Bogatynia - Polska w pigułce

1. Wczoraj doniesienia medialne szczególnie telewizji informacyjnych zdominowały dramatyczne doniesienia z Bogatyni prawie 20 tysięcznego miasta położonego u zbiegu granic Polski, Czech i Niemiec w województwie dolnośląskim. Gwałtowne kilkunastogodzinne opady deszczu wynoszące około 80 litrów na metr kwadratowy spowodowały, że nieduża lokalna rzeka Miedzianka spowodowała zalanie aż 3/4 terenu miasta, a niektóre budynki do wysokości pierwszego pietra. Zerwany jeden most., dwa kolejne uszkodzone, więc utrudniony dojazd do tej miejscowości.

Brak prądu i wody, a także utrudniona łączność telefoniczna pokazują jak żywioł w ciągu krótkiego czasu może utrudnić działania służb ratowniczych. Takie ulewy zdarzają się w naszym kraju coraz częściej, w tym roku na terenie całego kraju były już 3 fale tego rodzaju opadów, powodujących katastrofalne powodzie na większych lub mniejszych obszarach. Niestety wszystko wskazuje na to,że będą się powtarzać.

2. Wydawało się, że już po tegorocznych doświadczeniach, struktury państwa i służby ratownicze, powinny być na tyle przygotowane,żeby na każde tego rodzaju zjawiska pogodowe natychmiast reagować. Rzeczywiście reagują i to widać było w relacjach z Bogatyni władze lokalne w tym przypadku miejskie ,a więc burmistrz i jego służby oraz ochotnicza straż pożarna. Do tego się już przyzwyczailiśmy, że zarówno władze lokalne jak i ochotnicze straże pożarne stają na wysokości zadania ale na miarę swoich możliwości. A ponieważ te możliwości są z reguły ograniczone, głównie ze względu na brak odpowiednich ilości specjalistycznego sprzętu, prawie natychmiast zwracają się o pomoc do państwowej straży pożarnej, wojska i szerzej do administracji rządowej.

Tak było i w tym przypadku tyle tylko,że na tego rodzaju pomoc trzeba było czekać całymi długimi godzinami podczas gdy na miejscu trzeba ratować życie ludzi zagrożonych przez żywioł siedzących na dachach a nawet na słupach energetycznych. 3. Niestety przypadek Bogatyni w całej rozciągłości ta kompletną niewydolność służb państwowych potwierdził. Na dramatyczne apele burmistrza Bogatyni przekazywane za pośrednictwem telewizji informacyjnych zareagowały wojska inżynieryjne. Szef tych wojsk generał Janusz Lalka, którego pokazano w telewizji twierdził około godziny 12, że już zadysponował 4 łodzi ratunkowe, 1 amfibię a nawet 2 helikoptery do podejmowania ludzi znajdujących się na dachach domów i 20 żołnierzy.

Tyle sprzętu i ludzi do ratowania kilku tysięcy ludzi, których życie było zagrożone mogło udostępnić wojsko. Co więcej, do wieczora tego sprzętu ani wojska nie było widać ani w Bogatyni ani w jej okolicach, chociaż sprzęt ten miał docierać z miejsc postoju wojsk inżynieryjnych odległych od tego miasta nie więcej niż 100 kilometrów.

4 Przypadek Bogatyni bardzo dobitnie pokazuje jak słabe jest polskie państwo, jak fatalnie działają struktury, za które odpowiada administracja rządowa od policji przez państwową straż pożarną aż po wojsko. Kondycja wojska potwierdzana przez różnego rodzaju wydarzenia klęskowe jest wręcz zatrważająca. Można odnieść wrażenie, że w przypadku armii nie tylko brakuje sprawnego sprzętu, żołnierzy których można by było użyć w zwalczaniu skutków klęsk żywiołowych, a także sprawnego i odpowiedzialnego dowodzenia.

5. Wydaje się, że najwyższy już czas aby Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła kontrolę działań wszystkich służb ratowniczych i administracji publicznej w tym w szczególności rządowej w przypadkach tegorocznych klęsk żywiołowych i możliwie jak najszybciej upubliczniła ich wyniki. Z tymi wynikami powinien zapoznać się polski Parlament i pilnie podjąć odpowiednie decyzje, także finansowe, które będą nas odpowiednio przygotowywały na tego rodzaju katastroficzne zdarzenia w przyszłości. Bowiem jeżeli się to nie stanie to jak to już bywało w tym roku, rząd przerzuci odpowiedzialność za wszystko co złe na samorządy lokalne (Premier Tusk na pretensje mieszkańców jakiejś zalanej przez powódź miejscowości odpowiedział„ trzeba było wybrać sobie lepszego wójta”), a następne wsie i miasta będą się topiły podczas kolejnych powodzi tak jak to było w tym roku.

Jeżeli mieszkańcy w przypadku klęsk żywiołowych będą mogli liczyć tylko na władze lokalne (które w tych sprawach zwykle dysponują niewielkimi możliwościami), ochotnicze straże pożarne (często także słabo wyposażone) i samych siebie to będą się coraz częściej pojawiały wątpliwości po co nam takie państwo, na które nie można liczyć nawet w najbardziej dramatycznych sytuacjach. Najwyższy już czas, żeby rządzący przestali uciekać od odpowiedzialności nawet za najbardziej dramatyczne zdarzenia i zaczęli na poważnie przygotowywać wszystkie służby (przeznaczając na te działania odpowiednie środki) tak aby mogły sprostać ich skutkom. Zrzucanie odpowiedzialności na władze lokalne, ochotników i samych mieszkańców już nie wystarczy.

Wczoraj doniesienia medialne szczególnie telewizji informacyjnych zdominowały dramatyczne doniesienia z Bogatyni prawie 20 tysięcznego miasta położonego u zbiegu granic Polski, Czech i Niemiec w województwie dolnośląskim.