a nie niemieckie, co też nie wydaje mi się przypadkiem.
Pytanie, czy polski premier powinien przyjąć nagrodę im. Walthera Rathenaua, pozostawiam otwarte.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11444
Merkel chwaliła Tuska za to, że przeprowadził "strukturalne reformy". No ja się nie dziwię, że chwali - pracujący do śmierci niewolnik to prezent dla władców Europy, a może świata (PAN-Europa to idea, która popierał Walther Rathenau). I taka właśnie rola została dla Polaków rozpisana.
Pozdrawiam