Ostatnie notowania w sondażach wykazujące spadek popularności PO ożywiły nadzieje na możliwość zmiany rządu przed wyborami w 2015 roku.
Nie wykluczając możliwości zmiany rządu w każdej chwili, do czego nie trzeba poważnego powodu, należałoby zastanowić się nad ewentualnymi scenariuszami.
Po pierwsze trzeba stanowczo stwierdzić, że sondaże tak zwanej opinii publicznej nie mają żadnego praktycznego wpływu na decyzje władz nie mówiąc już o tym, że są one przedmiotem manipulacji jak i akcje wyborcze.
Przy dotychczasowym minimalnym zaangażowaniu społeczeństwa polskiego w życie polityczne, o czym najlepiej świadczy poziom uczestnictwa w wyborach, istotne znaczenie ma jedynie mobilizacja w gronie żywotnie zainteresowanych w rządach określonych partii. Dokonuje się jej w różnej formie, między innymi przez demonstrowanie stanu zagrożenia, co jest metodą bardziej skuteczną niż próby zwierania szeregów dla dokonania czegoś pozytywnego wpływającego na lepszy wizerunek partii.
Doświadczenie wykazuje wyraźnie, że faktyczne działania rządu nie mają wielkiego wpływu na wynik wyborów, świadczy o tym los zarówno rządu Olszewskiego jak i Jarosława Kaczyńskiego. Mimo że dla znakomitej większości Polaków wysiłki tych rządów w kierunku zmiany na lepsze sytuacji w Polsce były znane i akceptowane nie znalazło to wyrazu w wynikach wyborów. Odnosi się wrażenie, że jedynym rozpoznanym czynnikiem wpływającym na sukces wyborczy jest licytacja obietnic, reszta pozostaje tajemnicą.
Tak się składa, że mam kontakty z różnymi przedstawicielami naszego społeczeństwa, z robotnikami, chłopami, przedsiębiorcami, inteligencją pracującą i emerytami wszyscy oni są nastawieni negatywnie w stosunku do rządu, może z różnych powodów, ale z tą samą oceną. W sumie te grupy społeczne stanowią większość społeczeństwa, a tym samym elektoratu, ale cóż z tego skoro wynik wyborczy jest jakby wprost odwrotny do społecznej postawy.
Nasuwa się nieodparte wrażenie, że wybory są dziełem twórczym wykonanym na określone zamówienie.
W ostatnich wyborach mieliśmy do czynienia po raz pierwszy z niemal idealnie trafną prognozą jednej z agencji sondażowych, wyglądało to raczej na instrukcję niż na prognozę.
Zmiana rządu jeszcze nie świadczy o zmianie polityki, począwszy od roku 1989 mieliśmy kilkanaście różnych rządów, ale przecież znakomita większość z nich poza szyldem nie różniła się od siebie. I w tej chwili taka zmiana szyldu jest całkowicie możliwa, a przecież oczekujemy na zmiany merytoryczne, które przyniosłyby przede wszystkim poprawę losu Polaków, ale też pozycji państwa polskiego.
I tu leży pies pogrzebany; taka zmiana wymaga nie tylko zmiany składu rządu, ale w pierwszej kolejności całkowitą zmianę ukształtowania państwa.
Niestety tego nie da się zrobić w trybie obowiązującej konwencji. Jeżeli chcielibyśmy tego dokonać zgodnie z obowiązującymi przepisami to najpierw należałoby stworzyć ugrupowanie polityczne, które tego zadania podjęłoby się, a następnie wygrać wybory z przewagą dającą prawo zmiany konstytucji. Po dojściu do władzy należałoby całkowicie wymienić aparat zarządzający państwem ze szczególnym uwzględnieniem „resortów siłowych”.
Jest to zadanie znacznie przekraczające ewentualność posiadania zespołu specjalistów znających zakres problemów wchodzących w zadania rządowe.
Zmiana konstytucji, a nawet rewizja całego ustawodawstwa jest możliwa, jeżeli posiada się odpowiednią reprezentację parlamentarną, natomiast faktyczne przejęcie władzy oznacza nieodzowność posiadania dostatecznej siły wykonawczej.
