Bank Credit Suisse wystawił Polsce notę kwalifikującą do grupy krajów o najwyższym ryzyku inwestycyjnym, mniej więcej na poziomie Egiptu, Rumunii i Ukrainy. Można pogratulować towarzystwa, Egipt przeżywa ciągle rewolucję, Ukrainie grozi totalne bankructwo a nawet rozpad, a Rumunia ma może mniejsze kłopoty z tej prostej przyczyny, że po prostu niczego nie ma.
Polskę, jako członka UE obowiązują surowe reżimy w zakresie długu publicznego, deficytu budżetowego, poziomu inflacji, bilansu płatniczego itp. co powinno wpływać na ocenę naszej wiarygodności inwestycyjnej. Niczego takiego nie ma ani na Ukrainie, ani w Egipcie, a nawet w Turcji, która jest oceniana znacznie korzystniej od Polski. Jaki jest zatem rzeczywisty powód niskiego notowania Polski?
Obawiam się, że decydującym czynnikiem jest wiarygodność rządu. Credit Suisse nie wierzy polskim planom rządowym kierując się chyba notowaniami franka szwajcarskiego w Polsce, które w ostatnich miesiącach osiągnęły poziom 3,70 zł przy cenie w granicach 3,15 zł. na początku ubiegłego roku. Ostrożność procesowa nakazuje bankom szwajcarskim zachować szczególną czujność gdyż zbyt nagłe osiągnięcie tak wysokich notowań szwajcarskiej waluty może być wprawdzie zachętą do lokowania kapitału w Polsce, ale może zawierać ryzyko katastrofy gospodarczej. Jesteśmy już przeszło dwadzieścia lat po rewolucyjnych zmianach w tej części Europy i w normalnie funkcjonującej gospodarce nie powinno występować zjawisko gwałtownych zmian.
Specjalność współczesnej ekonomii jest mnożenie wskaźników oceny bez wnikania w istotne ich znaczenia. I tak na przykład wskaźnik poziomu długu publicznego w relacji do dochodu narodowego liczonego w PKB sam w sobie o niczym jeszcze nie świadczy. Istotne jest, w jakim celu ten dług powstał, jeżeli został wykorzystany dla pomnożenia potencjału wytwórczego, lub stworzenia infrastruktury cywilizacyjnej to powinien być inaczej oceniany aniżeli dług przejedzony, zmarnowany, lub sprzeniewierzony. Polska ma dług / przynajmniej formalnie/ mieszczący się w normie unijnej, tylko że nie odpowiada jemu żadne przedsięwzięcie, które mogłoby pożytecznie zaowocować w przyszłości.
Ponadto sam wskaźnik o niczym jeszcze nie świadczy, ważna jest zdolność obsługi bieżącej i perspektywa spłaty. Japończycy mają ponad 150 % PKB długu publicznego, ale ze względu na wydajność japońskiej gospodarki to nawet przy wielkich klęskach żywiołowych ich zdolność do obsługi tego długu jest znacznie większa aniżeli Polski przy owych 54 % wyliczonych zwycięsko przez warszawski rząd.
Ryzyko inwestycji nie zależy tylko od wskaźników gospodarczo społecznych określonego kraju, ale też w znacznym stopniu od czynników zewnętrznych. W przypadku przynależności do międzynarodowego układu gospodarczego zależy w znacznej, a nawet decydującej mierze od warunków stworzonych przez ten układ. Niestety Polska należąc do UE nie może liczyć na ochronę swojej wytwórczości, a wprost przeciwnie Unia robi wszystko, co możliwe ażeby ograniczyć naszą produkcję. W pewnych przypadkach na korzyść uprzywilejowanych członków UE, jak na przykład w rolnictwie i produkcji żywności, lub zgoła na rzecz importu z zewnątrz, jak w przysłowiowym już przemyśle okrętowym, lekkim i innych.
Jest to typowy objaw układu mafijnego, w którym konspiracyjne siły dyrygują z ukrycia całością przedsięwzięcia w swoim interesie nie oglądając się na interes podwładnych.
Cóż bowiem z tego, że będziemy prezentować najkorzystniejsze wskaźniki ekonomiczne, jeżeli nasz produkt będzie wypierany z rynku przez wyroby nawet gorszej jakości, ale za to znacznie tańsze ze względu na warunki wytwarzania.
UE nie tylko, że nie chroni nas przed zalewem „chińszczyzny”, ale toleruje oczywiste naruszenie prawa przez dumping, produkty pracy przymusowej, nieopłaconej itp.
W takich okolicznościach wszelkie posługiwania się rankingami opartymi na mniej lub bardziej racjonalnych przesłankach nie mają najmniejszego sensu.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1907
http://www.prisonplanet…
Bardzo dobry i poruszający konkretne sprawy tekst. Bez dobrej sprawnej i wydajnej gospodarki opartej głównie na własnej myśli technicznej i dobrych własnych technologiach nie ma co marzyć o prawdziwej niezależności i wolności. Szkoda, że tak mało poświęca się miejsca w dyskusjach na ten temat.