Za pakiet klimatyczny zapłacimy słono i to dwukrotnie

1. Przypominacie sobie państwo z jakim sukcesem przyjechał Donald Tusk z posiedzenia Rady Unii Europejskiej w Brukseli na wiosnę tego roku. Debatowano wtedy o redukcji emisjiCO2 przez kraje unijne o 20% do roku 2020. Zdaniem Premiera nasz kraj odniósł sukces, po pozwolenia na emisje CO2 polskie przedsiębiorstwa będą kupowały częściowo dopiero po roku 2013 a w całości dopiero tuż przed rokiem 2020.

Opinia publiczna była epatowana tym sukcesem przez wiele dni, zapomniano tylko dodać,że na tym szczycie zdecydowano również,że kraje unijne zdecydowały się stworzyć specjalny fundusz, z którego będą finansowane inwestycje zmniejszające emisję CO2 w najbiedniejszych krajach świata. Można już było wtedy spodziewać się,że Polska będzie musiała być jednym z głównych dostarczycieli środków finansowych do tego funduszu niezależnie od tego co będzie podstawą ich naliczania. Ale wtedy nikt na to nie zwracał uwagi,potrzebny był sukces za wszelką cenę.

2.Właśnie zbliża się kolejne posiedzenie Rady UE (29-30 października) na którym mają być doprecyzowane szczegóły dotyczące tego funduszu. I tu niespodzianka, okazuje się,że stare kraje unijne chcą liczyć składkę na ten fundusz proporcjonalnie do emisji CO2 danego kraju członkowskiego. Polska,która ma gospodarkę opartą na węglu jest jednym z czołowych emitentów CO2 w UE. Produkuje aż 12% emisji unijnej i gdyby tylko to kryterium było brane pod uwagę to nasza składka musiałaby wynosić taki sam procent składki unijnej. Ponieważ UE zadeklarowała,że będzie przeznaczała około 15 mld euro rocznie na pomoc dla najbiedniejszych krajów świata na inwestycje zmniejszające emisję CO2, to składka naszego kraju wynosiła by ok.1,8 mld euro rocznie.

Trudno wręcz sobie wyobrazić,żeby taki kraj jak Polska ciągle nadrabiający dystans nawet do najmniej zamożnych krajów starej Unii,był w stanie podołać takiemu obciążeniu. Ale nawet,gdyby nie  zmaterializował się ten najczarniejszy scenariusz i składka zależała by tylko od poziomu PKB tak jak my chcemy to nasza składka                nie będzie mniejsza niż 0,5 mld euro rocznie. Najprawdopodobniej zostanie przyjęte jakieś rozwiązanie pośrednie i nasza składka będzie zależała i od wielkości emisji CO2 i od poziomu naszego PKB a więc będzie wynosić około 1 mld euro rocznie.

3.Czy można więc nasze negocjacje w sprawie pakietu klimatycznego określić mianem jakiegokolwiek sukcesu. Niestety nie. Będziemy płacili za prawa do emisji dla naszego przemysłu i to duże pieniądze jako,że mamy gospodarkę opartą na węglu. Gdy zostaną określone ostatecznie zasady liczenia składki na fundusz unijny dla najbiedniejszych krajów będziemy płacili drugi raz jeszcze większe pieniądze bo mamy i będziemy mieli wysoką emisjęCO2.

Oczywiście sposób opodatkowania na fundusz nie jest przesądzony, decyzja krajów unijnych będzie musiała być podejmowana jednogłośnie. Przy skrajnie niekorzystnych dla Polski rozwiązaniach możemy skorzystać z prawa weta, ale znając przemożną chęć zawierania kompromisów przez ten rząd należy się spodziewać,że i tym razem taki kompromis zostanie zawarty i ogłoszony jako kolejny negocjacyjny sukces tego rządu.

A swoją drogą to cały czas jesteśmy karmieni informacjami jak wysokie środki pozyskujemy z Unii. To prawda ale jeżeli weźmiemy pod uwagę,ze płacimy już 3,5 mld euro składki rocznie a z tytułu obciążeń wynikających z pakietu klimatycznego będziemy płacili kolejne miliardy euro to bilans jest z roku na rok coraz mniej korzystny dla naszego kraju, który ciągle dzieli od najbogatszych krajów unijnych przynajmniej 20-letni dystans.

Trzeba więc zadać pytanie, gdzie się podziała słynna idea solidarności europejskiej skoro kraje na dorobku takie jak Polska są obciążane tak wysokimi kosztami idei ochrony klimatu do której z ogromną ostrożnością ciągle podchodzą najwięksi tego świata Stany Zjednoczone, Chiny, Indie, Brazylia.

Przypominacie sobie państwo z jakim sukcesem przyjechał Donald Tusk z posiedzenia Rady Unii Europejskiej w Brukseli na wiosnę tego roku.