Unia wybrała władze-znowu sukces rządu

1. Na posiedzeniu Rady Europejskiej zaledwie w ciągu półtorej godziny dokonano wyboru na dwa stanowiska ustanowione Traktatem Lizbońskim. Wcześniej polska delegacja sugerowała,że posiedzenie może potrwać aż dwa dni, a Premier Tusk twierdził nawet,że na 60% potrzebne jeszcze jedno posiedzenie Rady w tej sprawie. Widać,że Premier i jego ministrowie mylili się w tej sprawie i to bardzo. Zresztą rząd w procesie konsultacji poprzedzających te wybory popełnił tyle gaf,że brak rozeznania w sprawie czasu trwania tych wyborów to już tylko maleńka pomyłka.

Przypomnę tylko,że Minister Spraw Zagranicznych był autorem pomysłu aby Przewodniczącego Rady Europejskiej i wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej i obronnej wybierać w „swoistym castingu” tak jak by nie wiedział,że wszystkie dotychczasowe wybory odbywały się w oparciu o zakulisowe uzgodnienia najważniejszych krajów UE.

Po chłodnym przyjęciu tego pomysłu,zresztą ogłoszonego publicznie bez specjalnych konsultacji z innymi krajami minister Sikorski stwierdził, „że jesteśmy elastycznymi negocjatorami, dlatego nie upieramy się jużprzy tej części naszej propozycji”, choć nie bardzo wiadomo,przy jakiej części propozycji minister się upierał skoro przywódcy krajów UE wybrali i przewodniczącego i wysokiego przedstawiciela w oparciu o zakulisowe konsultacje. Zresztą jak się wydaje, wybory na te dwa stanowiska są częścią większej układanki w której uczestniczą największe kraje unijne, niestety bez Polski.

2.Przewodniczącym Rady został słabo znany obecny Premier Belgii Herman van Rompuy,chadek, kandydat forsowany głównie przez Niemców i Francuzów(przed samym szczytem odbyło się spotkanie Merkel z Sarkozym).Wysokim przedstawicielem UE ds. polityki zagranicznej jeszcze mniej znana i do tej pory nie zajmująca się polityką zagraniczną dotychczasowa komisarz ds. handlu (ale pracująca w Komisji Europejskiej zaledwie od roku) przedstawicielka brytyjskiej Partii Pracy, a więc socjalistka Catherine Ashton. Ta kandydatura z kolei została ustalona przez premierów socjaldemokratycznych rządów Austrii, Wielkiej Brytanii,Portugalii,Grecji,Węgier i Słowenii.

Bowiem skoro przewodniczącym Rady został chadek to wysokim przedstawicielem musiała zostać przedstawicielka socjalistów. Premier Tusk choć jak z tego widać za wiele w tych wyborach nie miał do powiedzenia natychmiast ogłosił polski sukces stwierdzając, „że ten wybór jest dla nas bezpieczny”choć nie bardzo wiadomo co to znaczy. Czy gdyby wybrany został ktoś z Niemiec,Francji czy Włoch to wybór ten dla nas miałby być niebezpieczny. Ale co miał powiedzieć nasz Premier skoro faworyci naszego rządu przegrali z kretesem, choć stawialiśmy na fachowców i ludzi znanych w UE.

Naszym kandydatem na przewodniczącego był Premier Luksemburga Jean Claude Junckier a na wysokiego przedstawiciela minister spraw zagranicznych Szwecji Carl Bildt. Ponieważ na najważniejszych stanowiskach nie ma przedstawicieli Niemiec,Francji, Włoch, Hiszpanii to teraz będziemy się tylko przyglądać jak te właśnie kraje rozdadzą między siebie stanowiska sekretarza generalnego Rady Europejskiej (tak naprawdę to ten urzędnik będzie dowodził na bieżąco administracją Rady), zastępcy wysokiego przedstawiciela, Prezesa Europejskiego Banku Centralnego czy najważniejszych tek w komisji(przemysłu ,handlu ,konkurencji).

3. Nie uczestniczyliśmy w tym podziale bo Polska dyplomacja skoncentrowała się na wywalczeniu funkcji Przewodniczącego Parlamentu dla Jerzego Buzka. Odtrąbiliśmy przy okazji tego wyboru ogromny sukces, choć już teraz chyba dokładnie widać,że daliśmy się nabrać „na kolorowe koraliki” tak naprawdę bez specjalnego praktycznego znaczenia. Wprawdzie funkcja Przewodniczącego PE dla Buzka dla niego samego ma ogromne znaczenie choć tylko przez 2,5 roku ale z punktu widzenia polskich długofalowych interesów nie jest to funkcja,która przyniesie nam wymierne korzyści.

Pewnie teraz jeżeli Janusz Lewandowski jako komisarz dostanie tekę budżetową ogłosimy znowu sukces ale budżetem do tej pory zajmowała się komisarz pochodząca z Litwy. Nie jest to więc jakaś nadzwyczajnie prestiżowa teka w Komisji Europejskiej.

Na posiedzeniu Rady Europejskiej zaledwie w ciągu półtorej godziny dokonano wyboru na dwa stanowiska ustanowione Traktatem Lizbońskim.