A teraz do dymisji Rostowski

Donald Tusk słusznie zrobił, że zmusił do dymisji ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Po pierwsze wyszedł na przeciw oczekiwaniom społecznym po drugie skutecznie odwrócił uwagę od katastrofy budżetu państwa. Z opublikowanych właśnie danych Ministerstwa Finansów wynika, że po stronie dochodów w budżecie zabrakło w 2008 r. 27 miliardów zł. O tyle też zmniejszono wydatki państwa. Problem w tym, że budżet zmalał o 10 procent nie w wyniku nowego planu budżetowego, a w wyniku ręcznego sterowania. Posłużono się naprostszym trickiem: wydatki grudniowe przesunieto na styczeń. W efekcie w styczniu wszędzie zaczęło brakować pieniędzy. Minister Finansów nie miał wyjścia, gdyby płaciłby na przykład na MON zgodnie z wystawionymi rachunkami przekroczyłby zaplanowany deficyt budżetowy, a za to grozi Trybunał. Problem w tym, że tych pieniędzy naprawdę brakuje, a tegoroczny budżet jest jeszcze gorszy. Zaczął się właśnie krach, który spowoduje zapewne dymisję kolejnego ministra, tym razem finansów. Co gorsza widac wyraźnie, że budżetu nie wykonano tam gdzie wszystko zależało od rządu, chodzi przede wszystkim o pozyskiwanie unijnych pieniędzy. Podatnicy zapłacili więcej niż planowano.