Unia Europejska rządzi podległymi prowincjami podobnie jak Rzym, tylko że znacznie głupiej.
Stosuje odwieczną zasadę „kija i marchewki” według widzi mi się masy urzędniczej, ale pod dyktando prawdziwych manipulatorów tym przedsięwzięciem.
Cel tego jest oczywisty: -eliminować administracje państwowe z procesu decyzyjnego i dzielić i rządzić bezpośrednio regionami i panelami zagadnień.
W postaci kija produkuje się gigantyczną masę przeważnie idiotycznych zarządzeń w powodzi, której nikt nie jest w stanie się zorientować, co poza wywołaniem stanu kafkowskiej frustracji stwarza znakomitą okazję do karania i stosowania najrozmaitszych szykan.
Ostatnio mogliśmy obserwować cały cyrk związany z wyliczeniem wskaźnika długu publicznego. I pomyśleć, że taką zabawą zajmują się całkiem na serio dorośli ludzie. Wprawdzie natychmiast nasuwa się wątpliwość: - czy rzeczywiście dorośli i do czego?
Rolę „marchewki” spełniają fundusze unijne, które oczywiście w myśl uświęconej zasady Parkinsona są odpowiednio bardzo wymyślnie podzielone i funkcjonują na podstawie równie wymyślnego regulaminu.
Pozornie wygląda to na jeden z wielu idiotycznych pomysłów biurokracji, ale jeżeli przyjrzymy się temu z bliska to okaże się, że w tym szaleństwie jest metoda. Jest nią bezpośrednie wtrącanie się władz unijnych do nawet zupełnie drobnych spraw nie mówiąc już o zasadzie dzielenia i rządzenia, czemu służą przede wszystkim fundusze regionalne.
Sam podział na rozliczne fundusze świadczy o ingerowaniu we wszystkie dziedziny jak choćby: - fundusz innowacyjnej gospodarki, kapitał ludzki /encykliki papieskie pouczają, że praca ludzka, a tym bardziej ludzie nie są kapitałem/, wspomniane fundusze regionalne, spójności, socjalne, rolne itp.
System zarządzania rozlicznymi funduszami tworzy zgodnie z prawem Parkinsona odrębny aparat biurokratyczny, który rządzi się swoimi zasadami i ma tendencję do rozsadzania istniejącego systemu miejscowej administracji.
Można oczywiści zbagatelizować całe to przedsięwzięcie, jako jeszcze jeden przejaw i tak nadmiernie wybujałej biurokracji.
Ale jeżeli zastanowimy się, czym są w istocie fundusze unijne to: - po pierwsze stwierdzimy, że są to tylko fragmenty haraczu, które członkowie UE muszą wpłacać na rzecz budżetu unijnego, a którego lwia część jest pożerana przez biurokrację; - a po wtóre – że stanowią one powróz, na którym mają być powieszone suwerenne państwa europejskie i to powróz za który same one zapłaciły.
Przy okazji można tylko zwrócić uwagę na fakt, że nic tak nie demoralizuje jak darmowe dotacje. Dotyczy to szczególnie gospodarki gdzie powstają tendencje do ubiegania się o dotacje zamiast rzetelnej pracy nad efektywnością. Zaburzona jest też równowaga konkurencyjna. Gospodarka powinna rozwijać się w oparciu o uczciwy kredyt, a nie na dotacjach.
W tym wszystkim UE wścibiając nos w nieswoje sprawy zapomina o podstawowym zadaniu, którym jest harmonijny rozwój gospodarki europejskiej.
Do tego celu potrzebna jest odpowiednia infrastruktura szczególnie w dziedzinie komunikacji i energetyki. Ale dla realizacji tego zadania niepotrzebna cała obecna administracja unijna z rozlicznymi komisariatami, ani tym bardziej parlament unijny, a jedynie porozumienie członków i sprawny aparat wykonawczy w postaci odpowiednich konsorcjów.
