Rząd warszawski arbitralnie traktuje sprawę wieku emerytalnego w Polsce.
Owe 67 lat stanowiące nową granicę przechodzenia na emeryturę nie są uzasadnione ani względami fizjologii organizmu ludzkiego, ani czynnikami społecznymi, ani też akumulacją środków pochodzących ze składek emerytalnych.
Prawdą jest, że polski system emerytalny niewiele ma wspólnego z wynikami badań różnych zjawisk decydujących o określaniu granicznego wieku emerytalnego dla różnych grup pracujących.
Według ogólnej definicji emerytura stanowi wynagrodzenie dla osób, które z racji zaawansowanego wieku nie mogą dalej pracować.
Jest to oczywista nieprawda, wiek w którym człowiek nie może pracować zawodowo jest bardzo różny nie tylko dla poszczególnych zawodów i warunków pracy, ale przede wszystkim z powodu predyspozycji osobistych.
Kryteria społeczne, jak potrzeba wypoczynku po długoletniej pracy, lub uwolnienie miejsc pracy dla młodego pokolenia, potrzeba nowej inwencji itp. też nie dadzą się zaszeregować określoną miarą wieku.
Pozostaje kryterium nagromadzenia środków niezbędnych dla zapewnienia godziwej emerytury. Samo pojecie „godziwej” emerytury w Polsce z pewnością nie jest brane pod uwagę poza wyjątkami najczęściej nieuzasadnionymi merytorycznie.
Przechodzący na emeryturę w normalnym trybie otrzymuje wynagrodzenie zbyt daleko odbiegające od jego wynagrodzenia za pracę.
Jest to dość dziwne zjawisko, ale jakoś nie spostrzegłem masowej demonstracji emerytów w proteście przeciwko oczywistej dyskryminacji.
Dla emerytów urodzonych przed 1949 rokiem obowiązuje w dalszym ciągu „kuroniowski” system 60 % kwoty bazowej ograniczonej do poziomu maksimum 2,5 kwoty wyjściowej, niezależnie od tego ile się należy z racji poziomu wynagrodzenia stanowiącego podstawę wyliczenia emerytury. Stanowi to zapewne naruszenie postanowień konstytucyjnych.
Również „zawodowi obrońcy” klasy robotniczej z SLD jakoś nie zaprotestowali przeciw temu, natomiast zapalczywie walczyli o utrzymanie uprzywilejowanych emerytur ubeckich stanowiących jeden z wielu niechlubnych spadków po PRL.
We współczesnym cywilizowanym świecie przedłużonego życia emerytura nie wiąże się z utratą sił żywotnych i twórczych. Jest po prostu wynagrodzeniem odłożonym po wieloletniej pracy i nagromadzeniu odpowiednich środków. Daje możliwość wyboru formy życia bez związku z koniecznością pracy zarobkowej. Jest to zatem zupełnie inna formuła niż ta, którą prezentował „realny socjalizm” w której emerytura skazywała, a w wielu przypadkach ciągle jeszcze skazuje przeciętnego emeryta na byle jakie przetrwanie do śmierci. Znamienne było aktualne w PRL hasło emerytów „popierajmy partię czynem, umierajmy przed terminem”, dla państwa, które zagarniało składki emerytalne takie rozwiązanie było najkorzystniejsze.
Liczba emerytów w Polsce zbliża się nieuchronnie do liczby zatrudnionych / odpowiednio wg. GUS 9 i 11 milionów/. Mamy jeden z najniższych wskaźników aktywności zawodowej w Europie, wydłużenie wieku emerytalnego wcale go nie poprawi bez zasadniczej zmiany polityki gospodarczej i społecznej. Przy obecnym poziomie 13 % bezrobocia oznacza to dalszy jego wzrost, a co najgorsze dotyczy to głównie ludzi młodych przystępujących po raz pierwszy do pracy, wśród których już niemal co czwarty nie ma pracy.
Polska ze swoimi zaległościami cywilizacyjnymi i niewykorzystanym potencjałem produkcyjnym wymaga jak największej aktywności zawodowej.
Dlatego niezbędne jest maksymalne zatrudnienie nie tylko przebywających w kraju, ale też i tych, których przestępcza polityka władców „III Rzeczpospolitej” wygoniła z Polski.
System emerytalny nie może być wynikiem wespazjańskiej chciwości fiskusa, jaką reprezentuje postawa rządu, ale musi wynikać z rzetelnej oceny podmiotowej i opierać się na zasadzie prawa do korzystania z nagromadzonych środków.
Kto zaś nie mając praw emerytalnych nie jest w stanie ze względów zdrowotnych pracować ma prawo do renty inwalidzkiej, a to jest zupełnie inne zagadnienie.
W każdym bądź razie muszą być bezwzględnie wyeliminowane wszelkie przywileje emerytalne odziedziczone po PRL dla tych „równiejszych”.
Należy uznać, że emeryt nie jest osobą zbędną nie zdolną do pracy, lepiej trzymać się starej rzymskiej zasady: ”nulla vitae pars vacat officio”, czyli że emeryci też są potrzebni byleby mieli warunki do spełniania swojej roli. I nie chodzi tu tylko o rolę babć opiekujących się wnuczkami, ale także poza pomocą w organizowaniu życia rodzinnego, o działalność w rozwijaniu życia społecznego, a także przekazywania swojej wiedzy, doświadczenia i tradycji młodszym pokoleniom.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3042
W tej "reformie" naprawdę chodzi tylko o zredukowanie zobowiązań państwa wobec emerytów. Jak się wszystkim przedłuży wiek emerytalny chociaż o dwa lata i przy okazji za jednym zamachem zrówna kobiety z mężczyznami, to w przypadku kobiet będzie to aż całych siedem lat oszczędności ;-)
Mogę uzasadnić, ale nie wiem czy kto poczyta.
Polecam artykuł niezależnego ekonomisty, prezesa Stowarzyszenia Interesu Społecznego, dra Daniela Alain Korony - "Oszustwo wydłużenia wieku emerytalnego" opublikowanego przez Serwis21 Mazowiecki z lutego (http://serwis21-mazowiec…) lub na http://pe2012-dak.blogsp…