Taką siłę może stanowić wojsko, policja, albo zorganizowane siły społeczeństwa w odpowiedniej masie.
Należy mieć na uwadze, że po przeszło dwudziestu latach faktyczni władcy „III Rzeczpospolitej” mają dostatecznie przygotowany aparat realnej władzy, ażeby stawić czoła wszelkim niespodziankom, jakie może sprawić niesforny naród.
Zmiana rządu w trybie powtórki z 2005 roku jest możliwa, tylko że jej skutki będą podobne do ówczesnej, jeżeli nie spowoduje się rewolucyjnej zmiany sposobu rządzenia. I tu żaden zespół specjalistów w poszczególnych dziedzinach nie pomoże.
Potrzebna jest siła woli i odwaga podejmowania decyzji przełomowych.
Mając na względzie siłę oporu rządzącego obecnie układu i wpływy „brukselskie” wyraźnie ten układ popierające tylko wykazanie takiej determinacji, jaką dotąd demonstruje Orban może przynieść pozytywne rezultaty.
Miarę zadania wyznacza sam zakres prac organizacyjnych, z których można wymienić jako najważniejsze:
- zmiana konfiguracji rządu i stworzenie zeń jednolitego ciała działającego solidarnie i sprawnie dla realizacji programu przebudowy państwa
-całkowita reorganizacja wszystkich służb bezpieczeństwa i obrony państwa
-likwidacja wszelkiego rodzaju przybudówek narosłych wokół rządu i poszczególnych resortów, a stworzonych głównie w celu zakamuflowanej redystrybucji środków
-całkowita przebudowa struktur i kompetencji samorządu terytorialnego
-stworzenie narodowego systemu gromadzenia środków i finansowania wszelkich przedsięwzięć
Nade wszystko zaś likwidacja przerostów biurokratycznych i wdrożenie zasady personifikacji decyzji i odpowiedzialności.
Bez posiadania sprawnego aparatu zarządzania nie można mówić o realizacji jakiejkolwiek idei. Do tego aparatu zaliczam także publiczne środki informacji, nie może powtórzyć się sytuacja, kiedy rząd PiS’u miał przeciwko sobie niemal wszystkie media.
W tym wypadku chodzi o stworzenie państwa suwerennego, silnego i rozwijającego się dynamicznie zarówno gospodarczo jak i kulturowo.
Dla mnie podstawowym warunkiem jest przyjęcie idei rozwojowej osadzonej w naszej narodowej i chrześcijańskiej tradycji, tylko kontynuacja tej drogi uratuje nas przed upadkiem, jaki nieuchronnie szykuje nam wdrażana obecnie na siłę koncepcja superpaństwa unijnego antynarodowego, antychrześcijańskiego i w konsekwencji antyludzkiego.
Miejmy nadzieję, że na gruzach obecnej UE, której agenturą w Polsce jest obecna władza, powstaną warunki dla tworzenia rzeczywiście polskiego rządu w służbie polskiego narodu.
Obawiam się, że próby przejęcia pałeczki od obecnego rządu na warunkach obowiązującej konwencji skończą się podobnie jak miało to miejsce w przeszłości.
W każdym razie PiS nie może sobie pozwolić na powtórkę z rządów 2005 - 2007 r., kiedy to większość energii pochłaniało zwalczanie akcji dywersyjnych we własnym rządzie. Grozi to dlań wyeliminowaniem z obecnie obowiązującego systemu politycznego w Polsce.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4902
Co najwyżej nastąpi wymiana ekipy. Wymiana ludzi na ludzi.
To dokładnie jak wymiana tramwajów na mniej zużyte.
Ale te "nowe" tramwaje pojadą po starych torowiskach.
I tak samo pojadą jak obecne. W tym samym kierunku.
Co więcej biegunka legislacyjna wcale się nie zakończy. Nadal będą wypluwali setki tysięcy i miliony ustaw -> pod dyktando Unii Europejskiej.