UE wprawdzie posiada też odpowiedni program w dziedzinie energetyki, który zapewne odpowiednio kosztuje, tylko że temu programowi operującemu pod hasłem wspólnoty interesów dziwnie nie przeszkadza, że jeden z członków Unii ładuje ciężkie miliardy euro w gazociąg którego jedynym zadaniem jest ominięcie terytorium drugiego członka Unii, a już szykuje się następne temu podobne przedsięwzięcie.
Na tym „drobnym” przykładzie możemy ocenić wartość wszystkich działań podejmowanych przez unijną biurokrację, która w swojej twórczej inwencji szykuje nowy pasztet w postaci strategii rozwoju terytorialnego. Służyć temu ma EPSON, czyli europejska sieć obserwacyjna rozwoju terytorialnego i spójności terytorialnej. Można sobie wyobrazić bez trudu ile to będzie kosztować i ile zabierze czasu tylko po to żeby w tym czasie manipulatorzy kręcący całą tą karuzelą mogli zrobić swoje.
Europa potrzebuje realnej deglomeracji i przeniesienia części potencjału produkcyjnego z nadmiernie przeładowanych ośrodków północno zachodnich Niemiec Belgii, Holandii i Francji na te tereny gdzie istnieje niewykorzystany potencjał materialny a przede wszystkim zasoby sił ludzkich. Zamiast dotychczasowej nieludzkiej metody wyganiania ludzi w poszukiwaniu pracy niech praca poszuka ludzi.
Na to nie trzeba wieloletnich i kosztownych studiów, ale już od dziś można przenosić, lub tworzyć od podstaw różnego rodzaju zakłady wytwórcze w Polsce, Rumunii, krajach bałtyckich.
Równocześnie wymagana jest zmiana polityki imigracyjnej, przykładem może służyć Hiszpania, która odnotowuje rekordowe bezrobocie, a ostatnio sprowadziła sobie milion imigrantów. Unia musi przede wszystkim zadbać o możliwie najwyższy stopień zatrudnienia własnej ludności, ale jak na razie woli likwidować u siebie całe gałęzie wytwórczości korzystając z taniego importu, na którym niektórzy zarabiają ciężkie miliardy.
W tej sytuacji albo ktoś się wreszcie zorientuje i wprowadzi radykalne zmiany w unijnej polityce, albo poddani unijni wreszcie się zbuntują – tertium non datur.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3406
Europa potrzebuje realnej deglomeracji i przeniesienia części potencjału produkcyjnego z nadmiernie przeładowanych ośrodków północno zachodnich Niemiec Belgii, Holandii i Francji na te tereny gdzie istnieje niewykorzystany potencjał materialny a przede wszystkim zasoby sił ludzkich. Zamiast dotychczasowej nieludzkiej metody wyganiania ludzi w poszukiwaniu pracy niech praca poszuka ludzi...."
To powinna być myśl przewodnia każdej prezydencji! Wyraźnie widać, że ci bogaci bardzo się boją, bo może im się to wszystko wymknąć z pod kontroli i przestaną reglamentować technologię, pracę i wytworzony produkt. Nie po to demontowali gospodarki krajów nowo przyjętych, czego najlepszym przykładem jest Polska. Ale już niedługo ta sytuacja się chyba zmieni gdy tygrysy wschodnie naprawdę gospodarczo zagrożą skostniałej socjalnej Europie.
ale tak jak Pan napisał jest w tym metoda polegająca na zgładzeniu gospodarek narodowych oraz utracie suwerenności na rzecz administracji UE. Wprowadzenie jakichkolwiek dotacji w kraju jest karygodne i demoralizujące. Aż dziw bierze że społeczeństwa są tak ogłupiałe że akceptują takie formy pomocy dla "wybranych" grup społecznych np. rolników, a potem cały naród spłaca te pseudo dotacje (plus kasa zmarnotrawiona przez urzędników UE i danego kraju) do budżetu UE. Ktoś kto wymyślił UE to łebski OSZUST I DOBRY PSYCHOLOG.