Dla układu rządzącego dziś w Polsce najważniejszą w historii Polski rocznicą marcową jest oczywiście marzec 1968 roku. „Wypadki marcowe” kojarzone są głównie z relegacją byłych zetempowców z Uniwersytetu Warszawskiego. W cieniu tego „historycznego wydarzenia” niknie nawet zakaz wystawiania „Dziadów” Mickiewicza w reżyserii Dejmka, z którego to przedstawienia największy entuzjazm wywoływało zdanie: … już prawie mija wiek jak przysyłają nam z Moskwy samych łajdaków stek” i zawołanie w kajdanach:…”oto nasza wolność Moskwo!”
Antycarski wyraz tego tekstu był odczytywany jako protest przeciwko Sowietom i ich panowaniu w Polsce. Bunt studencki rozpoczęty w Warszawie wkrótce objął całą Polskę i był takim samym przejawem walki o wolność i niepodległość jak poprzednio w Poznaniu, a później na Wybrzeżu, Radomiu, a ostatecznie powstaniem „Solidarności”. Zawłaszczanie legendy „wypadków marcowych” tak jak i „Solidarności” przez grupę ludzi, którym wcale nie chodziło o wyzwolenie z komunistycznej niewoli, a jedynie o przejęcie władzy wypacza po dziś dzień rzeczywiste znaczenie tej walki w naszej historii. Ponadto daje pożywkę dla wszystkich tych, którzy chcieliby widzieć w tej walce żydowską prowokację.
Niestety nasza historiografia przysługuje się przedstawianiu fałszywego obrazu tamtych wydarzeń odmieniając przez wszystkie przypadki tylko kilka nazwisk osób, których rola niejednokrotnie była co najmniej dwuznaczna.
A przecież wystarczyłoby się zwrócić do Marka Owsińskiego, jednego z pierwszych aresztowanych i ostatniego zwolnionego z więzienia, a także najwyżej ukaranego uczestnika marcowego buntu przez kolegium orzekające.
Pamiętam wówczas, że wśród tłumu skazanych i ich najbliższych oczekujących na wyroki biegała niejaka Toruńczyk i spisywała nazwiska skazanych, kiedy usłyszała nazwisko: -Owsiński, zawołała: - a co on tu robi!? Uznając najwyraźniej, że rola bohaterów sprawy przynależy tylko swoim „wybranym”.
I tak ciągle żyje skażona legenda buntu studenckiego i pomyśleć, że podobny bunt studencki w Wilnie obejmujący zaledwie garstkę młodzieży zaowocował w naszej historii i literaturze dziełami wiekopomnymi służącymi po dzień dzisiejszy do podtrzymywania ducha narodowego.
Przed wojną uroczyście obchodzono dzień 19 marca i wprawdzie nie było formalnie żadnego święta, ale przecież imieniny I Marszałka Polski były obchodzone, jak pamiętam w każdej szkole, nabożeństwem w kościele i akademią.
Z nabożeństwami były niekiedy kłopoty gdyż wielu księży nastawionych proendecko nie bardzo chciało wygłaszać stosowne kazania. Najbardziej znana była historia Sługi Bożego biskupa pińskiego Zygmunta Łozińskiego, który w czasie nabożeństwa 19 marca wygłosił kazanie o św. Józefie, co oburzyło obecnych przedstawicieli władz i wojska, indagowany w tej sprawie tłumaczył, że żaden największy generał ziemski nie może równać się ze św. Józefem opiekunem Świętej Rodziny.
Tak się złożyło, że byłem zmuszony do zmiany gimnazjum i trafiłem do gimnazjum im. Józefa Piłsudskiego, z którego począwszy od 1936 roku delegacja ze sztandarem udawała się do Wilna na Rossę na grób „Matki i Serca Syna”. 19 marca każdego roku udawały się tam delegacje wszystkich polskich gimnazjów noszących imię Marszałka.
Uroczystość była bardzo okazała, rozpoczynała się nabożeństwem przy Ostrej Bramie, przemarszem przez miasto w towarzystwie orkiestry wojskowej i kompanii honorowej z I DP Legionów stacjonującej w Wilnie i złożeniem wieńców na Rossie.
Dyrektor mego gimnazjum dostąpił zaszczytu przemawiania w imieniu licznych delegacji i powiedział, że jak długo Polska będzie, a będzie wiecznie, delegacje polskich gimnazjów noszących imię Józefa Piłsudskiego będą 19 marca każdego roku przybywać na Rossę. A działo się to 19 marca 1939 roku.
Jest jeszcze jedna data marcowa ważna dla Polski pośród innych marcowych wydarzeń. Jest to data podstępnego i zdradzieckiego porwania przedstawicieli polskiego rządu krajowego i wywiezienia ich do Moskwy.
Praktyka, jak wiemy z historii, stosowana już od czasów Katarzyny II, a nawet Piotra I, ale w tym przypadku chodziło o przedstawicieli rządu uznawanego za aliancki przez wszystkich aliantów, a nawet Sowiety, które wprawdzie zerwały z nim stosunki dyplomatyczne po „ujawnieniu” zbrodni katyńskiej, ale przecież wiedziały, że jest on jedynym legalnym polskim rządem.
Warszawa i okolice, w których przebywała w tym czasie Delegatura Rządu na Kraj były „wyzwolone” przez Sowiety 17 stycznia 1945 roku, zgodnie z instrukcją o „Burzy” polskie legalne władze miały obowiązek ujawnić się natychmiast po wkroczeniu sowieckiej armii. Kończyło się to z reguły aresztowaniem i wywiezieniem do łagrów ujawniających się. W tym przypadku mimo nawiązania kontaktów sprawa przewlekała się aż do końca marca. Co było powodem takiej zwłoki?
Konferencja jałtańska zakończyła się 11 lutego całkowitym triumfem Stalina dokonanym na polecenie Roosevelta, który zdradził nie tylko Polskę, ale także swego najbliższego sojusznika –Anglię, a w konsekwencji naraził i swoją własną ojczyznę Stany Zjednoczone.
Z polskiej strony został popełniony błąd gdyż przedstawiciele rządu mogli formalnie przyjąć zaproszenie wyłącznie od rządu sowieckiego lub wyznaczonego ministra tego rządu. Tymczasem odpowiedziano pozytywnie na zaproszenie nieznanego „generała Żukowa”, co było oczywistą fałszywką, pod którą krył się przedstawiciel KGB na Polskę Sierow.
Przedstawicielom suwerennego rządu nie wolno było popełniać takiego błędu, w praktyce może niewiele to zmieniłoby, ale pozostałby przynajmniej dokumentarny ślad jeszcze jednego bolszewickiego wiarołomstwa.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1862
Polskie tragiczne rocznice to:
czerwiec 1956 - grudzień 1970 - czerwiec 1976 - grudzień 1981
Nie widzę tu marca 1968 roku ;-)