Rostowski po 2 latach rządzenia chce rozpoczynać reformy

1. Wczoraj odbyło się drugie posiedzenie Prezydenckiej Narodowej Rady Rozwoju poświęcone trudnej sytuacji w polskich finansach publicznych. Padło na niej wiele głosów krytycznych dotyczących polityki rządu Donalda Tuska, której skutkiem jest gwałtowny przyrost deficytu finansów publicznych z 2% PKB na koniec 2007 roku do 7,2% PKB na koniec roku2009 i długu publicznego, który w tym samym okresie wzrósł z 520mld zł do 660 mld zł, a do końca 2010 roku ma wzrosnąć o kolejne80 mld zł.

Zabierający głos w dyskusji zwracali uwagę,że mimo poważnego pogorszenia sytuacji finansów publicznych w ciągu ostatnich dwóch lat ,rząd nie przygotował do tej pory,żadnych poważnych propozycji reform, które najpierw zahamowałyby jego gwałtowne narastanie, a następnie pozwoliły na powolną redukcję.

Co więcej dyskutanci zwracali uwagę,że ponieważ zarówno rok 2010 jaki 2011 to lata wyborcze (w pierwszym roku wybory prezydenckie i samorządowe, w drugim wybory parlamentarne), rząd zapowiada tylko dokonanie radykalnych reform ale chce je przeprowadzić dopiero w roku 2012. Rząd potwierdził to zresztą w nowelizacji programu konwergencji,który został przekazany właśnie do Brukseli, w którym to dokumencie zasadnicza redukcja deficytu finansów publicznych z 6% PKB do 2,9 %PKB ma nastąpić dopiero w roku 2012.

2. Obecny na posiedzeniu rady minister finansów Jacek Rostowski mimo tej krytyki nie stracił wcale rezonu i stwierdził,że przyszedł na nie aby uzyskać kierunkową akceptację Prezydenta dla kilku pomysłów oszczędności budżetowych,które chce na nim przestawić.

Trzeba przyznać,że tupet tego ministra jest chyba nieograniczony. Najpierw przez blisko 2,5 roku doprowadził finanse publiczne wręcz na skraj zapaści nic nie robiąc w czasie największego kryzysu od początku lat 30 poprzedniego stulecia. Teraz zaproponował kilka pomysłów na dużym poziomie ogólności,które maja przynieść w ciągu najbliższych 3 lat najwyżej 10-12 mld zł oszczędności i jednocześnie zażądał od Prezydenta ich akceptacji już w tym momencie.

Na czym mają polegać oszczędności w najbliższym czasie. Pierwszy pomysł to likwidacja emerytur mundurowych przy czy miałaby ona obejmować pracowników służb rozpoczynających pracę od 1stycznia 2012 roku a więc w interesującym nas okresie nie przyniesie żadnych oszczędności.

Drugi to wprowadzenie rent których wysokość będzie teraz uzależniona od uzbieranego przez nas kapitału w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych co ma przynieść do końca 2012 roku 90 mln oszczędności ( tak to nie jest błąd w sytuacji kiedy potrzebne są oszczędności idące w dziesiątki miliardów złotych minister mówi całkiem poważnie o promilach tej kwoty). Dwa kolejne to osławiona już reguła wydatkowa ograniczająca wzrost wydatków budżetowych do wzrostu o wskaźnik inflacji powiększony najwyżej o 1% i odsztywnienie wydatków na obronę narodową (w tej chwili powinny wynosić 1,95%PKB roku poprzedniego) i poddanie ich także regule wydatkowej. Razem te dwa pomysły mają przynieść do roku 2012 od 10do 12 mld zł oszczędności.

3. Wszystko to są zaledwie pomysły nawet nie konsultowane ze środowiskami, których dotyczą, a jak można się domyślać konsultacje te nie będą łatwe. Co więcej ministrowi Rostowskiemu jak widać jest dosyć łatwo zaproponować ograniczenia w wypłatach rent,które ma przynieść 94 mln zł oszczędności ,a bardzo trudno zaproponować powrót do opłacania składki ZUS-owskiej także od wynagrodzeń przekraczających rocznie 30 -krotność średniego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce czyli w tym roku kwoty ok.95 tys. zł. Prawdopodobnie wprowadzenie na powrót płacenia składki ZUS-owskiej od wynagrodzeń przekraczających rocznie ten limit przyniosłoby dodatkowe dochody od 2-3 mld zł rocznie. 

Ale takie rozwiązanie uderzałoby w elektorat Platformy więc lepiej zaproponować oszczędności na rentach, na pewno nie dotkną zwolenników tej partii. Ministrowi należałoby zadedykować wypowiedź ministra finansów Holandii,który został skrytykowany w holenderskim parlamencie za to,że zaproponował wprowadzenie dodatkowej 50%stawki podatku dochodowego dla najbogatszych Holendrów. Przyznał wprawdzie,że ta podwyżka zwiększy dochody holenderskiego budżetu tylko o 1 mld euro co jest kroplą w morzu potrzeb, ale bez nałożenia dodatkowych ciężarów na bogatych,trudno jest mu proponować oszczędności budżetowe,które mogą dotknąć pozostałe grupy dochodowe podatników.

Poza tym zapowiadanie przez ministra finansów reform,za którymi nie idą nawet założenia do ustaw,które miałyby wprowadzać je życie, po 2,5 roku rządzenia,wydaje się wyjątkowo cyniczne.

Wczoraj odbyło się drugie posiedzenie Prezydenckiej Narodowej Rady Rozwoju poświęcone trudnej sytuacji w polskich finansach publicznych.