Smutna debata budżetowa

1. W ostatni czwartek odbyło się I czytanie projektu ustawy budżetowej na 2010 rok. Taka debata jest corocznie wydarzeniem w Sejmie, rząd bowiem mówi o swoich najważniejszych zamierzeniach na następny rok i sposobach ich sfinansowania. Występują Premier i Minister Finansów,przewodniczący klubów parlamentarnych,posłowie zadają ogromne ilości pytań na które odpowiadają poszczególni ministrowie ale na te o charakterze strategicznym udziela odpowiedzi sam Premier.Debacie towarzyszy duże zainteresowanie mediów bo według tegowłaśnie planu finansowego państwa toczyć się będą sprawy przez cały następny rok.

Tym razem niestety było zupełnie inaczej.Głównym reprezentantem rządu był Minister Finansów, ławy rządowe były prawie puste, zainteresowanie posłów nikłe, a mediów jeszcze mniejsze. Minister Finansów jak to ma ostatnio w zwyczaju wygłosił przemówienie bardziej polityczne niż merytoryczne w którym po raz któryś już z rzędu podkreślił,że polski rząd wybrał najskuteczniejszą i najtańszą metodę walki z kryzysem. Uznał,że wyższy deficyt jest niczym złym ponieważ Polska w ostatnim okresie poprawiła swoją wiarygodność i zapowiedział,że głównym motorem napędowym naszej gospodarki w2010 roku będą inwestycje drogowe. Posłowie koalicji rządowej projekt budżetu poparli,posłowie opozycji bardzo mocno go skrytykowali, nie było tym razem emocjonujących sporów pomiędzy rządzącymi a opozycją, a na drugi dzień w prasie ukazały się zaledwie wzmianki o tym,że odbyło się I czytanie projektu ustawy budżetowej.

Rząd osiągnął to co chciał ciszę i spokój w debacie nad projektem budżetu, który gdy mu się dobrze przyjrzeć jest najbardziej księżycowym projektem budżetu jaki w ostatnim 20-leciu trafił do Sejmu. Gdyby odbyła się nad nim taka debata jak to było co roku okazałoby się,że rządzący nie mają żadnego planu działania na rok 2010, a jedynym pomysłem,żeby zapobiec katastrofie finansów publicznych jest wyprzedaż majątku narodowego na ogromną skalę.

2.Gwałtowne podwyższenie deficytu budżetowego (do 52,2 mld zł) i ujawnienie go w projekcie budżetu jest próbą podniesienia wiarygodności innych danych zawartych w budżecie na 2010 rok choć jest ona co najmniej wątpliwa. Zwłaszcza,że Minister Finansów ciągle kontynuuje taktykę takiego manipulowania liczbami aby prawdziwego stanu finansów publicznych nie pokazać. Właśnie zaproponował wydzielenie środków europejskich z budżetu podhasłem poprawienia jego przejrzystości choć gołym okiem widać,że tylko dlatego,żeby deficyt tych środków nie został doliczony do deficytu budżetowego. A ponieważ z tych środków przez cały rok2009 minister pożyczał i finansował nimi inne wydatki a w roku2010 nie będzie miał z czego ich zwrócić to w tym wydzielonym budżecie środków unijnych będziemy mieli także deficyt i to w wysokości 14,4 mld zł. Tak więc całościowy ujawniony deficyt wynosi 66,6 mld zł, choć ponieważ pożyczone środki europejskie minister będzie rozliczał po roku 2010 może informować,że deficyt wynosi tylko 52,2 mld zł.

Taka taktyka jest stosowana także przy szacowaniu dochodów i wydatków budżetowych na rok 2010. Na 248,9 mld zł dochodów dochody podatkowe mają wynieść 223,1 mld zł i mają być wyższe nominalnie od tegorocznych o 6% przy czym z podatku VAT o 8,9%, CIT o9,6% i PIT o 3,3%. Jak chce się osiągnąć tak wyraźnie wyższe dochody podatkowe w sytuacji kiedy przewidywany wzrost PKB w 2010roku ma wynieść zaledwie 1,2% a inflacja 1% tego minister nie powiedział. Przypomnę tylko,że w tegorocznej nowelizacji budżetu kiedy ten sam Minister Finansów zmniejszał poziom wzrostu PKB z3,7% do 0,5% dochody podatkowe zmniejszył aż o 20% w stosunku do planowanych. Wydaje się wręcz nieprawdopodobne,żeby przyplanowanym tak niskim wzroście gospodarczym wpływy podatkowe byłyaż o 6% wyższe od tegorocznych.

