Deficyt budzetowy w 2010 roku przekroczy 100 mld zł

1. Trwa właśnie w Sejmie debata dotycząca projektu ustawy budżetowej na rok 2010. Prawdopodobnie pod koniec tego tygodnia posłowie przyjmą przedłożenie rządowe bez poprawek, bo Platforma zarządziła bezwzględna dyscyplinę w tej sprawie. Na sali sejmowej senna dyskusja, a mediach zupełna cisza, choć tak naprawdę trzeba bić na alarm, bowiem sytuacja finansów publicznych w wyniku realizacji budżetu w takim kształcie będzie  zupełnie dramatyczna.                                           

Gdyby taki projekt przedłożył rząd Jarosława Kaczyńskiego opiniotwórcze media nawoływałyby zapewne do akcji obywatelskiego nieposłuszeństwa, a sam Premier oskarżony byłby o skrajną nieodpowiedzialność i prowadzenie Polski do nieuchronnej katastrofy.                                                                                                           

Co to znaczy mieć przychylne media. Absolutna cisza na temat zagrożeń i prezentowanie opinii usłużnych ekonomistów, którzy kłamiąc w żywe oczy mówią tak musi być, bo mamy kryzys.                                                                                          

                                                                                     

2. Rząd przedłożył projekt budżetu z deficytem 52,2 mld zł a więc 2-krotnie wyższym niż w roku obecnym. Już to powinno skłaniać do pytań, dlaczego deficyt rośnie o 100% skoro w roku 2010 będziemy mieli do czynienia z 2% wzrostem PKB.           

Ale rząd wręcz w świetle jupiterów stosuje kreatywną księgowość i pokazuje tylko taki deficyt, choć analizując kolejne działy budżetu wyraźnie widać, że rzeczywisty deficyt przekroczy 100 mld zł.                                                                            

W towarzyszącym budżetowi państwa oddzielnie prezentowanemu budżetowi środków europejskich przewidziano deficyt 14, 4 mld zł, co oznacza, że wydatki będą wyższe od dochodów z UE i żeby je sfinansować trzeba będzie te pieniądze pożyczyć. Finansowanie inwestycji drogowych ma się odbywać przez Krajowy Fundusz Drogowy, który żeby sprostać czekającym go wydatkom musi pożyczyć z Europejskiego Banku Inwestycyjnego i emitując obligacje kwotę ok.19 mld zł.                       

Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, w którym środków na wypłaty emerytur brakuje już w tym roku chce skorzystać ze środków Funduszu Rezerwy Demograficznej w kwocie 7, 5 mld zł a dodatkowo będzie musiał pożyczyć w bankach komercyjnych przynajmniej 4 mld zł, a więc w sumie Funduszowi brakuje przynajmniej 11,5 mld zł.                                                                                                      

Bez wsparcia kredytowego nie będzie się mógł wywiązać ze swoich obowiązków wobec szpitali Narodowy Fundusz Zdrowia, któremu tylko do pokrycia wydatków na tegorocznym poziomie brakuje 2 mld zł. Dodatkowych pieniędzy będzie potrzebował Fundusz Pracy, bo wyraźnie przyrasta bezrobocie, a także przynajmniej kilka działów budżetu, w których już w tym roku wyraźnie brakuje środków. Chodzi między innymi o wypłaty zaległych świadczeń socjalnych policjantom, zapłacenie zaległych składek zdrowotnych za bezrobotnych a także zwrot samorządom wypłacanych zasiłków z pomocy społecznej       

             

3. Gdyby zsumować tylko te braki, które wyżej wymieniłem prawdziwy deficyt budżetowy przekroczy w 2010 roku kwotę 100 mld zł, a to oznacza poważne problemy dla naszych finansów publicznych. Deficyt finansów publicznych, który na koniec tego roku sięgnie 6% PKB na koniec 2010 roku przekroczy 7% PKB a jeszcze niedawno, bo na koniec 2007 roku nie przekraczał 2%PKB.                                                          

Dług publiczny, który na koniec tego roku przekroczy I próg ostrożnościowy z ustawy o finansach publicznych wynoszący 50% PKB na koniec roku 2010 niebezpiecznie zbliży się do zapisanego w Konstytucji progu 60% PKB. Ale po drodze przekroczy II próg ostrożnościowy w wysokości 55% PKB co nakazywałoby znaczne ograniczenie wydatków w budżecie na rok 2011. Te wielkości będą takie pod warunkiem, że w 2010 roku uda się uzyskać przychody z prywatyzacji w wysokości co najmniej 25 mld zł co po tegorocznych doświadczeniach z prywatyzacyjnych wcale nie jest takie pewne.                                                 

 

Potrzeby pożyczkowe państwa przekroczą w 2010 roku kwotę 200 mld zł i trzeba coraz bardziej otwarcie stawiać pytanie czy znajdą się chętni, którzy kupią papiery wartościowe na taką kwotę i ile trzeba będzie im za to zapłacić odsetek.                  

Jeżeli to wszystko nie jest jeszcze sytuacją, żeby bić na alarm to, co jeszcze musi zrobić rząd Donalda Tuska w finansach publicznych.?

Prowadzi on bowiem nasz kraj szybkimi krokami do sytuacji Grecji, przy czym Grecję przed niewypłacalnością będzie bronił Europejski Bank Centralny i jak sądzę najmocniejsze kraje strefy euro. Kto będzie bronił Polskę przed niewypłacalnością, przecież nie Donald Tusk, który tak bardzo chce zostać Prezydentem, że jest gotów doprowadzić finanse publiczne do ruiny.

 

Trwa właśnie w Sejmie debata dotycząca projektu ustawy budżetowej na rok 2010.