Tyle, że nikt tego szajsu nigdy nawet nie przeczyta. Nigdy nie zrozumie. Nie ma na to żadnych szans.
Te ustawy są by bezkarnie zniewalać lud i kraść "na górze".
Za to po wymianie ludzi "nowi" dołapią się do koryta po kaskę. I o to im chodzi.
A my będzimy widzieć tylko wewnętrzne walki o większy dostęp do kaski.
Jedynym ugrupowaniem, które obecnie chce zdemontować całkowicie ten niewolniczy socjalistyczny etatystyczny system doprawiony reglamentowanych wyłącznie dla znajomych królika kapitalizmem /tzw. kompradorskim/, jedynym ugrupowaniem, które chce to zmienić całkowicie i po prostu skasować jedną ustawą cały ten prawny niewolniczy szajs zbudowany z mozołem od zakończenia II wojny aż do dzisiaj, jedynym ugrupowaniem, które chce to zrobić jest Kongres Nowej Prawicy.
A jak idzie o aktualne wszystkie siły parlamentarne:
W terenie wystarczy popatrzeć jak gryzą się lokalni partyjni kacykowie z korytkowych partii. Często liczą tylu działaczy ile jest pasożytniczych miejsc do obsadzenia -> stanowisk pozorowanej pracy.
Bo to najpierwsze ->>> stworzyć ile się da "wesołych stanowisk pracy".
A jak toto prze do płatnej nomenklatury...
Dziady zuchwałe i tyle.
Nawet przykładowo jak się to całe towarzystwo - ze wszystkich parlamentarnych sił - gryzie i kąsa z wolontariuszami klubów Gazety Polskiej...
Nieuzbrojonym okiem każdy widzi.
Kto tam młody i głupi, ten ma może młodością uzasadnione złudzenia. Starszy człek powinien mieć trochę rozsądku i z doświadczenia wiedzieć, o co toczy się ta gra.
A ilu tam wszędzie "na górach i dołach" bywszych członków PZPR...
Alleluja, Czapki z glow
...biorąc pod uwagę, że resorty siłowe, a raczej siły tych resortów są w kiepskiej kondycji warto zdać sobie sprawę, ze otwiera to możliwość uruchomienia militarnie siły społecznej, która wystąpi jako konfederacja. Jeżeli nie zafunkcjonuje taki zryw to te osłabienie, zgodnie z planem osłabiających(!) wykorzystają obce państwa.
Pozdrawiam Pana Andrzeja i łączę wyrazy szacunku
A po drugie wierzy Szanowny Pan, że ludzie, którym nie chce się ruszyć z domu tyłka do wyborów, zdobędą się na powstanie zbrojne ??
Już to widzę ;-)
...nigdy w historii Najjaśniejszej z obozem niepodległościowym nie identyfikowało się więcej niż 30% społeczeństwa.
Przyjmując z okresu IIwojny stan liczebny AK i NSZ oscylujemy maksymalnie w liczbie 500tys. Wystarczy
Szanse marne. Ale jeśli już jakoś się uda, trzeba działać jak Orban, albo i intensywniej, żeby nie było rozsadnika siejącego znów stare.
Ludzie teraz są niemrawi, bo mają jeszcze pełne brzuchy, ściśnie bieda, to i nastroje zaostrzą. To jest ten dylemat: jako Polak nie chcę ubóstwa swojego i rodaków, ale z drugiej strony tylko ono może otworzyć narodowi oczy. Jeśli nie zrobił tego Smoleńsk i zdradzieckie zachowanie rządu po nim.
Patriotą jest nie każdy, każdy natomiast musi jeść.
jestem pesymistą, patrząc na naszą historię niestety musi dojść do tragedii w postaci totalnego krachu gospodarczego a co za tym idzie utraty niepodległości rozlewu krwi żeby POlactwo ruszyło cztery litery, przy tak rozbudowanej agenturze i uzależnieniu materialnemu/kredyty, praca itp/ zwłaszcza ludzi młodych żadne działania nic nie dadzą.