3. Wygląda na to,że jak przeszacowane są dochody budżetu na 2010 rok tak nie doszacowane są jego wydatki. Przynajmniej 11,5 mld zł za braknie ZUS-owi w związku z tym ma on przejąć dotychczasowe wpływy Funduszu Rezerwy Demograficznej w wysokości 7,5 mld zł i pożyczyć w bankach komercyjnych kolejne 4 mld zł. Niedoszacowane  zostały także potrzeby Funduszu Pracy i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych ze względu na gwałtowny przyrost bezrobocia, a także wielkość środków niezbędnych do współfinansowania projektów unijnych. Gdyby ujawniono wielkość środków których z budżetu się nie przekaże,a które i tak będą musiały wydane przez wymienione fundusze to deficyt budżetowy musiałby być wyższy o co najmniej 20 mld zł.

4.Mimo licznych zabiegów rachunkowych,których dokonał Minister Finansów w projekcie budżetu deficyt sektora finansów publicznych w 2010 roku będzie wynosił około 7% PKB a więc ok.90 mld zł. Dług publiczny rośnie zresztą gwałtownie: w 2008 roku przyrósł o ponad 70 mld zł a w 2009 roku przyrośnie o około 80 mld zł mimo,że przychody z prywatyzacji wyniosą w tym roku ok.12 mld zł(jeżeli Minister Skarbu sprzeda Eneę)i te środki zmniejszają jego wielkość . Te gwałtowne przyrosty długu (aż o 240 mld zł w latach 2008-2010) powodują,że najprawdopodobniej już w tym roku dług publiczny przekroczy 50% PKB( pierwszy próg ostrożnościowy) a w roku 2010 55% PKB (czyli drugi próg ostrożnościowy z ustawy o finansach publicznych).Przekroczenie tego drugiego progu jest prawdopodobne mimo tego,że Minister Skarbu ma dostarczyć do budżetu przynajmniej25 mld zł przychodów z prywatyzacji.

5. Ponieważ w przyjętej we także wtorek strategii zarządzania długiem publicznym Minister Finansów zapewnia,że dług publiczny wprawdzie zbliży się do wymienionych wyżej progów ostrożnościowych ale ich nie przekroczy jest prawie pewne,że skoncentrował się on głównie na takim żonglowaniu liczbami aby obydwu progów nie przekroczyć ponieważ wtedy na rynki popłynęły by sygnały,że dług publiczny wymknął się w Polsce spod kontroli.

Choć mimo ukrywania pewnych informacji finansowych i „zamiatania niektórych wydatków pod dywan” agencja Fitch Ratings opublikowała tydzień temu informację,ze dług publiczny Polski wyniesie 56,3% PKB i zagroziła obniżeniem ratingu naszego kraju na rok 2011 jeżeli nie przedstawimy wiarygodnego planu obniżenia deficytu i długu publicznego (od momentu opublikowania tej informacji zaczęło się powolne osłabianie złotego w stosunku do dolara i do euro). Wszyscy ekonomiści bowiem wiedzą,że wielkością długu publicznego w 2009 i 2010 roku można manipulować ponieważ planuje się bardzo wysokie przychody z prywatyzacji w wysokości 37mld zł i jeżeli zostaną one zrealizowane dług publiczny będzie można zmniejszyć,ale w 2011 roku nie będzie już czego sprzedawać a więc sytuacja finansów publicznych się gwałtownie pogorszy.

Duża szkoda,że o tych danych nie dyskutowano w czwartek w Sejmie bo wtedy okazało by się,że droga nic nie robienia w kryzysie przez polski rząd nie jest ani najskuteczniejsza ani najtańsza skoro powoduje powiększenie długu publicznego w ciągu 3 lat o 240 mld zł co najprawdopodobniej spowoduje zbliżenie się do konstytucyjnej granicy 60% PKB,której przekroczenie rodzi odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu, atakiemu krajowi na dorobku jak Polska grozi odebraniem wiarygodności finansowej.

W ostatni czwartek odbyło się I czytanie projektu ustawy budżetowej na 2010 rok. Taka debata jest corocznie wydarzeniem w Sejmie, rząd bowiem mówi o swoich najważniejszych zamierzeniach na następny rok i sposobach ich sfinansowania. Występują Premier i Minister Finansów,przewodniczący klubów parlamentarnych,posłowie zadają ogromne ilości pytań na które odpowiadają poszczególni ministrowie ale na te o charakterze strategicznym udziela odpowiedzi sam Premier.