Urąganie inteligencji Polaków

1. Wczoraj odbyła się konferencja prasowa Ministra Finansów i Minister Pracy podczas której przedstawiono tak naprawdę pomysł na zdemontowanie reformy emerytalnej z 1999 roku, prezentując go jednak jako rozwiązanie dające przyszłym emerytom szansę na wyższe emerytury. Nie byłem wielkim zwolennikiem reformy emerytalnej wprowadzonej w1999 roku przez rząd Jerzego Buzka,ale nigdy nie przypuszczałem po10 latach funkcjonowania i po poniesieniu gigantycznych kosztów jej wprowadzenia można od tak sobie się z niej wycofać. A taką próbę podjął rząd Donalda Tuska.

Składka emerytalna w wysokości 19,52% naszego wynagrodzenia brutto (oczywiście jeżeli jesteśmy w systemie dwu filarowym) jest dzielona na dwie części.Większa w wysokości 12,22% jest wpłacana przez pracodawcę do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zawiadywanego przez ZUS i odnotowywana na naszym indywidualnym koncie ubezpieczeniowym, druga w wysokości 7,3% jest przekazywana przez ZUS do Otwartych Fundusz Emerytalnych (OFE),które środki te inwestują w określony sposób.Aż 60% z nich jest inwestowane w bezpieczne aktywa a więc papiery skarbowe, pozostałe 40% w inne rodzaje aktywów (np. akcje przedsiębiorstw) bardziej ryzykowne ale dające szansę na osiągnięcie wyższych zysków.

2. Właśnie te proporcje inwestowania chce wykorzystać w swojej nowej koncepcji Minister Finansów i przekazywać do OFE tylko 3% wynagrodzeń ubezpieczonych, podczas gdy 4,3% pozostawałoby w ZUS na nowym koncie ubezpieczonego i było waloryzowane średnią stopą oprocentowania obligacji skarbowych z roku poprzedniego. Co więcej od tych kwot niebyły by pobierane żadne opłaty tak jak to jest w przypadku OFE(obecnie jest to 7% wpłacanej składki i dodatkowa opłata za zarządzanie od nowego roku będzie to 3,5%).

W 2010 roku z 22mld zł,które budżet państwa ma przekazać do OFE za pośrednictwem ZUS , po przyjęciu proponowanych rozwiązań, mogłoby być przekazane tylko 9 mld zła więc dotacja dla ZUS byłaby o 13 mld zł mniejsza. O tyle mniejszy byłby deficyt finansów publicznych a w konsekwencji także dług publiczny. Te 13 mld zł to ok.1 % PKB i otyle zmniejszyły by się te dwie wielkości. Dla Ministra Finansów to niesłychana gratka w sytuacji kiedy dług publiczny rośnie w galopującym tempie a Komisja Europejska co i rusz domaga się reformy finansów publicznych.

To co proponują oboje ministrowie to oczywiście nie żadna reforma to typowa kreatywna księgowość i zamiatanie długów pod dywan, ale to co będzie widać na papierze i czym będzie można się pochwalić to zmniejszenie deficytu i długu publicznego a także szansa na nieprzekroczenie progów ostrożnościowych.

3. Z punktu widzenia ubezpieczonych to jednak zakwestionowanie przyszłości systemu dwu filarowego,bo skoro teraz można zmniejszyć wielkość składki odprowadzanej do OFE z 7,3% do 4%, to za dwa lata będzie można ja jeszcze raz zmniejszyć np. do 1% a być może i całkiem zlikwidować. Tylko dlaczego 10 lat temu brnąc w gigantyczne koszty tej reformy ( sam system informatyczny dla ZUS kosztował kilkanaście miliardów złotych) staraliśmy się przekonywać Polaków,że oszczędzanie w funduszach emerytalnych jest znacznie bardziej efektywne niż w ZUS, a teraz z taką łatwością z tego rezygnujemy.

Fundusze także nie przyjmą tych rozwiązań bez protestów a być może nie obejdzie się i bez skarżenia Skarbu Państwa o odszkodowania z tytułu zmiany warunków prowadzenia ubezpieczeń emerytalnych. A ponieważ są rozliczane z osiągania określonych stóp zwrotu z posiadanych aktywów to w sytuacji kiedy ustawodawca zmniejsza o 60%coroczne wpływy to trudno,żeby mógł żądać wysokiej zyskowności.

Widać,że tych wątpliwości do zaproponowanych przez ministrów rozwiązań jest co niemiara, a mimo tego starano się to przedstawić Polakom jako koncepcję niesłychanie dla nich korzystną. Czy naprawdę ten rząd uważa,że Polacy są aż tak mało inteligentni,że uznają te propozycje za rozwiązania ich uszczęśliwiające?

Wczoraj odbyła się konferencja prasowa Ministra Finansów i Minister Pracy podczas której przedstawiono tak naprawdę pomysł na zdemontowanie reformy emerytalnej z 1999 roku, prezentując go jednak jako rozwiązanie dające przyszłym emerytom szansę na wyższe emerytury