1000 dni dryfowania

1. Wczoraj przez media przetoczyła się fala posumowań dokonań rządu Donalda Tuska w związku z upływem 1000 dni od momentu jego zaprzysiężenia. Zadziwiające, ze tym razem rząd nie świętował tej rocznicy. Do tej pory obchodzone było bowiem 100, 300 i 500 dni tego rządu. Urządzano nawet wielkie konferencje z udziałem wszystkich ministrów na których Donald Tusk chwalił się dokonaniami, a na slajdach były prezentowane zamierzenia na kolejne lata.

Zdaje się, ze teraz PR-owcy sprzedający każdy ruch Premiera w eleganckich opakowaniach doszli do wniosku, że po zapowiedziach podwyżek podatków, jakiekolwiek prezentacje osiągnięć tego rządu, tak bardzo będą odbiegały od odczuć społecznych, że może to narazić premiera Tuska wręcz na śmieszność. Stąd powściągliwość Premiera i cisza wokół tej rocznicy. Ta powściągliwość Premiera Tuska jest zrozumiała, bo po blisko 3 latach rządzenia nie ma się specjalnie czym pochwalić, a w niektórych obszarach jesteśmy wręcz blisko katastrofy. Zwrócę uwagę tylko na 3 z nich.

2.Pierwszy z nich to sytuacja finansów publicznych. Tusk przejmował finanse od rządu Jarosława Kaczyńskiego jak na nasze warunki w bardzo dobrym stanie. Deficyt finansów publicznych pod koniec 2007 roku(mimo obniżki składki rentowej i ulgi na dzieci) wynosił tylko 1,9 % PKB co pozwoliło zakończyć procedurę nadmiernego deficytu wszczętą przez Komisję Europejską. Co więcej w różnych miejscach tego systemu, następcom zostało zostawione przynajmniej kilkanaście miliardów złotych swoistych zaskórniaków. Nadwyżki w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, Funduszu Pracy, Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, czy Funduszu Rezerwy Demograficznej, pozwoliły ekipie Tuska zamortyzować pierwsze uderzenie kryzysu gospodarczego.

Obecna sytuacja to deficyt finansów rzędu 7% PKB w każdym roku, dług publiczny który tylko w okresie 2007-2009 wzrósł z 520 mld zł do blisko 700 mld zł, a po upływie tego roku zbliży się do 800 mld zł. Wzrost zadłużenia w ciągu 3 lat o blisko 280 mld zł (70 mld euro) mimo wyprzedaży majątku narodowego za przynajmniej 30 mld zł, to jest „osiągnięcie”, które wręcz poraża. Zapowiedziana podwyżka VAT na razie o 1 pkt procentowy, która ma dać około 5 mld zł dodatkowych dochodów to tylko wstęp do kolejnych podwyżek podatków i tak naprawdę próba kupienia sobie przez ten rząd czasu do wyborów parlamentarnych na jesieni 2011 roku.

3. Drugi dramatyczny obszar to ochrona zdrowia. Nie twierdzę,że rząd Jarosława Kaczyńskiego zostawił go w doskonałym stanie. Ale przyrosty wpływów ze składek do Narodowego Funduszu Zdrowia wynosiły wtedy około 5 mld zł rocznie, co pozwoliło na blisko 50% wzrost płac średniego personelu medycznego. Był także tzw. podatek Religi płacony przez firmy ubezpieczeniowe, który przynosił dodatkowo do NFZ około 0,6 mld zł rocznie. Malały zobowiązania placówek ochrony zdrowia, a NFZ regularnie płacił za tzw. nadwykonania czyli za przyjętych ponad limity pacjentów co w oczywisty sposób premiowało placówki najlepsze bo przede wszystkim do takich zgłaszają się dodatkowi pacjenci.

Teraz mamy dramatyczną sytuację finansową wielu szpitali, część z nich właśnie w tych dniach przestaje przyjmować pacjentów bo mają wykorzystane limity przyjęć już do końca roku, a zobowiązania w ochronie zdrowia sięgają już 10 mld zł. A zapowiadanej reformy jak nie było tak nie ma, choć projekty ustaw zdrowotnych były ponoć przygotowane już dawno. Teraz rzecznik rządu sugeruje, ze trzeba poczekać w tej sprawie przynajmniej do jesieni.

4. Trzeci obszar to polityka zagraniczna. Rząd twierdzi, że jego osiągnięciem jest przeniesienie Polski wręcz do wyżej ligi w ramach Unii Europejskiej i znacząca poprawa stosunków z naszymi największymi sąsiadami Niemcami i Rosją. Ale fakty , potwierdzają co innego. Przyjęty przez UE za zgodą Tuska (a nawet okrzyknięty jako sukces) tzw. pakiet klimatyczny będzie powodował gwałtowny wzrost cen energii elektrycznej, a restrykcje z nim związane tak naprawdę oznaczają koniec górnictwa węglowego w w Polsce ze wszystkimi tego negatywnymi skutkami. O skuteczności naszej polityki w relacjach z Niemcami świadczy budowa przez Niemcy i Rosję gazociągu Północnego, który brutalnie uderza w nasze interesy ekonomiczne i polityczne.

A już niemożność uzgodnienia z Niemcami, że gazociąg ten będzie położony na tyle głęboko,że nie będzie paraliżował funkcjonowania gazoportu w Świnoujściu, na który wydajemy grube miliardy złotych, dobitnie świadczy jaka jest nasza realna pozycja wobec Niemiec. Podobnie relacje z Rosją, ponoć wyraźnie lepsze niż do tej pory bo sprzedajemy trochę więcej żywności na ten rynek, a obydwaj premierzy często do siebie telefonują. Jeżeli jednak przyjrzeć się konkretom to jest już znacznie gorzej. Umorzenie przez Rosjan sprawy mordu w Katyniu w 70 rocznicę tej zbrodni, mimo obiecanego Tuskowi przez Putina ostatecznego wyjaśnienia tej sprawy i gra na zwłokę w sprawie tragedii smoleńskiej, od momentu kiedy okazało się,że winna może być po ich stronie, to dwa najbardziej znamienne fakty. Potwierdzają one dobitnie, że ta poprawa relacji to tylko słowa, słowa, słowa.

5. Premier Tusk już nawet nie kryje, że brak reform i swoisty plaster na ogromną ranę jakim są propozycje podwyżek podatków, to próba kupienia sobie czasu u Polaków i na tzw. rynkach finansowych. Może Polacy przełkną tą podwyżkę bez większych negatywnych skutków dla poparcia Platformy, a rynki dalej będą chciały finansować nasz w błyskawicznym tempie powiększający się dług publiczny.

Dryfowaliśmy 1000 dni, podryfujmy jeszcze do wyborów na jesieni 2011 roku. Jak je wygramy to dopiero wtedy „was urządzimy”.

 

Wczoraj przez media przetoczyła się fala posumowań dokonań rządu Donalda Tuska w związku z upływem 1000 dni od momentu jego zaprzysiężenia. Zadziwiające, ze tym razem rząd nie świętował tej rocznicy.